Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starsze, samotne osoby przepisują mieszkania... pielęgniarkom środowiskowym

Katarzyna Dobroń
Pielęgniarki środowiskowe z Winograd opiekują się starszymi, samotnymi osobami, które później przepisują na nie swoje mieszkania.
Pielęgniarki środowiskowe z Winograd opiekują się starszymi, samotnymi osobami, które później przepisują na nie swoje mieszkania. archiwum
Pielęgniarki środowiskowe z Winograd opiekują się starszymi, samotnymi osobami, które później przepisują na nie swoje mieszkania.

Z taką sytuacją zderzył się Artur Szcześniak, który dopiero po śmierci swojej cioci dowiedział się, że mieszkanie jest przepisane na... pielęgniarkę środowiskową. Okazuje się jednak, że nie jest to jedyny taki przypadek.

Ciocia nigdy nie mówiła, że ktoś do niej przychodzi
Jak ujawnił reporter TTV, pielęgniarka środowiskowa z Winograd otrzymała mieszkanie po swojej podopiecznej i nie pozwala bliskim staruszki zabrać nawet rodzinnych pamiątek. Pielęgniarka przychodziła do starszej pani i jej siostry w ramach wizyt domowych.

- Po śmierci Janiny jeszcze nic tak naprawdę nie wiedzieliśmy. Dopiero po śmierci Marysi sąsiedzi się otworzyli - opowiada Artur Szcześniak, bratanek zmarłych sióstr. - Ich pielęgniarka środowiskowa przejęła mieszkanie i książeczkę z oszczędnościami.

Panie Janina i Marysia były siostrami ojca pana Artura. Marysia wyszła za poznaniaka i dla niego przeprowadziła się z Legnicy. - Rodzice utrzymywali z ciotkami kontakt telefoniczny. Chcieliśmy je wziąć do siebie, ale one już przyzwyczaiły się do Poznania - opowiada pan Artur.

25 lipca 2014 roku Janina Dąbrowska wyszła ze szpitala z rozpoznaniem nowotworu złośliwego. Do rodziny z Legnicy zadzwoniła ostatniego dnia lipca, w czwartek.

- Przyjechaliśmy do nich od razu w niedzielę. W domu była pani W. Przedstawiła się jako pielęgniarka środowiskowa, ale nie chciała za wiele powiedzieć, ani o stanie zdrowia cioci, ani o sobie - opowiada Artur Szcześniak. - W końcu powiedziała, że mieszka kilka bloków dalej. Niedługo po jej wyjściu Jasia poszła spać. Wtedy Marysia powiedziała nam, że mieszkanie jest już przepisane na panią W.

Okazało się, że mieszkanie przepisano na pielęgniarkę środowiskową aktem notarialnym 29 lipca, czyli cztery dni po wyjściu Janiny ze szpitala. W akcie notarialnym znalazło się zastrzeżenie, że pani W. otrzymuje wszystko po Janinie, a Marią ma się opiekować do śmierci.

- Tamtego dnia Janina była otumaniona silnymi lekarstwami ze względu na nowotwór, a Marysia była przygłucha. Sama W. nie powiedziała słowa na temat przepisania na nią mieszkania kilka dni wcześniej - mówi bratanek. Niespełna tydzień później zadzwonił telefon: Janina nie żyje. Na pogrzebie było zaledwie kilka osób. Sąsiedzi mówią, że na klatce nie wywieszono żadnej zapowiedzi, że nie wiedzieli o śmierci młodszej z sióstr.

- W tym momencie straciliśmy kontakt też z Marysią, bo przez głuchotę, nie można było się z nią dogadać przez telefon - mówi Artur Szcześniak. - Trzeciego września dowiedzieliśmy się, że Marysia też nie żyje. Kiedy przyjechaliśmy na pogrzeb, okazało się, że nie możemy nawet zabrać pamiątek, W. nie wpuściła nas do domu, krzyczała, że ją nachodzimy w domu naszych ciotek!

Syn pielęgniarki z lokalem
W., pielęgniarka środowiskowa z przychodni na Winogradach nie chce komentować sprawy. Broni się tylko, że to Artur Szcześniak nasyła na nią kolejne media.

Jej zwierzchniczka, C. również nie chce wypowiadać się na temat przypadku przepisania mieszkania Janiny Dąbrowskiej na swoją podwładną.

- Państwo wydzwaniacie nie tylko w sprawie koleżanki, ale i innych spraw. Może warto byłoby się zastanowić, co pan Szcześniak chce osiągnąć? - mówi C. I odgraża się: - Jeśli przedstawicie nas w negatywnym świetle, to wie pani co z tego tytułu może być.

Inne sprawy, o których wspomina sama C. to inne mie-szkania, o których krążą na osiedlu już plotki. Osoby z otoczenia pielęgniarek środowiskowych przyznają, że zdobywanie przez C. i W. mieszkań starszych, samotnych osób już od wielu lat jest tajemnicą poliszynela.

Przykłady: - Jakiś czas temu chwaliły się, że mają przepisane kolejne mieszkanie, pani G. - mówi osoba znająca szczegóły sprawy.

Z księgi wieczystej mieszkania pani G. wynika, że w styczniu ubiegłego roku zostało ono przepisane na... syna pielęgniarki C. O tym, że staruszka jest regularnie odwiedzana przez C. i jej syna wiedzą zarówno sąsiedzi, jak i opiekunowie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Oficjalnie jednak nikt nie wie, że lokal został przepisany na syna pielęgniarki.

Sama staruszka nie chciała rozmawiać. Przez zamknięte drzwi wykrzyczała tylko, że nie wolno jej nikomu otwierać. - C. i W. potrafią owinąć sobie starsze panie wokół palca i całkowicie od siebie uzależnić - mówią współpracownicy pielęgniarek. - Niczego nie potwierdzam, niczego nie zaprzeczam i tyle. Uważam, że to, co z nami zrobiliście jest żenujące, szukacie dziury w całym. Może zainteresowalibyście się tym, co się dzieje ze starszymi ludźmi, dlaczego rodziny interesują się tylko wtedy, kiedy jest coś do zyskania - mówi C. W końcu jednak przyznaje: - Jeśli takie były decyzje i wola tych, co to zrobili, to co ja mam komentować?

Inicjały bohaterów tekstu zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski