- Postanowienie sądu jest nieprawomocne - zaznacza sędzia Rafał Agaciński, przewodniczący wągrowieckiego sądu rodzinnego, który orzekał w sprawie 15-latka. Zdaniem biegłych nastolatek nie powinien odpowiadać jako osoba dorosła.
Czytaj:
15-letni gwałciciel z Wągrowca był bardzo brutalny
- Zgodnie z orzeczeniem sądu ma zostać umieszczony w ośrodku wychowawczym - wyjaśnia sędzia Agaciński.
W poprawczaku 15-latek spędzi maksymalnie 6 lat. Gdyby odpowiadał jako osoba dorosła, groziłaby mu dwa razy dłuższa odsiadka, ale już w więzieniu.
Mirosław F. nie odpowiadał jak dorosły. Trafi więc tylko do poprawczaka. Spędzi tam maksymalnie 6 lat
Jak wynika z ustaleń sądu, ofiarą Mirosława F. padło aż sześcioro dzieci. Pięcioro z nich to podopieczni wągro-wieckiego domu dziecka, w którym także umieszczony był nastolatek.
To właśnie dzieci z tego ośrodka 15-latek gwałcił i wykorzystywał seksualnie w inny sposób.
Szósta ofiara nastolatka to uczeń z tej samej szkoły. Nie był on jednak podopiecznym domu dziecka.
- W tym przypadku mówimy o próbie doprowadzenia do innej czynności seksualnej - dodaje Rafał Agaciński.
Po naszych artykułach, w których ujawniliśmy dramat dzieci z Wągrowca, kontrole w placówce wszczęli zarówno przedstawiciele wojewody wielkopolskiego, jak i starosty wągrowieckiego, pod którego ośrodek bezpośrednio podlega.
Jak one wypadły? - Kontrole nie wykazały wielkich uchybień. Bez wątpienia kadra wychowawcza, pedagogiczna jest dobrze przygotowana do swojej pracy. Nie mamy także zastrzeżeń do pracy dyrektora placówki, który w mojej ocenie jest dobrym ekspertem - przekonuje Tomasz Kranc, wicestarosta wągrowiecki.
- Trzeba jednak zrobić wszystko, aby tego rodzaju sytuacje się nie powtórzyły. Nasi pedagodzy umieją już działać, jeśli chodzi o zagrożenie narkotykami czy alkoholem. Gorzej jest, jak się okazuje, jeśli chodzi o kwestię przemocy seksualnej. Dlatego też poleciłem przygotować specjalne szkolenia dla pracowników, nie tylko domu dziecka, ale i szkół. Nad ich organizacją mają pracować między innymi przedstawiciele poradni psychologiczno-pedagogicznej. Chodzi o to, aby kadra reagowała szybciej na wszelkie niepokojące sygnały płynące od dzieci. Nauczyła się je dostrzegać - tłumaczy Tomasz Kranc.
Przypomnijmy, to właśnie w domu dziecka dochodziło do gwałtów. Cały proceder trwał minimum kilka miesięcy. Milczenie przerwał dopiero jeden z chłopców. O wszystkim, co spotkało go ze strony starszego wychowanka placówki powiadomił wychowawcę, ten z kolei dyrektora, który zawiadomił organy ścigania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?