Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między nami frajerami

Monika Kaczyńska
Między nami frajerami
Między nami frajerami Archiwum
Minister rolnictwa miał okazję się przekonać, że słowo ptakiem wyleci, a wołem wraca. Rolników, którzy nie skorzystali z unijnych rekompensat za straty związane z rosyjskim embargiem, nazwał frajerami. Opozycja natychmiast zażądała dymisji, rolnicy zawrzeli gniewem, koalicyjni koledzy próbowali łagodzić sytuację. Czas mija, Marek Sawicki gęsto się tłumaczy, a i tak na długo zostanie ministrem "od frajerów".

Można byłoby sądzić, że mamy do czynienia z kolejną polityczną awanturką, jakich wiele i tak rzecz potraktować, ale sprawa ma drugie, a może i kolejne dno.

Czytaj komentowany tekst: Marek Siwiec nie znieważył Jana Pawła II. Koniec sprawy sprzed 17 lat [ZDJĘCIA]

Pierwsza sprawa, której minister rolnictwa nie wziął pod uwagę, to zaufanie do państwa, a raczej jego brak. Część producentów rolnych na wieść o rosyjskim embargu po prostu sprzedała co mogła po jakiejkolwiek cenie, byle tylko ograniczyć straty.

Że dla ministra rolnictwa to frajerstwo, bo mogli poczekać na ustalenia dotyczące rekompensat? Pewnie poczekaliby, gdyby mieli zaufanie do krajowych i unijnych instrumentów. Przez lata jednak nauczyli się, że kto na wsi umie liczyć, liczy przede wszystkim na siebie. Więc lepsze 12 groszy w kieszeni, niż 27 groszy na wierzbie.

Kolejna kwestia to procedury związane ze zgłaszaniem strat wynikających z embarga. Liczba wadliwych wniosków i rolników, którzy nie dowiedzieli się o tych możliwościach na czas, choć przecież mają już lata praktyki w poruszaniu się po meandrach Wspólnej Polityki Rolnej dowodzi, że nie było tak prosto i różowo, jak się panu ministrowi zdawało.

Tym bardziej, że i do sposobu wyceny strat przez przedstawicieli Agencji Rynku Rolnego, skądinąd podległej Markowi Sawickiemu, rolnicy mieli szereg zastrzeżeń.

Tym niemniej Marek Sawicki powiedział, co myślał, użył słowa, jakiego użył. Poszło w świat. I na niewiele zdały się późniejsze przeprosiny i tłumaczenie, że tak naprawdę miał na myśli coś trochę innego, niż zostało powiedziane. Z której strony by na to nie patrzeć, minister zachował się jak frajer. Nie jest politykiem od wczoraj i powinien zdawać sobie sprawę, że każde słowo zostanie usłyszane, zanalizowane na sto sposobów i bezwzględnie ocenione.

Zapewne nie jest też dla Marka Sawickiego nowiną, że to wyborcy są jego pracodawcą. Przytyki w ich kierunku to zaś podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Czyli - zgodnie z własną definicją ministra - frajerstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski