Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Zamachowski: Aktorstwo lepiej mi wychodzi niż pisanie muzyki [ROZMOWA]

Marek Zaradniak
Zbigniew Zamachowski: Aktorstwo lepiej mi wychodzi niż pisanie muzyki [ROZMOWA]
Zbigniew Zamachowski: Aktorstwo lepiej mi wychodzi niż pisanie muzyki [ROZMOWA] Mikołaj Nowacki/polskapresse
O (nie)dbaniu o zdrowie, własnej muzyce, kondycji - doskonałej - polskiego kina i współpracy z Zenonem Laskowikiem opowiada Zbigniew Zamachowski, aktor i kompozytor.

Oglądaliśmy niedawno Pana w Poznaniu w spektaklu "Klub hipochondryków", w którym występowali także Wojciech Malajkat i Piotr Polk. Czy w życiu zdarza się Panu być hipochondrykiem?
Sam nie jestem hipochondrykiem, ale to mi nie przeszkadza uczestniczyć w zabawie, którą proponujemy widzom niezależnie od tego, gdzie gramy. Natomiast znam kilka takich osób, od których można było czerpać pełnymi garściami przy przygotowaniu tej roli. W dodatku nie uprzedzając faktów w spektaklu jest trzech hipochondryków i każdy jest zupełnie inny z charakteru i obyczaju. Hipochondria ma niejedną twarz w naszym przedstawieniu.

Jak Pan dba o swoje zdrowie?
Dbam o zdrowie, nie dbając o swoje zdrowie. Jest jakoś tak dzięki Bogu i oby tak zostało. Zdrowie posiadam i niekoniecznie jestem strażnikiem tego zdrowia w sposób przesadny. Staram się po prostu zachować zdrowy rozsądek. Jakoś przez te 50 parę lat to moje zdrowie nie cierpi.

Słyszałem, że gra Pan w piłkę nożną, golf i tenisa. Z jakimi rezultatami?
O piłce nożnej mogę już mówić w czasie przeszłym, bo tak dziarsko ją uprawiałem, że a propos niedbania o swoje zdrowie, nabawiłem się różnych kontuzji. Nawet ostatnio miałem operację stopy. Tak, że raczej czynnie już piłki nożnej uprawiać nie będę. Na golf nie mam na razie zbyt wiele czasu, ale myślę, że z wiekiem znajdę i czas, i środki, bo - co tu dużo mówić - nie jest to tani sport.

W tym roku zobaczyliśmy Pana w czterech filmach fabularnych. Zagrał Pan postać Stanisława Pasyka w filmie "Bogowie", pułkownika Genderę w "Jack Strong", Jana Pokojskiego w "Kochanie chyba cię zabiłem" i w filmie "Last Waltz". Do tego dochodzą seriale. Czy to dużo? Czy to oznacza pogodę dla aktorów w Polsce?
Jeszcze po drodze była premiera filmu, o którym myślę, że warto powiedzieć nie tylko dlatego, że jest bardzo dobry, ale i dlatego, że zrobiło go pięciu reżyserów po szkole Andrzeja Wajdy - Maciej Ciske, Kacper Lisowski, Nenadi Miković, Mateusz Rakowicz i Tymon Wyciszkiewicz. To się nazywa "Stacja Warszawa". Polecam go ze względu na to, że jestem w bardzo nietypowej, trudnej roli, ale bardzo ją cenię. Gram pedofila, ale lubię takie wyzwania. Na polskie kino była pogoda, jest i będzie. Zawsze, kiedy pytano mnie dlaczego, albo czy jest kryzys w polskiej kinematografii, to prezentowałem pogląd, że są lata tłustsze i lata chudsze. Ale ostatnio mamy absolutnie te tłustsze. Byłem na festiwalu w Gdyni i to, co zobaczyłem, absolutnie napawa mnie optymizmem. Tym bardziej, że film, w którym miałem przyjemność i radość wystąpić - "Bogowie", wygrał ten festiwal. Tomek Kot dostał nagrodę za główną rolę męską. To naprawdę świetne kino mające wszelkie znamiona filmu, który można oglądać na całym świecie. Świetne dialogi, świetnie wyreżyserowany i zagrany, ze świetną muzyką. O tym filmie mogę mówić tylko w superlatywach.
Zdarza się Panu odrzucać role?
Pewnie, że tak. Mój Boże. Im dalej w las, tym coraz rzadziej odrzucam te role, bo dostaję ich coraz mniej z różnych powodów, ale to nie jest narzekanie. Nie odrzucam, bo jednak jakąś selekcję trzeba przeprowadzać. Podstawowym kryterium jest zawsze scenariusz. Jeśli to dotyczy teatru lub teatru telewizji, nie bez znaczenia jest osoba reżysera, ale materiał podstawowy, baza to jest coś najważniejszego i tym się kieruję. Ale bywa, że odrzucam daną propozycję, bo akurat czegoś nie mogę zrobić, gdyż już jestem w jakimś innym projekcie i nie mam czasu.

Nie tylko Pan gra, ale jest również autorem muzyki. Kiedyś powiedział mi Pan, że ukończył szkołę muzyczną w klasie
fortepianu. Dlaczego w pewnym momencie swojego życia nie postawił Pan tylko na śpiewanie?
Wręcz odwrotnie. W pewnym momencie mojego życia postawiłem tylko na śpiewanie, ale los chciał inaczej, z czego się tylko cieszę, ponieważ mogę być aktorem, a to chyba lepiej mi wychodzi niż pisanie muzyki, bo pewnie byłbym kompozytorem. A jednocześnie muzyka towarzyszy mi w życiu biernie i twórczo, bo cały czas śpiewam piosenki. Mam swój recital, który przy różnych okazjach wykonuję i polecam ten swój produkt. Również od czasu do czasu komponuję. Dla teatru, a kiedyś także dla filmu. Klecenie nut sprawia mi wielką przyjemność. Zwłaszcza, że jest nie zobowiązujące. To nie jest coś, co jest moim głównym źródłem utrzymania. Bardziej traktuję to jako przyjemność, z której od czasu do czasu można mieć jakieś profity.

Czy komponuje Pan piosenki tylko dla siebie, czy także dla innych? Czy ja wiem, czy dla innych? Piszę dla siebie, jeśli chodzi o piosenki. Ale wiem, że jest paru wykonawców, którzy od czasu do czasu również je śpiewają. Znajduję ślady tego choćby w internecie. Natomiast jeśli chodzi o duże formy muzyczne, takie jak teatr, to już nie tylko dla siebie, ale na potrzeby przedstawienia. Tak jest m.in. w przypadku "Klubu hipochondryków".

Poznań to miasto Zenona Laskowika. Kiedyś powiedział mi Pan, że Zenek to Pana guru. Jaki miał on wpływ na Pana? Szczególnie na Pana rozwój artystyczny?Bardzo duży. Jest jednym z moich trzech mistrzów. Moim mistrzem zawsze był i jest Jerzy Grzegorzewski. W sztuce aktorskiej mistrzem jest Marek Walczewski, a jakby po tej drugiej stronie, czyli myślę tu o estradzie, śpiewaniu, bezpośrednim kontakcie z publicznością, jest Zenek. Miałem z nim wielką przyjemność i radość spotkać się jeszcze w latach 80., kiedy jeszcze nie zamknął tego kiosku z napisem kabaret. Występowałem trochę u niego i pisałem dla niego piosenki. Bardzo dużo moich utworów wykorzystał w swoich trzech ostatnich programach: "Przedszkolu", "Szkole" i "Uniwersytecie". Był też program "Najlepiej nam było przed wojną". To też odpowiedź na pańskie pytanie, czy piszę dla innych. Zenek po prostu nauczył mnie bycia na estradzie.

Pamiętam Panów wspólny spektakl z końca lat 80. "Mistrzostwa Dobrej Dolly". Zapamiętałem go dlatego, że grała tam Ada Biedrzyńska, a także Cezary Pazura, Wojciech Malajkat, Olaf Lubaszenko. Wy byliście jeszcze studentami, Ada była już po studiach. Mówiliście, że ona jest już prawdziwą aktorką, a wy jeszcze nie.Ja już wtedy byłem w Teatrze Studio, bo ukończyłem studia w 1985 roku, ale jeszcze co roku spotykaliśmy się na warsztatach kabaretowych w Łazach. Przy okazji robiliśmy spektakl. Trwało to od 1982 do 1987 roku. "Mistrzostwa Dobrej Dolly" były jedynym naszym "wyczynem", który potem udało nam się pokazać w kilku miejscach w Polsce.

A jakie są plany Zbigniewa Zamachowskiego na rok 2015?
Kroi się jakiś film, ale na razie nie chcę nic mówić, bo to jest trochę palcem na wodzie pisane. Coś na co cieszę się niezmiernie, to nowa moja współpraca na scenie Teatru Narodowego z Piotrem Cieślakiem. Poprzednio współpracowaliśmy rok temu. Był to spektakl "Milczenie". Teraz będziemy robić "Królową śniegu". Jeszcze w tym roku powinna odbyć się premiera "Rewizora" Gogola w reżyserii Jerzego Stuhra w Teatrze Telewizji. Na ten projekt nie poskąpiono pieniędzy. To największa taka produkcja od lat. W teatrze Syrena gram "Klub hipochondryków" i "Zamach na Mozarta". U Emiliana Kamińskiego będę dostępny w sztuce "Intryga" Jaimie Saloma. To zabawna komedia kryminalna. Natomiast u Krystyny Jandy ciągle, rzadko bo rzadko, grywam w "Pod mocnym aniołem". To monodram z udziałem Wiktora Zborowskiego i jego córki Zosi. Natomiast w teatrze Roma wznawiamy po kilku latach oparty na twórczości Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego spektakl Jerzego Satanowskiego "Ulica szarlatanów".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski