Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debata "Głosu Wielkopolskiego": Dziuba - Lewandowski, runda I

Bogna Kisiel, Karolina Koziolek
Debata "Głosu Wielkopolskiego": Dziuba - Lewandowski
Debata "Głosu Wielkopolskiego": Dziuba - Lewandowski Waldemar Wylegalski
W listopadzie wybory samorządowe. Co do zaoferowania mają kandydaci na prezydenta Poznania? "Głos Wielkopolski" zaprosił ich do udziału w wyborczych pojedynkach. Tym razem na argumenty walczyli Tadeusz Dziuba i Tomasz Lewandowski. Oto runda I, czyli pytania od dziennikarzy. Wkrótce runda II - pytania od czytelników.

Czy przewiduje Pan likwidację niektórych szkół i ewentualnie których? Czy oświata wymaga reformy?
Tomasz Lewandowski: Jak do tej pory nie było potrzeby likwidacji szkół. Szermowanie argumentami, że jest mało dzieci i w związku z tym szkoły trzeba likwidować, było demagogią. Zgodnie z uchwałą Rady Miasta, jeśli liczba uczniów jest niewystarczająca, nie tworzy się oddziału. To lepsze rozwiązanie niż likwidacja całej placówki. Działając w ten sposób, bezpowrotnie tracimy zaplecze infrastruktury oświatowej, które niezwykle trudno będzie odbudować przy wyżu demograficznym. W okresie przejściowym można by przestrzeń szkoły wykorzystać dla pracy organizacji społecznych czy dla seniorów.

Tadeusz Dziuba: W Poznaniu brakuje szkół. Wymieniłbym trzy miejsca: Naramowice i Radojewo, Strzeszyn oraz rejon Szczepankowa. Podzielam opinię mecenasa Lewandowskiego, że nawet jeśli istnieje konieczność ograniczenia działalności niektórych szkół, to nie powinno się ich zamykać. Problem jest w wielkości obiektu - trzeba go wówczas zagospodarować do innych celów. Można tymczasowo ulokować delegaturę urzędu, żeby był bliżej mieszkańców. Widzę tam również kluby seniorów lub miejsce dla animatorów kultury.

TL: Dodatkowo zdecentralizowałbym system zarządzania oświatą i oddał więcej władzy dyrektorom. Dziś wiele zależy od znajomości dyrekcji w Wydziale Oświaty w Urzędzie Miasta. To jest system nawet nie dworski, ale feudalny.

Jak należy podejść do tematu Wolnych Torów? Jak jako kandydaci na prezydenta, widzieliby Panowie rozwój nowej dzielnicy Poznania?
TD: Jest dla mnie absolutnie oczywistym, by kluczowe tereny dla miasta były objęte miejscowymi planami zagospodarowania. W tej chwili Poznań zabudowywany jest zupełnie chaotycznie i w sposób przypadkowy. Na Wolnych Torach, jak na razie, powstało centrum handlowe pod pretekstem wybudowania dworca. Należy zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. Obszar Wolnych Torów daje szanse utworzenia tam drugiego centrum Poznania. Powinna się tam znaleźć zarówno zabudowa mieszkaniowa, usługowa oraz rekreacyjna. Konkurs urbanistyczny, który poprzedzałby uchwalenie planu, to dobry pomysł. Ważne, by konkurs nie przedłużył procedury uchwalania planu. Powinno się to zrobić jak najszybciej.

TL: Kluczowa kwestia to uchwalenie planu dla całego tego terenu. Należy odejść od pomysłu początkowo prezentowanego przez prezydenta, by podzielić teren i uchwalać plan dla poszczególnych części. Uzasadniano to faktem, iż teren ma trzech właścicieli i trudno pogodzić ich interesy. Uchwalanie planu powinien poprzedzić konkurs i to konkurs jak najbardziej otwarty. Jego wyniki powinny zostać poddane dyskusji społecznej, a wnioski z niej muszą zostać uwzględnione przy projekcie planu, co nie jest normą w naszym mieście. Co ważne: miasto powinno wywierać większy wpływ na PKP. To spółka Skarbu Państwa i można od niej wymagać koncepcji, na której wspólnocie samorządowej zależy.

TD: Zgadzam się. Suwerenem w zagospodarowaniu terenu jest władza publiczna, w tym wypadku samorząd Poznania i to on decyduje, jak zagospodarować dany obszar.

Jakie zmiany przewiduje Pan w poznańskiej kulturze. Czy to dobry pomysł, by jednostki kultury przechodziły w gestię stowarzyszeń?
TL: Kulturze dałbym więcej tlenu. Chciałbym, aby instytucje kulturalne, stowarzyszenia czy fundacje, poczuły, że władza publiczna, chcąc dotować przedsięwzięcia kulturalne, nie ingeruje w treści, choćby były one najbardziej kontrowersyjne. Po drugie zmieniłbym system finansowania kultury. Podzieliłbym pulę na dotacje dla festiwali i reszty przedsięwzięć. Co do prowadzenia instytucji kultury przez stowarzyszenia najpierw, trzeba zadać sobie pytanie, co to ma na celu. Jeśli inicjatywa nie wychodzi od samych np. aktorów, artystów, to nie widzę powodu żeby to robić. Do tej pory takie pomysły pojawiały się ze strony samorządu ze względów ekonomicznych. To niebezpieczne myślenie. Stowarzyszenie mogłoby nie mieć zahamowań, które powinien mieć samorząd, np. w kwestii wynagradzania artystów.

TD: Naszą propozycją dla kultury jest bon kulturalny. Założeniem jest, by finansować te przedsięwzięcia, które wybierają widzowie, a zarazem, by kultura była łatwo dostępna i - że posłużę się taką poetyką - by odbywała się na możliwie niskim poziomie, czyli dwa bloki dalej. Chcemy inwestować w tych, którzy w swoich środowiskach chcą być animatorami kultury. Co do odwołania szefów instytucji kulturalnych, trudno mi odpowiedzieć. Nie mam w tej chwili wiedzy, na podstawie której mógłbym wymieniać nazwiska. Nie widzę też przeszkody, żeby stowarzyszenia prowadziły instytucje kulturalne, co nie znaczy, że takie rozwiązanie chciałbym wprowadzać.

TL: Bon kulturalny to dobry pomysł, ale nie robiłbym z tego podstawowego sposobu finansowania. Finansowania kultury nie powinno uzależniać się od jej popularności, dużej publiczności.

TD: Bon kulturalny to tylko hasło wywoławcze. W ten sposób chcemy stworzyć zasób pieniędzy, do którego mógłby aplikować absolutnie każdy. Nie stoi to w sprzeczności z finansowaniem instytucji kultury. One muszą być finansowane z budżetu.

Dlaczego Poznań nie potrafi przyciągnąć dużych inwestorów? Amazon powstał w Sadach, centrum logistyczne Intermarche w Swadzimiu, VW buduje fabrykę we Wrześni. Co Poznań powinien zmienić i czy Poznaniowi powinno zależeć na dużych, strategicznych inwestorach?
TD: Fundamentalne znaczenie ma brak wyodrębnionych terenów dla rozwoju przemysłu czy wytwórczości. W rejonie Franowa jest wiele hektarów przeznaczonych pod tego typu inwestycje, niestety tereny wciąż nie są uzbrojone, nie ma dróg dojazdowych i brak nadziei na zmiany. Po drugie, trzeba tu wygodnie i tanio żyć. Kadra kierownicza nie przyjedzie do miasta, w którym nie można zaspokoić swoich potrzeb. Znam osobiście inwestorów z zachodniej Europy czy Ameryki, którzy nie wybrali Poznania, ponieważ nie ma tu szkół z wykładowym angielskim. Ważna jest również niezawodna komunikacja, szkolnictwo na wysokim poziomie, rozbudowane życie kulturalne.

TL: Z przyciągania dużych inwestycji Ryszard Grobelny zrobił miarę sukcesu gospodarczego miasta. Uważam, że miarą sukcesu nie jest przyciągnięcie jednego czy dwóch dużych inwestorów, a jeśli tak, to polegliśmy. Kraków czy Wrocław mogą pochwalić się większymi osiągnięciami. Od lat mówi się o stworzeniu na Franowie dużego centrum logistycznego. Miejska spółka WCWI miała za zadania przygotowanie infrastruktury drogowej i technicznej, tak się wciąż nie stało. Projekt leży. WCWI, mimo iż jest miejską jednostką, ma problem z uzyskaniem pozwoleń. Jeśli tak jest, to jak ma się tu znaleźć duży inwestor? Moim zdaniem dużo ważniejsze są jednak małe i średnie przedsiębiorstwa, to one budują PKB tego kraju. Zmieniłbym podejście do tych firm. Wprowadziłbym dla nich pełne preferencje. Muszą mieć przekonanie, że są solą tej ziemi. Dziś tego przeświadczenia nie mają.

TD: Warto ściągać duże firmy, dlatego że one na ogół potrzebują kooperantów. Wokół takich firm powstaje "chmura" nowych przedsiębiorstw.

Sprawdź:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski