Przed chodzieskim Sądem Rejonowym miała rozpocząć się rozprawa przeciwko Henrykowi Stokłosie. Prokuratura Warszawa-Praga oskarża byłego pilskiego senatora o pobicie trzech pracowników. Prokurator nie odczytał jednak aktu oskarżenia, bo obrona, po złożeniu trzech wniosków o umorzenie postępowania i odrzuceniu ich przez sąd, złożyła zażalenie... na odmowę umorzenia postępowania. To zażalenie rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Poznaniu. Sąd w Chodzieży musiał więc sprawę odroczyć do 28 listopada.
Obrona we wniosku o umorzenie podkreślała znikomą szkodliwość społeczną tego czynu.
- Pokrzywdzeni byli osobami karanymi, nawet gdyby było na rzeczy, że kilka godzin w jakimś garażu zostali przez pracodawcę przetrzymani, ujęci do czasu przyjazdu policji, to biorąc pod uwagę fakt, że nie żądają ścigania sprawcy, absurdalne jest kontynuowanie takiego postępowania - tłumaczyła po wyjściu z sali Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, adwokat Henryka Stokłosy.
Określiła jako żenujące to, że postępowanie było dwukrotnie przez chodzieską prokuraturę umarzane, a po 8 latach wróciła do sprawy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która przygotowała akt oskarżenia w tak zwanym procesie głównym Stokłosy, dotyczącym zarzutów o korupcję.
- Bez żadnych nowych dowodów prokuratorzy z Warszawy wpadli na pomysł, żeby ten kotlet odgrzać i jest to danie niestrawne - dodawała.
Stokłosa więził i bił?
Byłemu senatorowi postawiono zarzut pozbawienia wolności trzech byłych pracowników. Wszyscy byli mieszkańcami Tuczna, a sprawa miała miejsce 8 października 1998 roku w Śmiłowie. Pracownicy Farmutilu ukradli miał węglowy. Stokłosa za to zamknął ich w garażu, bił i zmusił do przyznania się do winy - takie zarzuty usłyszał były senator. Następnego dnia wyrzucił ich z pracy i zawiózł na policję. Cała trójka została skazana za kradzież wyrokami.
Sprawa pobicia ujrzała jednak światło dziennie dopiero w 2004 roku, kiedy to jeden z pokrzywdzonych opowiedział dziennikarzom o tym zajściu. Sprawę o pobicie przez Stokłosę prokuratura w Chodzieży umarzała dwa razy. Ostatecznie prokuratura w Warszawie wróciła do niej w 2010 roku. Ponad pół roku później odczytano akt oskarżenia, ale dalej sprawa nie ruszyła, bo były senator doprowadził do zmiany sędziego. Tym samym proces musiał ruszyć na nowo, włącznie z ponownym odczytaniem aktu oskarżenia.
Obecnie tą samą sprawą zajmuje się już... czwarty skład sędziowski i nadal nie odczytano tego aktu. Właścicielowi Farmutilu grozi do 5 lat więzienia.
Tymczasem z trzech poszkodowanych, żyje już tylko jeden. Dwaj zginęli w wypadkach samochodowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?