Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korona Kielce Lech Poznań 2:2. Znów niedosyt - Lech traci wygraną w ostatniej akcji [ZDJECIA]

Maciej Lehmann, KAS
Korona Kielce zremisowała u siebie z Lechem Poznań 2:2. Gola wyrównującego kielczanie strzelili w ostatniej akcji meczu, już w doliczonym czasie gry.

Po raz drugi z rzędu Lech na wyjeździe stracił zwycięstwo w ostatniej akcji. I tak jak w Warszawie, również w niedzielę w Kielcach stało się to po stałym fragmencie gry. O ile jednak za mecz z Legią można było chwalić poznaniaków za waleczność i ambicję, o tyle teraz trzeba ganić podopiecznych Macieja Skorżę za minimalizm i brak konsekwencji. Kolejorz właściwie podarował punkty rywalom. Mecz powinien rozstrzygnąć już w pierwszej części, kiedy Korona katastrofalnie wręcz grała w obronie.

Czytaj też:
Oceny piłkarzy Lecha po meczu z Koroną

Choć kontuzje wyleczyli już dwaj napastnicy Lecha Poznań - Zaur Sadajew i Dawid Kownacki - od pierwszej minuty meczu w Kielcach nie zagrał żaden z nich. Maciej Skorża zdecydował się wystawić taka samą jedenastkę jak przeciwko GKS Bełchatów z Kasperem Hamaleinenem w roli najbardziej wysuniętego gracza swojej drużyny. Ten wariant dobrze sprawdził się na tle solidnej obrony beniaminka. Wszystko ofensywni gracze świetnie wymieniali się pozycjami, wchodzili w wolne strefy boiska i kreowali sobie sytuacje dzięki szybkiej i kombinacyjnej wymianie podań.

- To był dobry mecz, dlatego nie chciałem robić zmian. Skoro nam brakuje trochę stabilizacji zwłaszcza w obronie postanowiłem, dać jeszcze jedną szansę tym chłopakom - mówił przed meczem trener poznańskiej drużyny.
Na początku wszystko przebiegało zgodnie z planem. Lech zaskoczył rywali tym stylem gry i tempem rozgrywania akcji. Już pierwsza akcja Kolejorza zakończyła się powodzeniem. Darko Jevtić jak rasowy skrzydłowy wbiegł w pole karne i zagrał wzdłuż bramki. Paweł Golański próbował interweniować, ale zrobił to tak źle, że praktycznie wystawił piłkę wprost pod nogi Kaspera Hamalainena. Fin bez zastanowienia, z bliska wpakował piłkę do siatki.

Szybka utrata tak zaskoczyła gospodarzy, że przez długi czas sprawiali wrażenie zamroczonych. Obrońcy Korony popełniali seriami katastrofalne błędy. Gdyby piłkarze Lecha zachowali trochę zimnej krwi, już w ciągu kwadransa mogli rozstrzygnąć losy meczu.

Świetną okazję miał w 10 min Marcin Kamiński. Po rzucie rożnym obrońca Lecha strzelił z półobrotu, ale bramkarz Korony popisał się efektowna paradą. Chwilę później Lovrencsics w dziecinny sposób odebrał piłkę obrońcom Korony, ale w sytuacji sytuacji sam na sam z Cerniauskasem nie trafił w światło bramki. To powinien być gol, po którym Koronie trudno byłoby ponownie wstać z kolan.

Tymczasem wystarczył jedna, dosyć przypadkowa akcja i chwila nieuwagi naszych defensorów, by Korona wyrównała. Z rzutu rożnego na dośrodkował, a Oliver Kapo głową pokonał Macieja Gostomskiego.

Lech co prawda w tym momencie stracił pewność siebie, ale miał jeszcze przebłyski dobrej gry i zdołał objąć prowadzenie.
W 28 min po efektownej wymianie piłek z Linettym, Szymon Pawłowski ograł dwóch obrońców Korony i pewnym strzałem po ziemi wpakował piłkę do siatki. To był piękny gol, który powinien pomóc poznaniakom uzyskać kontrole nad tym co działo się na murawie.

Tak się jednak nie stało, bo w drugiej połowie lechici grali katastrofalnie słabo. Znów zobaczyliśmy tę gorszą twarz naszej drużyny. Nie było już szybkich wymian piłek, akcji prowadzonych z rozmachem i fantazją. Lechici mieli sporo okazji do kontr, ale albo zwalniali akcji, albo w niewytłumaczalny sposób gubili piłkę, co tylko pogłębiało frustrację dopingujących ich kibiców.
Od momentu zejścia z boiska Hamalainena, w grze Lecha nie było już ani ładu ani składu. Bezmyślne wybijanie piłki na oślep, bezsensowne faule, po których gospodarze niebezpiecznie wrzucali piłki w pole karne przyniosły opłakany skutek.

Korona wyrównała w ostatniej akcji meczu wykorzystując swoją najmocniejszą broń - stałe fragmenty gry. Już przed meczem było wiadomo, że kielczanie w ten sposób strzelają najwięcej goli. A jednak nasi piłkarze nie wyciągnęli żadnych wniosków także z meczu w warszawie i po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Kamil Sylwestrzak, wpakował piłkę z najbliższej odległości.
W tych okolicznościach 2:2, trzeba niestety potraktować jak porażkę. Lech zawalił ten mecz na własne życzenie.

Korona Kielce - Lech Poznań 2:2
Bramki: 0:1 Hamalainen 5, 1:1 Kapo 16, 1:2 Pawłowski 28 , 2:2 Sylwestrzak 90+3.

Korona: Cerniauskak - Golański, Malarczyk, Dejmek, Sylwestrzak - Kiełb, JovanovićI, Marković (75. Aankour), Janota, Kapo - Chiżniczenko (53. Trytko). Trener: Ryszard Tarasiewicz.

Lech: Gostomski - Kędziora, Wołąkiewicz, Kamiński (77. Arajuuri), DouglasI - Trałka Linetty - Lovrencsics (82. Formella) , Jevtić, Pawłowski - Hamalainen (70. SadajewI). Trener: Maciej Skorża.

Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 7401

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski