Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alimenty na rodziców: Dla niektórych rodziców własne dziecko staje się skarbonką

Barbara Sadłowska
Alimenty na rodziców: Dla niektórych rodziców własne dziecko staje się skarbonką, do której sięgają
Alimenty na rodziców: Dla niektórych rodziców własne dziecko staje się skarbonką, do której sięgają 123RF
Dzieci mają obowiązek wspierania rodziców, ale alimentami tylko wtedy, gdy nie mają oni źródła utrzymania lub żyją w biedzie. Czasami pozwy składają ci rodzice, którzy nie dbali o dzieci, którzy je bili i nie uczestniczyli w codziennym życiu...

Do historii przechodzi model tradycyjnej, wielopokoleniowej rodziny, w której seniorzy mogli liczyć na opiekę do końca swoich dni? Kiedy oddanie babci, która w kapciach wychodziła przez okno i notorycznie odkręcała gaz, do domu pomocy społecznej było wstydliwym aktem ostatecznej desperacji? A może to rosnąca liczba osób, które nie mają z czego żyć? Nie na własne życzenie. Latami bezrobotnych. Albo ze skromną renciną? Jedno jest pewne, coraz więcej rodziców domaga się alimentów od dzieci. Dlaczego?

- Prędzej bym umarła z głodu, niż pozwała córkę o alimenty - wyznała pani na pewnym internetowym forum w ramach dyskusji o głośnej sprawie 70-letniej niesprawnej kobiety, która postanowiła domagać się alimentów od dzieci.

Smutna historia koleżanki po fachu
Coś w tym jest, bo wiele takich pozwów składają rodzice, którzy byli z nimi tylko z nazwy. Już przed laty mieli taką możliwość, ale wtedy nie było ich aż tylu.

Sporadyczne przypadki. Czasy były zresztą inne. Trzeba się było dobrze "postarać", żeby nie uzyskać praw do emerytury. Pamiętam łzy, rozżalenie i złość młodej dziennikarki, która właśnie rozpoczęła pracę w Poznaniu. Jej ojciec porzucił rodzinę, gdy była jeszcze malutka. Pił. Alimenty ściągał z niego komornik.

Ojciec "przypomniał" sobie o córce, gdy ta skończyła studia i podjęła pracę. Złożył pozew o alimenty i otrzymał je. Dziś może by tak nie było, bo sądy mogą skorzystać z przepisów cywilnych oraz Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, które umożliwiają oddalenie roszczenia, jeżeli jest ono sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. W sprawie wypowiedział się również Sąd Najwyższy, który wymienił nawet przykłady rażącego postępowania osoby uprawnionej do alimentów: jeżeli godzi w życie lub zdrowie członków rodziny, jej dobre imię i inne dobra osobiste, a w niedostatek popadł z własnej winy. W ocenie SN byłoby rażącą niesprawiedliwością, gdyby osoba pokrzywdzona musiała płacić alimenty osobie krzywdzącej tylko dlatego, że łączy je pokrewieństwo. Tymczasem pozwy składają osoby, którym sąd ograniczył albo odebrał prawa rodzicielskie. Porzucali dzieci, nie łożyli na nie, nie uczestniczyli w ich wychowaniu. Znęcali się, molestowali, pili... Trudno się dziwić, że tacy rodzice nie mają skrupułów i składają pozwy. Dla nich własne dziecko jest tylko skarbonką, do której można sięgnąć, gdy przegrało się własne życie.

- Powiedział, że jego rodzice się rozwiedli, a ojciec, który go wychował, już nie żyje - opowiada jeden z poznańskich adwokatów. - Teraz matka, która żyje w konkubinacie, postanowiła się domagać się alimentów od syna. Jak twierdził, ona nigdy nie chciała pracować i teraz też nie szuka pracy. Jest na utrzymaniu konkubenta. Był przerażony, nie wiedział, jak się bronić, tym bardziej że miał z żoną trochę długów.
Ale jest też druga, bardziej tragiczna strona alimentacji rodziców, których do złożenia pozwu zmusza nędza i rażąca niewdzięczność dzieci, którym dobrze się powodzi. Nawet bardzo dobrze...

Rencistka, pani Zofia* (imię zmienione) wychowała dwójkę. Wykształciła. Syn pracuje w jednej ze stołecznych korporacji, córka mieszka za granicą. Wstydzi się prosić ich o pomoc. Chociaż, gdy wykupi lekarstwa stać ją tylko na "wczorajszy" chleb i najtańsze smarowidło z marketu. Nawet do pomocy społecznej nie pójdzie, bo może by zapytali o dzieci, a wtedy musiałaby przyznać, że nie może liczyć ani na syna, ani na córkę. - Pewnie by mi radzili, że mam iść do sądu po alimenty - mówi pani Zofia. Usprawiedliwia syna, że jest tak zapracowany, że nie ma kiedy do niej przyjechać. Córkę - bo bilety lotnicze kosztują i ma małe dzieci. Pokazuje zdjęcie syna, zrobione podczas jakiejś egzotycznej wycieczki.

- W zeszłym roku mi wysłał - cieszy się. Do sądu nie pójdzie.

Niedostatek warunkiem koniecznym
Dzieci mają obowiązek wspomagać rodziców, ale alimentami tylko wtedy, kiedy ci żyją w niedostatku. I w tej kwestii również wypowiedział się Sąd Najwyższy. Takie prawo ma osoba, która nie posiada żadnych środków utrzymania oraz gdy nie może w pełni zaspokoić swoich uzasadnionych potrzeb - nie z własnej winy. Nie wystarczy jej zapewnienie wegetacji na poziomie minimum egzystencji. Ale - co ważne - przyczyną niedostatku nie mogą być zawinione przez osobę uprawnioną, czyli domagającą się alimentów matkę albo ojca.

Nie może być tak, że nie pracuje, chociaż praca jest, czy też rezygnuje z zatrudnienia. Albo, że sam doprowadził się do niedostatku, a nawet choroby, wybierając - na przykład - alkohol.

Pomoc społeczna też pozywa
- Dostałem list z MOPR-u, że mam się stawić w celu "przeprowadzenia wywiadu alimentacyjnego na rzecz ojca", bo on wystąpił o przyznanie renty socjalnej - mówi Marek. - Rzecz w tym, że gdy miałem 8 lat, sąd pozbawił ojca praw rodzicielskich. Zapewniam, że nie bez powodu. Czy on teraz może domagać się ode mnie alimentów? Jakim prawem? - zastanawiał się mężczyzna.
Bywa więc i tak, że ośrodki pomocy społecznej pozywają dzieci w imieniu rodziców.

- To zwykłe przerzucanie odpowiedzialności - oburza się Marek. W sądzie wygrał. Kosztem opłacenia prawnika i ogromnego stresu.

Warto wiedzieć, że w sprawach alimentacyjnych duże znaczenie ma też okoliczność, czy jaka jest sytuacja finansowa pozwanego "dziecka" (plus jego rodziny).

To nie alimenty
Metoda szukania innych "płatników" jest stosowana także przez domy pomocy społecznej. Zgodnie z ustawą o pomocy społecznej, pensjonariusz płaci z emerytury bądź renty. Jeżeli go na to stać... Z tym że przeważnie jego świadczenie nie wystarcza. Wówczas pierwszym ściganym jest współmałżonek. Jeżeli i on ma niewiele, obowiązek dopłaty do DPS przechodzi na dzieci i wnuki. Gdy ich nie ma albo sąd odrzuci pozew, zapłaci gmina. Takie opłaty nie są świadczeniem alimentacyjnym.

- Mamą zajmujemy się wszyscy. Ja, moje siostry i nasze dzieci. Na zmianę robimy zakupy, sprzątamy, pierzemy. Pilnujemy, żeby brała lekarstwa - mówi Anna, która nie może narzekać na nadmiar czasu. Zajmuje odpowiedzialne stanowisko, a po powrocie z pracy pomaga mężowi, który prowadzi własną działalność. Ale kiedy tylko może, jedzie do mamy. Babcia Jadwiga po śmierci męża sama wychowała i wykształciła pięcioro dzieci. Teraz czeka na pierwszego prawnuka... Jest przy rodzinie, choć współczesnej, to jednak wciąż kochającej się i szanującej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski