Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz drogi stadion. Stanęło na ponad 750 milionach

Agnieszka Świderska
Pojemność stadionu zmieniała się w ciągu budowy. Był pomysł na 50 tysięcy miejsc, stanęło na 43 tys.
Pojemność stadionu zmieniała się w ciągu budowy. Był pomysł na 50 tysięcy miejsc, stanęło na 43 tys. Marek Zakrzewski
Rozliczamy największe inwestycje ostatnich lat. Była PEKA, teraz przyszedł czas na znacznie od niej droższy, i to nie tylko kibicom, stadion miejski

Stadion miejski - największa miejska inwestycja kilku dekad. Największa i najdroższa. Dlatego po czterech latach od oddania jej do użytku wciąż budzi pytania: czy nie można było lepiej? I co ważniejsze: taniej? Startowała w budżetem 436 mln złotych. Licznik zatrzymał się na ponad 750 mln złotych.

Zobacz też:
Stadion w Poznaniu z lotu ptaka

Na pewno nie dało się już szybciej. Umowę na zaprojektowanie I trybuny POSiR, któremu szefował wtedy Janusz Rajewski, podpisał na… pięć dni przed przyznaniem Polsce i Ukrainie organizacji Euro 2012. Po konsultacji z nieżyjącym już zastępcą prezydenta Maciejem Frankiewiczem uznano, że prawdopodobieństwo nieprzyznania Polsce organizacji turnieju jest tak duże, że miasto nie powinno tracić pieniędzy na dokumentację na cały stadion.

Dwa miesiące później podpisali z tą samą firmą - Modern System Construction należącą do Wojciecha Ryżyńskiego, umowę na projekt rozbudowy całego obiektu, która w części pokrywała się z pierwszą. Za każdą POSiR zapłacił jednak osobno - 3,4 mln za pierwszą i 14,9 mln złotych za drugą.

Zobacz też:
W milionach liczą się grosze

W sumie na zaprojektowanie stadionu potrzebne było aż siedem umów i prawie 30 mln złotych. O ile koszt tych projektów nie był rażąco wysoki, to kilka milionów można było z całą pewnością zaoszczędzić. Prawie 2 mln złotych kosztowały projekty dodatkowe wynikające z wymogów podpisanej już w 2005 roku "umowy stadionowej", która określała, jak powinien wyglądać stadion na Euro; umowy, która do projektanta trafiła z kilkumiesięcznym opóźnieniem.

Kolejne 2,5 mln złotych kosztowało przeniesienie na POSiR całości praw autorskich majątkowych oraz praw zależnych do projektów, które pozwalały na wprowadzenie do nich jakichkolwiek zmian. Miasto nie musiałoby płacić, gdyby umowy z MSC były dobrze przygotowane - tymczasem kwestii praw autorskich poświęcono w nich zaledwie... dwie linijki.

- To powinna być strona albo nawet dwie - mówi Tomasz Lewandowski, radny SLD, z zawodu radca prawny.

Według niego lista grzechów POSiR jest znacznie dłuższa, a otwiera ją udzielenie MSC zamówienia z wolnej ręki, a nie w drodze przetargu. Argument, że wcześniej przygotowali projekty II i IV trybuny oraz koncepcję architektoniczno-budowlaną?

- Można było zlecić opracowanie nowej albo wykupić prawa do starej - mówi Tomasz Lewandowski. - Trzeba było zostawić sobie prawo wyboru najlepszego projektanta. I niewykluczone, że tańszego. Był na to czas. Inne miasta zaczynały od zera i też zdążyły. A już kompletnym nieporozumieniem, absurdem było zlecenie projektu architektury wnętrz. To operator powinien o tym z decydować.

I to właśnie przez takie pośpieszne, nieprzemyślane decyzje zamiast nowoczesnego stadionu z dużą powierzchnią użytkową do komercyjnego wykorzystania dostaliśmy nowoczesny betonowy schron, tyle że z piłkarską murawą w środku - dodaje Lewandowski.

- To prawda, że funkcjonalność stadionu pozostawia wiele do życzenia - przyznaje prezydent Ryszard Grobelny. - Nie zgodzę się jednak z tym, że był czas na szukanie nowego projektanta i koncepcji, bo tego czasu nie było. Czuliśmy na karku oddech Krakowa. Tylko dlatego zostaliśmy miastem gospodarzem, że mieliśmy najbardziej zaawansowaną budowę. To była gra o Euro, z której bardzo łatwo było wypaść. Ryzyko, że dla większej funkcjonalności stracimy turniej było zbyt wielkie. To nie była idealna decyzja, ale najlepsza, jaką mogłem podjąć. Wiem, dlaczego to zrobiłem i biorę za to odpowiedzialność. Zresztą nie było żadnej gwarancji, że ktoś inny zrobi to lepiej i taniej. To nasz stadion w końcu okazał się najtańszy.

Czy mógł być jeszcze tańszy? Podstawowa umowa na wykonanie rozbudowy podpisana w grudniu 2008 roku przez spółkę Euro Poznań 2012 z konsorcjum, którego liderem była Hydrobudowa, opiewała na 398 mln złotych.

Gdzie w takim razie podziała się reszta?

Pochłonęły ją roboty uzupełniające oraz "inne", jak punkty gastronomiczne za 25 milionów złotych. Tym samym stadion przy ulicy Bułgarskiej stał się jednym z najdroższych... barów w całej Europie.

A jak wyglądał rosnący w oczach rachunek za stadion?
W lipcu 2008 roku miasto podpisując umowę ze spółką Poznań Euro 2012, której powierzyło obowiązki inwestora zastępczego, w tym nadzór inwestorski nad rozbudową, zadeklarowało wspomnianą wcześniej kwotę 436 mln złotych. Trzy miesiące później było to już 495 mln złotych, na koniec 2010 roku - już 595 mln złotych, a w listopadzie 2011 roku wydatki na rozbudowę przekroczyły 700 mln złotych. I na tym wcale się nie skończyło. W roku Euro 2012 stadion pochłonął jeszcze 50 mln złotych.

Niestety, rachunek jest wciąż otwarty. Nie bez winy jest w tym nieistniejąca już spółka Poznań Euro 2012. Kiedy na początku 2011 roku gotowy był audyt dotyczący rozbudowy stadionu, spółka wydała specjalne oświadczenie, że nie wskazuje on na żadne nieprawidłowości dotyczące procesu budowy. Nie mógł ich w żaden sposób wykazać, gdyż nie dotyczył budowy, a jedynie umów zawartych przez POSiR z projektantem. Poznań Euro 2012 uniknął wizyty audytorów, ale nie kontrolerów z NIK.

Zamiast nowoczesnego stadionu mamy nowoczesny bunkier

Ciągle powtarzający się zarzut pod adresem spółki kierowanej przez Ryszarda Dembińskiego to dziennik budowy, który momentami ocierał się o fikcję. Nie odnotowano w nim m.in. zakończenia budowy jednej z dwóch trybun. Z kolei we wszystkich (!) protokołach wykonania robót stanowiących załączniki do faktur (wykonawcy płacił POSiR) inspektor nadzoru inwestorskiego podawał, że roboty były dobrej jakości, a do ich wykonania nie wniesiono żadnych uwag i zastrzeżeń.

I taki stan idealnej budowy trwał aż do września 2010 roku, kiedy to podczas odbioru końcowego protokoły zaroiły się nagle od licznych uwag. Podpisali je ci sami inspektorzy, którzy wcześniej odbierali wszystko bez zastrzeżeń.

Okazało się, że końcowy odbiór był tylko czubkiem góry lodowej. Wyszła wtedy na jaw m.in. sprawa zamontowania łatwopalnego styropianu nad drogami ewakuacyjnymi. To akurat obciążało projektanta - jak utrzymuje miasto albo wykonawcę - jak twierdzi architekt. Pękające filary na I trybunie, stanowiące realne zagrożenie dla kibiców oraz lista prawie 130 wad i usterek, które wyszły na jaw rok temu, to jednak niechlubna zasługa inspektorów nadzoru inwestorskiego.

Największą stawką gry o stadion nie było 750 milionów, ale prawo miasta gospodarza

- To były głównie błędy wykonawcze, ale to inspektorzy nadzoru inwestorskiego mieli obowiązek zajrzeć na każdym etapie w każdy element - mówi Paweł Łukaszewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Dlatego brak podkładek neoprenowych między elementami konstrukcyjnymi na I trybunie uznałem za rażące zaniedbanie ze strony inspektora nadzoru budowlanego. Jeżeli chodzi o listę wad, usterek, to może robić wrażenie, ale jak na tak duży obiekt, nie jest wcale taka długa. I co najważniejsze, POSiR jako zarządca stadionu zawsze wykonuje wszystkie nasze zalecenia.

Czytaj też:
Izabella Łukomska-Pyżalska: Poznański dekalog wstydu

Przetarg na naprawę długiej listy usterek wygrała poznańska firma Ak-Bud Kurant spółka z o.o. wpisana do rejestru przedsiębiorców w styczniu 2013 roku. Jako spółka jawna Ak-Bud Kurant wchodziła w skład konsorcjum, które budowało stadion i w czasie kiedy był objęty jeszcze gwarancją (do września 2013 roku), powinna je usunąć na własny koszt. Jako członek konsorcjum ponosiła bowiem pełną odpowiedzialność za wykonanie umowy i miasto miało prawo dochodzić od niej naprawienia usterek. Teraz robi to za ponad pół miliona złotych.

Wprawdzie z KRS wynika, że profil działalności Ak-Bud Kurant, jako spółki jawnej, to hurtowa sprzedaż drewna i materiałów budowlanych, to jednak sama firma w 2009 roku jako swoje doświadczenie na rynku budowlanym wymieniała m.in. nadbudowę trzeciego poziomu II trybuny oraz roboty budowlane polegające na rozbiórce I i III trybuny. POSiR nie widzi jednak żadnej sprzeczności.

- Firma AK-Bud Kurant spółka z o.o., która wygrała przetarg na naprawę wad i usterek, nie jest tym samym podmiotem co Ak-Bud Kurant spółka jawna, która wchodziła w skład konsorcjum wykonującego rozbudowę stadionu - mówi Łukasz Łukasz Miadziołko, zastępca dyrektora ds. rozwoju w POSiR. - Przetarg został zorganizowany i przeprowadzony zgodnie z przepisami.
Oferta Ak-Bud Kurant była jedyną, która wpłynęła.

**W piątek tylko u nas:

Czy ktokolwiek odpowiedział za błędy przy budowie stadionu? Stadion był w zainteresowaniu CBA i NIK, wciąż jest prokuratury i sądu**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski