Ratownictwo medyczne boryka się z wieloma problemami. Dla szpitali SOR-y to kula u nogi, bo generują straty. W ubiegłym roku tylko szpital przy Lutyckiej z tego powodu na minusie miał 5 mln zł. W innych placówkach sytuacja nie wygląda lepiej. I nie będzie. NFZ mniej więcej w takim samym stopniu finansuje cztery oddziały ratunkowe (trzy w Poznaniu i jeden w Puszczykowie) co nocną i świąteczną pomoc lekarską. Kłopot w tym, że z właśnie ambulatoriów pacjenci kierowani są na SOR-y i tutaj są diagnozowani, albo sami od razu tu się zgłaszają.
CZYTAJ KOMENTOWANY TEKST: SOR-y potrzebują więcej pieniędzy, by dobrze działać
Efekt? Tłumy na SOR-ach, choć w 80 proc. przypadków wystarczyłaby pomoc ambulatoryjna. W świadomości wielu pacjentów dyżury wieczorne i nocne, zapewniane przez lekarzy rodzinnych, właściwie nie istnieją. Walą na oddział ratunkowy, bo nie wiedzą na ile stan jest poważny i groźny dla życia i zdrowia. Ratownicy drżą, by w tym tłumie nie przeoczyć pacjenta, który potrzebuje pomocy natychmiast, bo może umrzeć. Powiedzmy w końcu temu: dość! Dlaczego to na linii pacjent - lekarz musi iskrzyć, skoro ktoś inny bierze za to pieniądze, by pacjent był leczony a lekarz leczył w godnych warunkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?