W jednym z kanałów telewizyjnych poświęconych życiu zwierząt można obejrzeć serial dokumentalny, którego bohaterami są niedźwiedzie brunatne i człowiek. Mężczyzna karmi miśki i dba o nie, ale nie wszystkim Kanadyjczykom to się podoba. Opiekun dostał nawet zakaz dokarmiania niedźwiedzi, z którego jednak nie skorzystał i się nie poddał. Nic dziwnego, że Yogi w trudnym świecie opanowanym przez brutalnych ludzi, musi radzić sobie sam.
Yogi debiutował w 1958 r. Obrotnemu misiowi towarzyszył zawsze mały miś Boo Boo. Nic dziwnego, duży może więcej, Boo Boo mógł się więc spokojnie utrzymać przy większym misiaku. Dodajmy, że Yogi jest złodziejaszkiem eleganckim. Nosi zieloną czapeczkę, a pod białym kołnierzykiem ma umocowany krawacik. Nic dziwnego, że spodobał się Monie Yogi, której portret zobaczył pewnego dnia w Muzeum. Mona Yogi oczywiście skwitowała zainteresowanie Misia tajemniczym uśmiechem.
Spryciarz Yogi od początku swojego życia na ekranie ma przeciwnika. Strażnik Sam Smith strzeże bezpieczeństwa Jellystone i nie ustaje w wysiłkach złapania misiów i unieszkodliwienia ich zakusów. Ale taka dwójka, jak Yogi i Boo Boo, jest prawie nie do pokonania. Yogi grasował w parku Jellystone przez 30 lat. Był bohaterem aż siedmiu seriali.
Wymyślili go Bill Hanna i Joe Barbera. Miś podobno dostał imię od Yogiego Berry, który w latach 50. był czołowym amerykańskim baseballistą. Naprawdę nazywał się Lawrence Peter "Yogi" Berra, grał dla New York Yankees. Nic więc dziwnego, że misiek - łowca kanapek, dostał imię po zawodniku! Bo gwiazdy baseballu są w USA świętością. Podobnie jak Park Narodowy Yellowstone, do którego nawiązuje nazwa misiowego terytorium Jellystone.
Do Polski Misia Yogi zaprosił Michał Sumiński, leśnik i zoolog. Pan Michał w stroju leśniczego w latach 70. i 80. XX wieku prowadził w poniedziałkowe popołudnia program telewizyjny "Zwierzyniec". Maluchy oglądały program z wypiekami na twarzach - pan Michał o zwierzętach opowiadał barwnie i zajmująco, a na końcu odcinka występował Miś Yogi. W szarych i przaśnych czasach peerelowskiej telewizji był nie lada atrakcją. O misiach pan Michał także opowiadał. Nie wiadomo jednak, czy spotkał takiego huncwota jak Yogi. Nie jest to wykluczone, bo przecież w Tatrzańskim Parku Narodowym swego czasu postrachem były niedźwiedzie brunatne, przychodzące do nas wówczas z czechosłowackiej strony gór. Od pana Michała można było się dowiedzieć: że nie wolno zbaczać ze szlaku, bo niedźwiedzie unikają tych uczęszczanych przez człowieka. Nie wolno uciekać w górę, bo misiowi łatwiej jest biec do góry niż w dół, a i człowiekowi wygodniej uciekać na dół. I nie wolno wspinać się na drzewa. Miś zrobi to szybciej i bardziej profesjonalnie niż człowiek. Najlepiej jednak udawać zdechłego, bo padliny misiek nie zje. Nawet nie skosztuje!?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?