Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak wychować dzieci: Cztery sposoby

Magdalena Baranowska-Szczepańska
Barbara Dzikowska z Poznania wraz z całą rodziną.
Barbara Dzikowska z Poznania wraz z całą rodziną. Fot. WALDEMAR WYLEGALSKI
Beata, Barbara, Magda i Dorota to cztery mamy z Wielkopolski, które biorą udział w programie „Mama kontra Mama”. Ostatni odcinek pojawi się w niedzielę w telewizji TVN. Bohaterki opowiedziały „Głosowi” o swoim modelu wychowania dzieci i o tym, co zrobić, by cała rodzina czuła się szczęśliwa. Historia Barbary Dzikowskiej z Poznania zaczyna się bardzo smutno.

– Matka mnie porzuciła, nie chciała mnie – wyznaje szczerze. – Błąkałam się od jednej babci do drugiej. One mnie bardzo kochały i starały się o mnie dbać, ale ja całe dzieciństwo czułam się źle. Każdego dnia brakowało mi mamy. Śniłam o niej, marzyłam. Chciałam, żeby była. Dlatego już jako mała dziewczynka postanowiłam, że zrobię wszystko, aby moje dzieci miały szczęśliwe dzieciństwo, nigdy ich nie opuszczę i będę im każdego dnia powtarzała, jak bardzo je kocham. Chciałabym, żeby teraz moja mama, z którą nie mam żadnego kontaktu, zobaczyła, że mimo piekła dzieciństwa, stworzyłam szczęśliwą rodzinę – mówi kobieta i dodaje, że nie wie czy jej mama jest w stanie ją rozpoznać.– Moje rodzeństwo spotkał podobny los, też zostali porzuceni, brat ostatecznie trafił do domu dziecka.

Barbara Dzikowska jest dziś mamą czworga dzieci: 12-letniego Kacpra, 7-letniej Weroniki, 3-letniego Dawida oraz niespełna półtorarocznej Sandry.

Basia zawsze marzyła o licznej rodzinie. Dziś jej marzenie się spełniło. – Czwórka dzieci to moje poczwórne szczęście. Kiedy pomyślę, że obecnie w Polsce co piąta para ma problem z poczęciem dziecka, to jeszcze bardziej doceniam to, co mam – mówi Barbara i przyznaje, że dla wielu rodzina wielodzietna wciąż kojarzy się z patologią. – Moje wszystkie dzieci urodziły się dlatego, że wraz z mężem bardzo ich pragnęliśmy. Dbamy o nie, kochamy je, są czyste i najedzone. Jesteśmy szczęśliwi i dobrze nam ze sobą – mówi. – Może dlatego, że sama przeszłam trudne chwile w swoim dzieciństwie teraz jeszcze bardziej doceniam mojego męża i dzieci.

Recepta Basi: serce matki to podstawa wszystkiego
Czwórka dzieci to jednak nie tylko poczwórne szczęście, ale także poczwórne obowiązki. Basia przyznaje, że czasu dla siebie nie ma praktycznie wcale.
– Nie maluję się, bo nie mam na to czasu. Wciąż mam za to mnóstwo do prania i prasowania. Ale dla każdego dziecka zawsze muszę znaleźć choć chwilę – opowiada.

Z Weroniką i Kacprem wyplata więc gumeczkowe bransoletki, z młodszym synkiem bawi się na dywanie, po którym raczkuje najmniejsza Sandra. Kacper jest także miłośnikiem kloców Lego.
– Czasami, kiedy widzę, że jest nieco zazdrosny o młodsze dzieci, zamykam się z nim w pokoju i układamy klocki. Oglądamy ludziki i budujemy niezwykłe pojazdy. Syn wtedy jest bardzo szczęśliwy, otwiera się i opowiada mi o wszystkim. Na co dzień, gdy wraca ze szkoły i staram się dowiedzieć, jak tam było, nie chce o tym mówić. Wtedy mówię mu, jak bardzo matczynej troski brakowało mi w moim dzieciństwie i jak bardzo wtedy marzyłam o tym, by ktoś się mną zainteresował. On to już rozumie. To mądry chłopak – dodaje.

Największą pasją Barbary jest bieganie. Zaraziła nim całą swoją familię. Starsze biegną razem z mamą, młodsze jadą w wózku.
– Po czterech ciążach mam nieco kilogramów do zrzucenia, ale siłę i kondycję mam wciąż bardzo dobrą – przekonuje i zwraca uwagę, że w tej naszej rozmowie o rodzinie do tej pory omijałyśmy męża. – Nie miałabym tego wszystkiego, gdyby nie mój mąż. Jest dobrym ojcem, świetnym partnerem. Wiele razy udowodnił, że można na nim polegać. Kiedy byłam w szpitalu, to świetnie radził sobie z dzieciakami. Obiadu co prawda nie ugotuje, ale wszystkich nakarmi kanapkami – opowiada.

Pani Basia prowadzi firmę sprzątającą, sama także pracuje jako sprzątaczka. W weekendy dodatkowo sprzedaje ubrania. Dzieci uczy przede wszystkim samodzielności i odpowiedzialności. – Nie uznaję kłamstwa – mówi stanowczo. – Nie mam wypracowanych, książkowych metod wychowawczych. Często kieruję się intuicją. Z doświadczenia wiem, że każde dziecko jest inne, ale każde potrzebuje od mamy miłości, zrozumienia i czasu. Tego nie da się niczym zastąpić.
Recepta Doroty: kochamy dzieci takie jakimi są
Dorota Małkowska wraz z mężem Krzysztofem i dwójką dzieci mieszka w Gnieźnie. Kuba ma już 14 lat, Maja skończyła 8. Rodzina uwielbia podróże i wycieczki. – Mamy to szczęście, że mieszkamy w wyjątkowym mieście. Tu cała historia początków Polski jest na wyciągnięcie ręki. Staramy się wychowywać nasze dzieci tak, by poszerzały swoją wiedzę i wiedziały wszystko to, co każdy mieszkaniec Gniezna powinien wiedzieć – mówi pani Dorota i dodaje, że mąż z synem to także lokalni patrioci. Zacięcie kibicują gnieźnieńskiej drużynie hokeja na trawie i wspierają żużlowych zawodników. – Uwielbiamy rodzinne wycieczki. Najpierw je planujemy, potem na nie jedziemy, zwiedzamy, rozmawiamy, a później je wspominamy, oglądamy zdjęcia. To jest dla naszej całej rodziny nie tylko lekcja historii i przyrody w jednym, ale doskonały sposób na wspólne spędzanie czasu.
Mama Dorota jest jak lwica. Czuwa, by dzieciom nie stało się nic złego.

– Jestem bardzo wrażliwa na punkcie bezpieczeństwa związanego z internetem. Przestrzegam moje dzieci przed pułapkami, które czyhają w sieci – mówi mama Kuby i Mai.
Dorocie zależy na tym, by w dzieciach zaszczepić ciekawość. – Oni mają teraz tyle możliwości. Mogą robić co tylko chcą, muszą mieć jednak wiedzę i odpowiednie wychowanie – tłumaczy mama i dodaje, że wiele osób pochodzących z małych miast ma kompleksy. – My ich nie mamy, czujemy się dumni z tego, że mieszkamy w Gnieźnie.

W rodzinie Doroty i Krzysztofa podstawą jest rozmowa.
– Nie ma u nas konfliktowych sytuacji, jest zawsze rzeczowa wymiana argumentów. - przekonuje. - To świetnie się sprawdza. Nigdy też nie wartościujemy i nie mówimy, że ktoś jest w czymś lepszy czy gorszy. To nie jest potrzebne, bo nic nie zmieni. Nasze dzieci kochamy za to, jakie są i akceptujemy je ze wszystkimi wadami i zaletami.
Dorota przyznaje, że czasami ma wrażenie, że jest nad-opiekuńcza. – Mam jednak poczucie, że jestem dobrą mamą. Może nie idealną, bo takich chyba wcale nie ma, ale wiem, że moje dzieci mnie kochają i szanują. I nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chcą – dodaje.
Recepta Beaty: najważniejsza jest konsekwencja
Beata Wieczorek kocha muzykę i śpiew. Miłość tę zaszczepiła w swoich dwóch córkach: 20-letniej Monice i prawie 12-letniej Olivii. Obie są uzdolnione muzycznie. Starsza rozpoczęła właśnie studia teatralne i musicalowe w Wielkiej Brytanii. Mąż pani Beaty wyjechał do pracy, ona została z najmłodszą córką.
– Zostałyśmy we dwie i musimy się dogadać, choć to wcale nie jest łatwe, bo córka zaczęła dorastać – opowiada pani Beata, śpiewająca katechetka, która wraz z rodziną mieszka we wsi Golina pod Jarocinem.
– Jestem dumna z moich córek, ale jestem także bardzo wymagająca i to zarówno wobec siebie, jak i innych – mówi. – Moje dzieci nie mają taryfy ulgowej. Muszą się starać.
Pani Beata podpisała z młodszą córką kontrakt. Oparty jest on o 12 praw dziecka. Córka może zwracać mamie uwagę, jeśli ta się do niego nie stosuje.

– Jestem w stanie przyznać się do tego, że popełniłam błąd, ale również wymagam tego samego od Olivii – mówi pani Beata. – Kodeks działa, uporządkował życie, ale niech wszyscy nie myślą, że zmiany zaczną się pojawiać z dnia na dzień. Na to potrzebny jest czas – tłumaczy mama.
Duża różnica wieku między córkami sprawia, że pojawia się zazdrość. To dotyczy głównie młodszej córki, która widzi w swojej starszej siostrze autorytet. – Podstawą do rozwiązywania wszelkich niesnasek jest zawsze rozmowa. Każdy ma prawo przedstawić swoje argumenty – mówi B. Wieczorek. – Tłumaczę to zawsze młodszej córce. Ona wie, że wszystko, co robię, wynika z troski i miłości do niej.

Która nastolatka lubi sprzątać? Której nastolatce chce się uczyć?
– To codzienne problemy, z którymi każda mama nastolatki musi się zmierzyć – przyznaje mama Olivii. – Jeśli chcę, by córka uporządkowała pokój i ułożyła pościel w kostkę, to dlatego, że chcę, by miała porządek. Rzucona w kąt bluzka musi trafić do szafy, nawet jeśli zmuszona jestem powtórzyć moją prośbę kilka razy. Sama za nią tego na pewno nie zrobię.
Beata mówi jednak, że jest jednak także i taką matką, z którą można pograć w karty i gry planszowe.
– Czasami przed kolacją siadamy w kuchni i właśnie tak spędzamy czas. Jest też buziak i przytulanie, ale podstawą mojego wychowania jest konsekwencja - podkreśla mama rozśpiewanych córek.
Recepta Magdy: zaufanie, ale pod kontrolą rodziców
Magda Borkowska stara się poświęcać swoim dzieciom każdą wolną chwilą. Mieszka w Poznaniu.
– Moim zdaniem wszystkie problemy wychowawcze rodzą się z jednego powodu, z powodu braku czasu – mówi mama 10-letniego Nikodema oraz 5-letniej Martyny. – Chcę przeżywać z moimi dziećmi każdą ważną chwilę, ważną dla mnie i dla nich. Teraz mamy ze sobą bardzo dobry kontakt i mam nadzieję, że jak niebawem syn wejdzie w okres dojrzewania, to też tak będzie. Chciałabym, aby zawsze wiedział, że może do mnie przyjść i opowiedzieć o każdej sprawie – mówi mama.
Magda to szalona i wyluzowana mama. Była kiedyś barmanką, dziś prowadzi własną działalność. Wspólnie z mężem mają wiele pasji, między innymi działają w fundacji zajmującej się ratowaniem psów rasy golden. Przyjmują zwierzęta w ramach domu tymczasowego i przystosowują do dalszej adopcji. Cała rodzina lubi aktywnie spędzać czas. Syn uprawia kanadyjkarstwo, a mąż gra w piłkę nożną. – Staramy się równo poświęcać dzieciom czas, żeby nie było między nimi zazdrości i konfliktów – opowiada mama. – Czasami widzę, jak syn z córką pięknie potrafią się bawić, ale bywają dni, gdy się kłócą.
W domu obowiązuje zasada plusów i minusów. Każde dziecko ma swoją tablicę, na której oznaczane są dobre i złe uczynki i zachowania.

– To naprawdę działa – zaznacza pani Magda. – Polecam ją wszystkim, którzy nie wiedzą, jak mobilizować swoje dziecko.
Mama Nikodema i Martyny twierdzi, że podstawą wychowania jest zaufanie. Musi być jednak ono kontrolowane.
– Dziecku trzeba dać swobodę, musi się uczyć na błędach, ale nad wszystkim musi czuwać rodzic – uważa i dodaje, że warto też spojrzeć na siebie i zastanowić się czego komuś brakowało w dzieciństwie. – Każdy sam wie, że np. miał za mało rozmów z rodzicami, albo byli oni zbyt surowi. Powinien z tego wyciągnąć wnioski i nie powtarzać błędów swoich rodziców na własnych dzieciach.

Pani Magda wygrała odcinek „Mama kontra mama”. Otrzymała w nagrodę 10 tysięcy złotych. Przeznaczy je na wakacje. – Marzy nam się Hiszpania. Chcemy zobaczyć Barcelonę – zdradza. – Na pewno się tam wybierzemy!
Ostatni odcinek programu zostanie wyemitowany w niedzielę, 12 października o godzinie 18 na antenie TVN. a

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski