Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledczy łaskawi dla wnuczka, który sprzedał swoich dziadków

Łukasz Cieśla
Sprawa Jakuba C. została umorzona w prokuraturze
Sprawa Jakuba C. została umorzona w prokuraturze Marek Zakrzewski
Jakub C. sprzedał mieszkanie należące do dziadków, a za pieniądze pojechał na wycieczkę do Egiptu i kupił samochód. Prokuratura początkowo postawiła mu zarzuty przywłaszczenia mienia. Potem jednak się z nich wycofała, twierdząc, że... nie wiadomo nawet, czy wnuczek otrzymał jakieś pieniądze ze sprzedaży.

Absurdalnie brzmiące uzasadnienie o umorzeniu sprawy napisała asesor Anna Chrobak z poznańskiej Prokuratury Rejonowej Poznań Grunwald. Jej przełożony prokurator Piotr Kotlarski tłumaczy, że to sformułowanie jest lapsusem. I broni decyzji pani asesor, którą sam zresztą zaaprobował.

O sprawie Jakuba C. pisaliśmy w "Głosie" kilka miesięcy temu. Wtedy nie znaliśmy wszystkich szczegółów. Nowych informacji dostarczyła nam sama prokuratura, a konkretnie zadziwiająca decyzja o umorzeniu sprawy.

Z tego dokumentu wynika, że Jakub C. kilka lat temu wpadł w kłopoty finansowe. Potrzebował pieniędzy. Jak wyjaśniał w prokuraturze, w ich uzyskaniu pośredniczył Mariusz T. To doradca finansowy, który był bohaterem naszych tekstów z piątku i soboty o udzielaniu dziwnych pożyczek. Wnuczek, nie mając zdolności kredytowej, zgodził się, by pożyczkę wziął tajemniczy "pan Rafał". Wiele wskazuje, że to znajomy Mariusza T.

- Pan Mariusz powiedział, że Rafał, który wziął na siebie pożyczkę, domaga się jej spłaty - mówił wnuczek na przesłuchaniu. Dodał, że to Mariusz T. był pomysłodawcą sprzedaży lokalu dziadków. Ostatecznie wnuczek sprzedał nie swoje mieszkanie.

Miał do tego prawo, bo dziadkowie udzielili mu pełnomocnictwa. Prawie 86-letni dziś małżonkowie twierdzą jednak, że nie spodziewali się, że wnuczek wykręci im taki numer, bo mieli do "Kubusia" pełne zaufanie. Poza tym nie wyrażali zgody na zagarnięcie pieniędzy.

Ostatecznie mieszkanie kupił mężczyzna, który jest bratem jeszcze innego znajomego Mariusza T. Kwota transakcji wyniosła 285 tys. zł. Z akt śledztwa wynika, że część tej sumy poszła na spłatę pożyczki zaciągniętej przez wnuczka, a część dostał w gotówce. Za pieniądze ze sprzedaży mieszkania dziadków pojechał na wycieczkę i kupił samochód, do czego sam się zresztą przyznał.

Mariusz T., który według relacji wnuczka był inicjatorem sprzedaży mieszkania, twierdzi, że ta sprawa go nie dotyczy. Mówi tak, choć z dokumentów jasno wynika, że przelał wnuczkowi ze swojego konta 60 tys. zł. T. zapiera się, że to niemożliwe.

Mariusz T. przyznaje jednak, że sprawę wnuczka zna. W rozmowie z nami stwierdził, że jego zdaniem wnuczek oszukał dziadków, a kasę za mieszkanie po prostu "przewalił".

Wnuczek przyznał się do zagarnięcia pieniędzy. Dla prokuratury to jednak zbyt słaby dowód winy

Z prokuratorem Piotrem Kotlarskim, zastępcą prokuratora rejonowego Poznań Grunwald, rozmawia Łukasz Cieśla

Na jednej stronie decyzji o umorzeniu śledztwa czytamy, że Jakub C. za pieniądze ze sprzedaży mieszkania kupił samochód i wycieczkę do Egiptu. Z lektury następnej strony wynika już, że sprawę trzeba umorzyć, bo, jak napisała pani asesor, nie wiadomo, czy podejrzany w ogóle dostał jakąkolwiek kwotę. Przecież to absurd.

Z treści całości uzasadnienia wynika, że Jakub C. dostał pewne pieniądze ze sprzedaży, ale istnieją niedające się usunąć wątpliwości, co do kwoty, jaką otrzymał, nie natomiast, że pieniędzy nie otrzymał.

Czyli wziął pieniądze ze sprzedaży mieszkania?

To nie ulega wątpliwości. Ale podstawą umorzenia było to, że dziadkowie świadomie zgodzili się na sprzedaż mieszkania, chcąc dopomóc mu w jego trudnej sytuacji finansowej.

I zgodzili się również na zagarnięcie przez niego pieniędzy?

Tak wynika z wyjaśnień Jakuba C.

To jest wersja tylko jednej osoby!

Jakub C. już w 2007 roku otrzymał szerokie pełnomocnictwo na sprzedaż, które dawało mu prawo negocjowania ceny czy wyboru kupca. Nie było mowy w tym pełnomocnictwie, że te pieniądze miał przekazać dziadkom.

A była mowa, że mógł je zabrać?

To też nie wynika z pełnomocnictwa. Dziadkowie zdawali sobie sprawę z trudnej sytuacji wnuka i chcieli mu pomóc. Z materiału dowodowego wynika, że byli świadomi, jaka jest sytuacja Jakuba C.

Rozmawiałem z dziadkami, dwoma wujkami i matką Jakuba C. To w sumie pięć osób. Wszyscy powiedzieli, że nie było zgody nie tylko na sprzedaż mieszkania, ale tym bardziej na wzięcie przez Jakuba C. pieniędzy. Mamy sytuację, w której wersja jednej osoby kłóci się z relacją pięciu osób. Komu dać wiarę?

Dziadkowie nie kwestionują faktu, że udzielili pełnomocnictwa. Pełnomocnictwo zostało udzielone właśnie do sprzedaży mieszkania. Tak więc obecnie podnoszenie przez rodzinę faktu, że nie było zgody na sprzedaż, nie jest prawdą.

A może po prostu - co podkreśla rodzina Jakuba C. - on bezwzględnie wykorzystał miłość oraz zaufanie swoich dziadków i ich oszukał?

Na podstawie zebranego w sprawie materiału dowodowego nie ustalono, aby Jakub C. działał podstępem w rozumieniu prawa karnego, a tylko takie zachowanie jest przestępstwem.

Wie Pan jaka była świadomość i stan zdrowia dziadków?

W toku postępowania nie ustalono, aby dziadkowie byli w takim stanie zdrowia, który uniemożliwiałby im samodzielne i swobodne podejmowanie decyzji czy też uniemożliwiałby ocenę dokonywanych przez siebie działań. Z pewnością jednak przy podejmowaniu decyzji wobec osób najbliższych w grę wchodzą uczucia.

Jeden z członków rodziny po przeczytaniu uzasadnienia umorzenia śledztwa stwierdził, że wasz asesor wcielił się w rolę obrońcy Jakuba C.

Osoby pokrzywdzone, po zapoznaniu się z treścią uzasadnienia, mają prawo do zaskarżenia decyzji prokuratora, zwłaszcza jeżeli nie zgadzają się z decyzją. Prokurator wyjaśniał stan faktyczny na podstawie możliwych do ustalenia okoliczności, a wszelkie niedające się usunąć wątpliwości ma obowiązek rozstrzygać na korzyść podejrzanego.

Wnuczek sam przyznał, że kupił samochód i pojechał do Egiptu. Wystarczy sprawdzić dowód zakupu pojazdu i dokumenty z biura podróży.

Dla odpowiedzialności karnej koniecznym byłoby ustalenie, że przeznaczył na to pieniądze pochodzące ze sprzedaży mieszkania. A tego nie zdołano ustalić.

Przecież sam się do tego przyznał!

Wyjaśnienia podejrzanego są ocenianie w oparciu o całość materiału dowodowego zebranego w sprawie. Samo przyznanie się nie decyduje ani o odpowiedzialności karnej, ani o tym, czy zaistniało przestępstwo.

Skoro wnuczek miał kłopoty finansowe, to nie mógł z innego źródła, niż ze sprzedaży mieszkania dziadków, kupić samochodu i wycieczki.

Odtworzenie wszystkich przepływów związanych z jego transakcjami jest praktycznie niemożliwe.

Czyli rozumiem, że podobnie jak Jakub C., mogę sprzedać mieszkanie mojej rodziny, zagarnąć pieniądze, a prokuratura nic mi nie zrobi?
To wszystko zależy od ustaleń między stronami danej transakcji.

Dlaczego twierdzenia jednego podejrzanego bardziej was przekonują niż wersja pięciu innych osób?

Sama liczba osób jeszcze nie przesądza o ich wiarygodności. Istotne jest to, że pełnomocnictwa udzielono. Dziadkowie nie chcieli się przeprowadzać. Mogli więc wyrazić zgodę na sprzedaż, by pomóc wnuczkowi w jego kłopotach finansowych. Takie musiały być motywy działania dziadków.

Czyli brak zakazu w pełnomocnictwie pozwala na wzięcie pieniędzy?

To jedna z wersji, zgodna z wyjaśnieniami podejrzanego.

Wy interpretujecie wszystkie okoliczności na korzyść Jakuba C.

Tak bym tego nie ujął. To umorzenie zostało wydane z uwagi na brak dostatecznych dowodów.

Finał sprawy jest taki, że Jakub C. mieszka u teściów, a jego dziadkowie i matka pozostali w sprzedanym przez niego mieszkaniu. Grozi im, że trafią na bruk.

Pozew o eksmisję jeszcze nie został rozstrzygnięty.

W sprawie sprzedaży mieszkania pojawia się nazwisko Mariusza T. W 2010 r., czyli dwa lata po sprzedaży mieszkania, przelał Jakubowi C. 60 tys. złotych "z tytułu rozliczenia za mieszkanie". Jakie to pieniądze?

Nie ustaliliśmy źródła pochodzenia tych pieniędzy.

Przesłuchaliście w tej sprawie Mariusza T.?

Prokurator uznał, iż przesłuchanie tej osoby nie jest konieczne.

"Jakub C., składając wyjaśnienia, oświadczył, iż na pomysł sprzedaży mieszkania wpadł pan Mariusz". To cytat z waszych akt.

Żadna umowa notarialna nie obejmuje osoby Mariusza T.

No tak, bo może występował jako taki "cichy udziałowiec" w tej transakcji.

Rola Mariusza T. nie została wyjaśniona, bo ta osoba nie występuje oficjalnie w dokumentach.

Kim jest mężczyzna o imieniu Rafał, który wziął na siebie pierwszą pożyczkę, zapewne pod zastaw mieszkania? Ponoć, żeby ją spłacić, Jakub C. sprzedał mieszkanie.

Podejrzany nie potrafił podać, kim jest "pan Rafał" i nie zdołano tego ustalić.

A w ogóle próbowaliście?

Oczywiście, że tak. Między innymi podczas przesłuchań Jakuba C.

Można było przesłuchać Mariusza T. i zapytać go o "pana Rafała" (T. w rozmowie z "Głosem“ twierdził, że nie kojarzy "pana Rafała" - dop. red.).

To jest hipotetyczne założenie. Nie wykluczam, że po złożeniu zażalenia zostaną wykonane uzupełniające czynności i być może do tego wątku wrócimy.

Czy trzeba na wasze decyzje składać zażalenie? Nie mogliście sami z siebie wykonać tych ustaleń?

Sprawa jest dość kontrowersyjna. Według nas decyzja o umorzeniu była słuszna.

Pan zna sprawę Mariusza T. I wie Pan, że Prokuratura Okręgowa prowadzi śledztwo, w którym przesłuchano kilkadziesiąt potencjalnie pokrzywdzonych przez niego osób. Dlaczego nie przesłuchaliście T. w waszym śledztwie?

Ta czynność mogłaby nic nie wnieść.

Ale tego Pan nie wie.

Nie można mnożyć bezustannie pewnych czynności, kiedy zebrany materiał daje podstawy do umorzenia.

Co by Pan powiedział dziadkom i matce Jakuba C., którzy wkrótce mogą trafić na bruk?

Że mają jeszcze możliwość dochodzenia swoich roszczeń wobec wnuczka w drodze cywilnej.

Uważa Pan, że wasze postępowanie było rzetelne i wyjaśniliście wszystkie wątki?

Jak najbardziej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śledczy łaskawi dla wnuczka, który sprzedał swoich dziadków - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski