Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Nergal Darski: Gram siebie [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Nergal podczas koncertu w Poznaniu, listopad 2013
Nergal podczas koncertu w Poznaniu, listopad 2013 Łukasz Gdak
- Po przeszło 20 latach jesteśmy wreszcie sprawnie funkcjonującym organizmem - mówi Adam Nergal Darski. Jego Behemoth wydał w tym roku głośny album "The Satanist" i od lutego nieprzerwanie zbiera kolejne żniwa swojej pracy. Wysoki debiut w amerykańskim zestawieniu Billboardu, nagroda Metal Hammer Golden Gods za najlepszą płytę i nieustanne koncerty na całym globie - to tylko niektóre z nich. O tym wyjątkowym momencie w historii zespołu rozmawialiśmy przed odwołanym koncertem w poznańskim Eskulapie.

W wywiadach, których udzielasz na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy często mówisz, że po latach pośpiechu wreszcie swobodnie dryfujesz. Co takiego się zmieniło?
Przede wszystkim świadomość. Świadomość tego kim jesteśmy, gdzie się znajdujemy i dokąd zmierzamy. Wraz z nią przyszła dojrzałość. Nie muszę już tak jak dawniej nikomu nic udowadniać. Nie musi też tego robić mój zespół. Zamiast za wszelką cenę pokazywać światu, dlaczego jesteśmy mu potrzebni, dziś po prostu jesteśmy. Tylko tyle i aż tyle.

ZOBACZ KONIECZNIE: Koncert Behemotha odwołany. Uniwersytet Medyczny boi się protestujących

Niezbyt widać tę zmianę w koncertowym grafiku Behemotha, który od wydania „The Satanist” jest nieustannie napięty. Zdaje się więc, że pod tym względem nieszczególnie zwolniliście.
Musiałbyś widzieć jak naprawdę wyglądają nasze trasy. Być może nie widać tego gołym okiem, ale ich charakter bardzo się zmienił. Od momentu naszego powrotu na scenę w 2011 roku, a w szczególności po wydaniu ostatniej płyty, gram w najbardziej komfortowych warunkach, jakie mogłem sobie tylko wymarzyć będąc muzykiem. To zdecydowanie najlepszy moment w naszej karierze. Po części wynika to z wysokiego standardu naszych kolejnych tras, a po części – z połączenia naszych osobowości. Wszystko to tworzy bardzo spójną atmosferę wokół Behemoth.

Co zaś tyczy się napiętego grafiku – jesteśmy muzykami i skoro jest duże zapotrzebowanie na koncerty, to z niego po prostu korzystamy. Od początku było dla nas jasne, że pierwszy rok po wydaniu „The Satanist” będzie bardzo intensywny. Niewiele mniej koncertów zagramy w kolejnym. Zakładam, że cały cykl zakończy się gdzieś w połowie 2016 roku. Chcemy całkowicie wykorzystać potencjał tego materiału.

Do tego jeszcze długa droga. Najbliższym wyzwaniem jest dla Was startująca właśnie krajowa trasa „Polish Satanist Tour”. Wydaje mi się, że to chyba najlepsza konstelacja, w jakiej przyszło Wam koncertować na terenie Polski. Promujecie album uznawany za Wasze najlepsze dzieło, a goście tournee również odcisnęli piętno na muzyce ekstremalnej w ostatnich miesiącach. Jak czujesz się w roli gospodarza tego teatru rozmaitości?
Świetnie. Wyjątkowość tego momentu w naszej karierze polega na tym, że wreszcie to my wybieramy zespoły, z którymi dzielimy scenę. W poprzednich latach wielokrotnie zdarzało się nam grać w towarzystwie kapel, których szczerze nie znosiliśmy. Działo się to zwłaszcza w Stanach, gdzie różnorodność wykonawców nie zawsze jest dobrze rozumiana. Do niektórych z nich pasowaliśmy jak błoto do dżemu. Traktowaliśmy jednak takie doświadczenia jako poligon.

ZOBACZ KONIECZNIE: Koncert Behemotha odwołany. Uniwersytet Medyczny boi się protestujących

Dziś koncepcja tras zawsze wychodzi od nas. Jestem osobiście odpowiedzialny za dobór zespołów, ponieważ zależy mi na tym, by ludzie otrzymywali wysokiej jakości muzykę. Wyszukuję grupy, które sprawią, że cała ta kompozycja będzie atrakcyjna, różnorodna i w pewnym sensie – dynamiczna. Mówiąc prościej, zapraszam na koncerty zespoły, których sami jesteśmy fanami. Przeważnie nie są to wykonawcy z tzw. świecznika, ale widzę w takim wyborze ogromny sens. Dla nich będzie to być może jedyna możliwość zagrania przed dużą publicznością, a dla ludzi – okazja by poznać coś, z czego istnienia czasem nie zdają sobie sprawy.

Kiedy rozmawialiśmy kilka lat temu, powiedziałeś, że nie czujesz jeszcze tego, byś ze swoją muzyką zabrnął pod ścianę. Dziś coraz częściej mówisz, że „The Satanist” może być Waszą ostatnią płytą. Nie kokietujesz?
Nie. Jeśli za jakiś czas dojdziemy do wniosku, że jako artyści nie mamy już do zaoferowania nic, co w naszym mniemaniu jest wyjątkowe, to po prostu przestaniemy grać. Wynika to z naszej szczerej i uczciwej postawy. Czy będziemy w stanie wymyślić jeszcze coś przełomowego – nie wiem. Mam określone plany na najbliższe miesiące, w tym plany wydawnicze, ale wydaje mi się, że droga do kolejnego albumu jest jeszcze bardzo długa. To, co zrobiliśmy na ostatnim krążku satysfakcjonuje mnie na tyle, że nie mam zamiaru nagrywać kolejnego z rozpędu.

ZOBACZ KONIECZNIE: Koncert Behemotha odwołany. Uniwersytet Medyczny boi się protestujących

Wiem, że wiele zespołów odcina kupony od tego, co robiły kiedyś. Nagrywają kolejną płytę tylko po to, by pojechać w trasę i sprzedać trochę koszulek, co z kolei pozwoli im spłacić kolejną ratę. Ja wiem, że nie chcę i nigdy nie będę kimś takim. Muzyka to oczywiście mój zawód, ale chcę, by w parze z nim szły kolejne inspiracje.

Wspomniałeś, że masz plany na najbliższy czas. Co stanie się, gdybyś faktycznie postanowił rozwiązać Behemoth? Będziesz zawodowym golibrodą?
Wiem co robić i na płaszczyźnie artystycznej, i na każdej innej. Barberian (Barberian Academy & Barber Shop, salon barberski, którego pomysłodawcą i współwłaścicielem jest Nergal – przyp. red.) jest jednym z moich aktualnych, pozazespołowych projektów. Czy będą z tego pieniądze? Nie wiem, ale czuję, że to dobry pomysł i podchodzę do niego z entuzjazmem. Staram się słuchać intuicji.

Cieszę się, że nie jestem dziś niewolnikiem terminów narzucanych przez kontrakty. Nie biorę udziału w cyklu robaka. Kolokwialnie mówiąc, nie chcę się zajechać. Dlatego fantastycznie jest móc robić te wszystkie inne rzeczy, w które angażuję się poza graniem w Behemoth. Świetnie jest móc nawet przez miesiąc nie wziąć gitary do ręki.

Poza macierzystym zespołem, mam też inne plany związane z muzyką. Niekoniecznie tą ekstremalną. Pozostali koledzy również prowadzą swoje indywidualne kariery, udzielają się w innych grupach. Każdy z nas potrzebuje czasem przerwy, odskoczni. I te inne zajęcia doskonale tę potrzebę spełniają.

Nie czytałem chyba ani jednej negatywnej recenzji „The Satanist”...
Ja też nie (śmiech).

To może rozpieścić niejednego twórcę. Co robicie, by sukces nie przesłonił Wam wysokiego morale?
Klucz leży w dyscyplinie. Nie zapominamy, że jesteśmy przede wszystkim muzykami. To ciężka praca, ale nie jesteśmy też mnichami. Wiemy jak smakuje whisky oraz kokaina, i nie negujemy tych atrybutów rock'n'rollowego stylu życia. Cudownie jest grać w zespole, w którym wszyscy muzycy doskonale wiedzą jak zachować odpowiednie proporcje między rozrywką, relaksem i wykonywanym zawodem.

ZOBACZ KONIECZNIE: Koncert Behemotha odwołany. Uniwersytet Medyczny boi się protestujących

Po tych ponad 20 latach jesteśmy wreszcie sprawnie funkcjonującym organizmem. Ciężko pracującym, ale nie harującym. Korzystamy z przywilejów, wiemy jak rozsądnie wydać pieniądze, które zarabiamy na graniu. Odnoszę wrażenie, że dużo więcej radości czerpiemy też z każdego wydobytego dźwięku, a także z każdej interakcji z fanami. Jeszcze kilka lat temu uwielbiałem wszystko analizować, a dziś po prostu staram się cieszyć tym, co mam: podróżami po świecie i każdą inną sytuacją, w której biorę udział. Stąd te słowa o tym, że płynę, dryfuję.

Wspomniałeś o rock'n'rollowych przywilejach. Do tej kategorii na pewno trudno zaliczyć procesy sądowe, ciężką przebytą chorobę, a ostatnio – niedowiezienie scenicznego rynsztunku Behemotha na jeden z europejskich festiwali. Jak czułeś się wychodząc przed tysiące ludzi bez charakteryzacji?
Ktoś ze znajomych napisał mi po zobaczeniu nagrań z tego występu, że dużo bardziej odpowiada mu Behemoth w wersji saute niż w całej swojej cyrkowej otoczce. Potrafię zrozumieć taką reakcję, choć jesteśmy poważnym zespołem i nie wydaje mi się, by nazywanie tego, co robimy, cyrkiem było właściwym określeniem. Dla nas samych tamten występ był bardzo ważną lekcją, podczas której wiele się o sobie dowiedzieliśmy. Mimo iż sprawiałem wrażenie zdeterminowanego, czułem się wtedy dosłownie nagi. Z powodu kawałka zbroi i jakiejś farby drastycznie spadła mi pewność siebie. To może śmieszyć, ale czuję, że my po prostu urodziliśmy się z tymi atrybutami.

Uprzedzę więc pewnie twoje kolejne prytanie: nie, w żadnym wypadku nie zrezygnujemy z makijaży i oprawy naszych występów. To zbyt ważny element większej całości.

Słowem, wciąż zależy Ci na teatralności. Ostatnio czytałem wywiad z Jerzym Stuhrem, który mówił, że swoim postaciom daje 30 procent siebie samego. Ile zatem w scenicznym show Behemotha jest Adama Darskiego?
Jestem słaby z matematyki i nie umiem tego wyliczyć. Ja po prostu gram siebie. Takiego, jakim w danym momencie jestem. Ale tych „mnie” jest wielu i nie wydaje mi się, by dało się to jakkolwiek zmierzyć.

Rzeczywistość dopisała do naszej rozmowy żenujący epilog. Po fali internetowych protestów środowisk katolickich i konserwatywnych, Behemoth nie zagra w Poznaniu w poniedziałek, 6 października. Władze Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, tłumacząc się troską o bezpieczeństwo swoich studentów i pracowników, postanowiły ulec protestującym. Trwa trasa "Polish Satanist Tour", na której zespół promuje swój dziesiąty album pt. "The Satanist". Wydana w lutym płyta zbiera znakomite recenzje i zadebiutowała na 34. miejscu amerykańskiego zestawienia Billboard 200. W listopadzie ukaże się winylowa EP'ka Behemotha pt. "Ksiądz". Znajdą się na niej niepublikowane utwory z sesji nagraniowej "The Satanist" oraz "Evangelion".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski