ZOBACZ: Były proboszcz parafii św. Wojciecha: Moje serce jest przy kobiecie... [WYWIAD]
- Tę decyzję zdeterminowało moje serce - mówi "Głosowi Wielkopolskiemu".
W połowie sierpnia w Poznaniu głośno zrobiło się o zniknięciu proboszcza jednej z najbardziej prestiżowych parafii. Funkcję tę pełnił zaledwie 28 dni. 28 lipca w poniedziałek wrzucił klucze do skrzynki pocztowej i zniknął, nie informując nikogo, dokąd się udaje ani z kim. Poprosił jedynie bliską osobę, by doręczyła do kurii list, w którym informuje, że rezygnuje z parafii. Pod listem podpisał się imieniem i nazwiskiem, bez zwyczajowego "ksiądz".
- List, w którym rezygnuję z bycia proboszczem parafii pw. św. Wojciecha, należy rozumieć jako rezygnację z kapłaństwa. Przyczyną mojego odejścia jest miłość do kobiety - przyznaje Przemysław Węgrzyn, który, jak mówi, zdecydował o wyjaśnieniu na łamach prasy niedomówień, które narosły wokół sprawy.
- Oficjalnie wciąż o tym nikt nie wie - ani arcybiskup, ani moi znajomi. Dopiero kilka tygodni po odejściu powiedziałem rodzicom. Początkowo byłem przekonany, że jedną z pierwszych osób, które się dowiedzą, będzie arcybiskup. Jednak stwierdziłem, że może lepiej będzie zamknąć tę sprawę w taki sposób - udzielając wywiadu. Podchodzę do tego z wielkim spokojem - mówi.
Nie jest to jedno z tych cichych odejść, choć na to liczył sam Węgrzyn. Głównie dlatego, że o niczym nie wiedziała rodzina. Matka byłego duchownego oraz jego ojciec chrzestny zaniepokojeni zgłosili jego zaginięcie na policję. Po drugie - były duchowny stał się rozpoznawalny, pełniąc przez ostatnie dwa lata funkcję naczelnego najstarszego tygodnika katolickiego w Polsce.
- Być może wykazałem się pewną naiwnością. Liczyłem na to, że sprawa nie zyska takiego rozgłosu. Teraz zrobiłbym to inaczej, ale z kapłaństwa się nie odchodzi dwa razy. Wydawało mi się konieczne, by się zupełnie odsunąć. Dziś napisałbym oś-wiadczenie - wyjaśnia Węgrzyn.
W świetle kościelnych przepisów Przemysław Węgrzyn wciąż jest duchownym. Abp Stanisław Gądecki wystosował do niego list, w którym prosi go o wyjaśnienie sytuacji oraz powrót. Kara suspensy, normalna w takiej sytuacji, wciąż nie została na Węgrzyna nałożona.
- Nie udzielamy żadnych informacji na temat ks. Węgrzyna - to jedyna odpowiedź, jaką przekazał nam rzecznik kurii ks. Maciej Szczepaniak.
Jak mówi prof. Józef Baniaka, socjolog z UAM, nałożenie kary suspensy i ostateczne wydalenie z kapłaństwa zazwyczaj trwa długo. Mimo iż byli księża praktycznie z Kościołem nie mają już nic wspólnego i żyją "po świecku".
- Kościół daje im czas, by jeszcze się zastanowili i wrócili - mówi prof. Baniak.
Jeśli jednak odejście spowodowane jest związkiem z kobietą, mało prawdopodobne, by tak się stało. - Z moich rozmów z byłymi księżmi wynika, że wróciliby do kapłaństwa, ponieważ dobrze czuli się w nim jako w zawodzie, ale powrót warunkowali zniesieniem celibatu - tłumaczy.
Z jego badań wynika, iż ponad połowa księży, gdyby to było możliwe, chciałaby mieć rodzinę. Z powodu tych badań profesor jest krytykowany przez Kościół.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?