Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojskowe rakiety przeciwlotnicze sprzedane firmie spod Jarocina. Jest śledztwo

Łukasz Cieśla
Prawo międzynarodowe zakłada, że takim rodzajem broni, jak rakiety "Strzała", mogą handlować jedynie rządy. Tymczasem Agencja Mienia Wojskowego sprzedała broń prywatnej firmie
Prawo międzynarodowe zakłada, że takim rodzajem broni, jak rakiety "Strzała", mogą handlować jedynie rządy. Tymczasem Agencja Mienia Wojskowego sprzedała broń prywatnej firmie Jan Kouba
Wojskowe rakiety przeciwlotnicze, sprzedawane przez Agencję Mienia Wojskowego, ostatecznie trafiły do firmy spod Jarocina. Zajmuje się ona handlem bronią. W środę wszczęto w tej sprawie śledztwo. Bo jak wskazuje ABW, rakiety nie powinny zostać sprzedane prywatnej firmie. Prawdopodobnie doszło do złamania prawa międzynarodowego.

Jak to się stało, że prywatna firma z Wielkopolski kupiła pochodzące z wojska groźne rakiety "Strzała"? To broń przeciwlotnicza, niewymagająca wysokich kwalifikacji do jej obsługi. Może być przydatna np. terrorystom. W środę prokuratura wszczęła śledztwo, by wyjaśnić sprawę.

Śledczy nie tyle jednak skupiają się na firmie spod Jarocina, ile na niedopełnieniu obowiązków przez pracowników Agencji Mienia Wojskowego. To oni zorganizowali przetarg na sprzedaż 153 "Strzał", choć rakiety nie powinny trafić w prywatne ręce. Handel tego typu bronią jest ściśle ograniczony przez prawo międzynarodowe. Chodzi o porozumienie z Wassenaar, którego Polska stała się stroną w 2003 roku. Zakłada ograniczenia w obrocie bronią konwencjonalną - tego rodzaju rakietami mogą handlować jedynie rządy.

"Bomba" wybuchła w środę, kiedy o sprawie jako pierwszy poinformował portal tvn24.pl. Szybko też pojawiły się spekulacje, że rakiety, służące do zestrzelenia samolotu, byłyby potencjalnie łakomym kąskiem dla terrorystów.

- Po zestrzeleniu samolotu na Ukrainie czy działaniach Państwa Islamskiego, sprawa takich rakiet nabiera dodatkowych kontekstów. Gdybyśmy rozmawiali o niej dwa lata temu, pewnie towarzyszyłyby temu mniejsze emocje - mówi jeden z wojskowych w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim".

Wiadomo że ten przypadek rozgrywał się pod okiem służb i instytucji państwowych. Najpierw jednak Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych z Bydgoszczy przekazał rakiety Agencji Mienia Wojskowego. Ona zorganizowała dwa przetargi na sprzedaż "Strzał" oraz urządzeń do ich obsługi. Wszystko wskazuje na to, że prywatne firmy nie powinny w nim uczestniczyć.

Wojsko pozbywało się rakiet, bo były stare. Poza tym do uzbrojenia naszej armii weszły rakiety o nazwie Grom. "Strzały" od AMW kupiła prywatna firma z Tarnowskich Gór. Potem, ponoć za kilkaset tysięcy złotych, odsprzedała je spółce spod Jarocina, również zajmującej się handlem bronią. Ma ona stosowną koncesję na taką działalność.

Firma z Wielkopolski kupiła "Strzały", bo chciała na nich zarobić sprzedając je dalej prywatnej firmie z Czech. Ta miała mieć już nawet klienta - jak się dowiedzieliśmy było to zamówienie rządowe jednego z państw. Jakiego? Tego się nie wiemy.
Transakcja do Czech została zablokowana. Bo zainteresowała się nią Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Opiniowała możliwość sprzedaży "Strzał" za granicę. Wskazała, że zgodnie z prawem międzynarodowym obrót takimi rakietami może się odbywać jedynie między podmiotami rządowymi lub posiadającymi gwarancje rządowe. ABW zawiadomiła Wojskową Prokuraturę Okręgową w Poznaniu o możliwości popełnienia przestępstwa. Wojskowi śledczy odmówili jednak wszczęcia śledztwa.

Ppłk Sławomir Schewe, rzecznik prokuratury wojskowej:
- Badaliśmy wątek przekazania tych rakiet z Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych do Agencji Mienia Wojskowego. Nie stwierdziliśmy złamania prawa.

Wojskowa prokuratura zwróciła jednak uwagę na zachowanie cywilnych pracowników AMW, którzy potem wystawili rakiety na przetarg. Ich wątek przekazała do Prokuratury Rejonowej Warszawa Centrum. Ostatecznie sprawę przejęła warszawska Prokuratura Okręgowa.

- W środę wszczęliśmy w tej sprawie śledztwo. Badamy czy pracownicy AMW przekroczyli uprawnienia sprzedając rakiety prywatnej firmie. Sprawdzamy czy było to niezgodne z prawem międzynarodowym, czyli porozumieniem z Wassenaar - podkreśla Przemysław Nowak, rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej.

Osoby znające szczegóły sprawy twierdzą, że winnych zamieszania trzeba szukać właśnie wśród urzędników wojskowych instytucji. Bo zamiast sprzedawać broń prywatnej firmie, powinni ją zutylizować (np. na poligonie).

Udało nam się dotrzeć do handlarza bronią spod Jarocina, który kupił "Strzały". Podkreśla, że prowadzi legalną działalność, ma stosowną koncesję.
- Na tym etapie nie chcę jednak komentować tej sprawy - powiedział nam przedsiębiorca.

Wiemy, że kiedy zrozumiał, że nie sprzeda rakiet do Czech, chciał je odsprzedać polskiej armii. Kontaktował się w tej sprawie z kilkoma ministerstwami. Ale podobno na razie nikt tematu nie podjął. Handlarz został więc z bronią, której nikomu nie może sprzedać. I której wcześniej nie powinien kupić ani on, ani firma z Tarnowskich Gór.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski