Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemarsze i rytuały z muzyką w tle, czyli recenzja z premiery „Open Field” Polskiego Teatru Tańca

Stefan Drajewski
Scena ze spektaklu "Open Field"
Scena ze spektaklu "Open Field" Jakub Wittchen
Po trzech pierwszych minutach można rozpoznać, że choreograf pochodzi z Izrala: zdradza go matematyczna logika i swego rodzaju marszowość

Dwie grupy tancerzy w ciszy miarowym krokiem przemierzają scenę. Ich drogi krzyżują, ale nie dochodzi do kolizji. One nie walczą o nic. W obu liczy się rytm, dokładna powtarzalność, by nie powiedzieć zgodność identyfikacyjna. Co jakiś czas z tej grypy ktoś wypada, jakby za burtę albo z kordonu i próbuje być sobą poza zbiorowością. To są chyba te tytułowe „Open Field”.

Tej mechanicznej marszowości w tle towarzyszy przepiękna i mroczna muzyka Arvo Pärta. Ale choreograf zdaje się być poza muzyką: ona nie ma nic wspólnego z ruchem. Stanowi tło. Nadar Rosano karze tancerzom przede wszystkim maszerować. A jeśli nie, to nosić ofiarę. I wtedy odwołuje się do rytuału ostatniego pożegnania albo ofiary.

Z tego homogenicznego ruchu wyrywają się jednostki, czasami pary, które próbują zdefiniować siebie. Poszukać w sobie cech, które różnią ich od grupy. I wtedy zaczyna się taniec (podobał mi się zwłaszcza duet Katarzyny Rzetelskiej i Artura Bieńkowskiego).

Oglądając „Open Field”, zastanawiałem się, na ile w Izraelu można być indywidualistą, czy można oderwać od wojny, armii, życia w ustawicznym konflikcie. Kiedy i gdzie można być sobą, na przekór religii, na przekór obowiązującym wzorcom społeczno-pilitycznym? Kiedy i gdzie można manifestować swoją inność, odrębność, osobność? Gdzie przebiega granica wolności i niezależności człowieka? Nadar Rosano nie daje żadnej odpowiedzi... Opowiada tylko.

Ta opowieść jest dość mocno wyprana z emocji. Matematyczna logika, powtarzalność marszów grup trochę męczy. Na szczęście tancerze odnaleźli się w tej precyzji i w obrazie wszystko się zgadza. Jednak w teatrze tańca nie interesują mnie automaty, ale ludzkie emocje. I tych mi zabrakło.

Emocje były w choreografii Andrzeja Adamczaka „Need Me”, która poprzedziła premierowy spektakl Nadara Rosano. I chociaż „Need Me” to kameralny duet w wykonaniu Katarzyny Rzetelskiej i Andrzeja Adamczaka, kipi emocjami i energią.

Polski Teatr Tańca: „Open Field”, chor. Nadar Rosano, muzyka: Arvo Pärt, Mogwai, The XX, M83, kostiumy Adriana Cygankiewicz, 20 września 2014 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski