Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto chciałby sobie brudzić ręce?

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Czasem nawet najbardziej szczytne ideały biorą w łeb. Czyli o tym, czy potwora można mierzyć ludzką miarką.

Jesse Tafero umierał na krześle elektrycznym przez 13,5 minuty. To straszna śmierć, powinna być natychmiastowa, przepływ prądu powinien błyskawicznie wyłączyć mózg. Tymczasem ten człowiek smażył się w bólu przez prawie kwadrans. Pomylił się strażnik, który użył gąbki gorzej przewodzącej prąd. Tafero wraz z żoną zostali skazani na śmierć za zabójstwo dwóch policjantów. Trudno się sędziom dziwić: Tafero był na przepustce z więzienia, znaleziono przy nim nielegalną broń, a na zdjęciach widać twarz, która wręcz krzyczy: winny. Sęk w tym, że winny był kolega skazańca, co wyszło na jaw już po wykonaniu wyroku śmierci. Żonę Tafero uniewinniono.

Wiele lat wcześniej, w Anglii, wyrok śmierci wykonano na Timothy'm Evansie. Zabił żonę i córkę. W jego niewinność nikt nie wierzył. Te szalone oczy... Dopiero kilkanaście lat później okazało się, że za zbrodnię odpowiadał sąsiad Evansa - John Christie, seryjny zabójca. Sprawa Evansa, którego w ramach rehabilitacji ekshumowano nawet z przywięziennego cmentarza, stała się jednym z powodów zawieszenia wykonywania wyroków śmierci w Anglii.

To fakty. Nikt z nas nie widział tych ludzi, pewnie nawet o nich nie słyszał. To w końcu jedne z nielicznych - według danych to zaledwie 3-5 procent ogółu - pomyłek sądowych. W większości wyroki śmierci wykonywane są na winnych. Oczywiście, nie licząc krajów jak Korea Północna czy powstający islamski kalifat. Ale te 3-5 procent przypadków, kiedy w cywilizowanym świecie wykonuje się wolą sądu wyrok śmierci na niewinnym, to według mnie jeden z powodów, dla których tej kary być nie powinno.
Po cichu jest to w stanie przyznać nawet jej zajadły zwolennik, oglądający "Zieloną milę". Kiedy łagodnego jak baranek czarnoskórego olbrzyma sadzają na krześle elektrycznym - szklą się oczy nawet największych twardzieli. Bo każdy już wie, że John Coffey, skazany za zabójstwo dwóch córek farmera, jest niewinny. On tylko próbował je uratować, a skazano go za zabójstwo, które popełnił biały degenerat. Coffey umiera, wyrok wykonują strażnicy, którzy pokochali go jak brata. Koniec filmu, wracamy do rzeczywistości, w której więcej ludzi zdaje się być za karą śmierci niż przeciw.

Ja, z uporem maniaka, jestem przeciw. Że to nie kara, tylko zemsta, że śmierć tylko eliminuje. I tak dalej, i tym podobne. Mogę argumentować długo, solidnie. Aż nadchodzi taki dzień, kiedy czytasz człowieku o kimś, kto zgwałcił 8-miesięczne niemowlę. Co ja piszę... To nie ktoś, to coś. I cała argumentacja bierze w łeb. Bo jak tu być ponad to, skoro samemu założyłoby się na głowę kaptur kata, żeby to coś usunąć spośród żywych.

Tym bardziej, jeśli w polskim prawie wyższą karę przewiduje się za kradzież, niż za zgwałcenie dziecka. To już większe poczucie sprawiedliwości mają więźniowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski