Do pierwszego ataku na 68-latka doszło 20 grudnia przed jego domem w Koninie. Kiedy lekarz wracał z pracy, zamaskowany bandyta nagle uderzył go w tył głowy. Na szczęście skończyło się na kilku szwach.
Zaledwie trzy tygodnie później doszło do kolejnego napadu. Gdy Orest Sudczak wychodził z przychodni w Skulsku, na parkingu zaczepił go ubrany na ciemno mężczyzna w czapce na głowie, który pchał przed sobą dziecięcy wózek. Kiedy lekarz odwrócił się został oblany w twarz żrącą substancją. Poparzony mężczyzna trafił najpierw do konińskiego szpitala, a potem został przetransportowany do kliniki okulistycznej w Warszawie. Jego stan jest stabilny, chociaż nadal nie wiadomo, czy uda się uratować wzrok 68-latka.
Oburzeni atakiem na lekarza koledzy z Wielkopolskiego Porozumienia Zielonogórskiego przygotowali specjalne oświadczenie w tej sprawie. Poza potępieniem ataku na doktora, zorganizowali też dla niego pomoc.
- Do miejsca gdzie pełnił swoje obowiązki przyjeżdżają inni lekarze, którzy go zastępują. Wszystko po to by nie pozostawiać bez opieki lekarskiej pacjentów doktora Sudczaka - mówi Zbigniew Miklas, wiceprezes WPZ. - To koleżeńskie zastępstwo jest konieczne, bo przerwanie świadczeń przez lekarza wiąże się z zerwaniem kontraktu z NFZ. Nie chcemy pozbawiać kolegi warsztatu pracy. Będziemy go wspierali tak długo jak to będzie konieczne - dodaje.
Rodzina Oresta Sudczaka o pomoc w wyjaśnieniu sprawy i odnalezienie sprawców brutalnych napaści poprosiła detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Jego zdaniem, za atakami na lekarza stoją ludzie działający z chęci zemsty.
- Sprawca jest tylko narzędziem. Ogniwem łączącym jest zleceniodawca - mówi Rutkowski. - Mamy tu do czynienia z psychopatą. Gdyby to był szanujący się przestępca zrobiłby swoje i zaprzestałby. Tu mamy atak w wyniku którego może ktoś starać się wyeliminować doktora z jego pracy. To jeden z kilku wątków. O innych nie mogę mówić ze względu na prowadzone śledztwo - mówił Rutkowski.
Detektyw twierdzi też, że dotarł do kobiety, która jest właścicielką porzuconego przez napastnika dziecięcego wózka. Natomiast przeprowadzone przez biuro Rutkowskiego badania żrącej substancji wskazały, że do ataku użyty został elektrolit uzyskany z używanego akumulatora. Nie wiadomo skąd detektyw miał próbkę substancji, która posłużyła do badań. Jak bowiem informuje Renata Purcel - Kalus, rzecznik konińskiej policji, wszystkie zabezpieczone na miejscu ślady są w posiadaniu policji. Detektyw natomiast póki co z mundurowymi się nie kontaktował.
Czytaj także:
Skulsk: Lekarz oblany kwasem siarkowym. Film
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?