Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces za śmierć dziecka. Matka domaga się odszkodowania od szpitala w Szamotułach

Agnieszka Świderska
Lekarze w szpitalu w Szamotułach cały czas zapewniali Żanetę, że nic złego się nie dzieje. Wierzyła, że urodzi zdrową córeczkę. Do dziś nie może zrozumieć, dlaczego jej Jagódka musiała umrzeć
Lekarze w szpitalu w Szamotułach cały czas zapewniali Żanetę, że nic złego się nie dzieje. Wierzyła, że urodzi zdrową córeczkę. Do dziś nie może zrozumieć, dlaczego jej Jagódka musiała umrzeć Grzegorz Dembiński
Jagódka za dwa miesiące skończyłaby rok. Nie dostała takiej szansy. Zmarła, gdyż według jej rodziców, zbyt późno podjęto decyzję o cesarskim cięciu. Za śmierć dziecka domagają się od Szpitala Powiatowego w Szamotułach 700 tys. złotych odszkodowania. W czwartek w Sądzie Okręgowym w Poznaniu odbyła się pierwsza rozprawa.

Ich pierwsze wyczekiwane dziecko, o które starali się dwa lata, od życia dzieliło zaledwie kilkadziesiąt minut.

Cztery miesiące wcześniej w Szpitalu Wojewódzkim przy ulicy Lutyckiej w Poznaniu starsza siostra Żanety, matki Jagódki, urodziła synka. Nie bez problemów. Kiedy tylko zaczęły się kłopoty z tętnem dziecka, natychmiast przeprowadzono "cesarkę".

- To były sekundy - zeznała siostra Żanety. - Mój synek żyje.

Tamtej nocy, z 10 na 11 listopada 2013 roku, kiedy rodziła Żaneta, nieprawidłowy zapis KTG (graficzny zapis czynności serca)
położna według jej relacji miała zauważyć około godziny #5 rano. Pomoc przyszła jednak dopiero godzinę później.

- Nie wiemy, dlaczego nasza córeczka nie żyje - mówił na sali sądowej ojciec Jagódki. - Najpierw usłyszałem od lekarza, że zawinęła się pępowina, później, że miała wadę serca, a z sekcji zwłok wynika, że przyczyną były trudności z krążeniem i odklejone łożysko.

Ciąża przebiegała prawidłowo. Nawet przez moment nie była zagrożona. Dwukrotne badania prenatalne wykluczyły jakiekolwiek poważne wady. Na świat z małym opóźnieniem (kilka dni po terminie) miało przyjść zdrowe dziecko. W mieszkaniu na Jagódkę czekał już pokój.

Żaneta była jeszcze w szpitalu, kiedy pochowano jej córeczkę. Po śmierci dziecka nigdy nie doszła do siebie. Nawet jej zgodne do tej pory małżeństwo zawisło przez moment na włosku: nie potrafili rozmawiać o śmierci Jagódki.

Kolejna rozprawa zaplanowana jest na grudzień. Mają na niej zeznawać lekarze i położne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski