Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trochę techniki i się gubimy

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Pierwszy był tak mały, że ścięcie go kwalifikowało się już pod aborcję. Ale jak się w lesie pełnym grzybów widzi tylko muchomory, to i borowik wielkości intelektu Teda Bundy’ego do koszyka się nada.

Później, kiedy wzrok już przywykł do rażącej zieleni (powinni coś z tym zrobić, wybetonować, czy coś) było już lepiej. Tu grzybek, tam grzybek, ten jak spodek, tamten jak patelnia. Aż trafił się taki, co to ni przypiął, ni przyłatał. Zawsze je omijałem. Bo ja z tych co zbierają dla siebie prawdziwki i kozaki wyłącznie. A jak ma wpaść gość, którego nie cierpię (nie mówię, żeby tacy bywali, ależ skąd!), to te czerwone, z białymi kropkami. A tu się taki żółtawy trafił, od spodu miodowo-oliwkowy.
Kiedyś by problemu nie było. Zrobiłoby się na masełku, poczęstowało sąsiada, jeśli przez dwa dni zachowywałby postawę wyprostowaną i przyjazną, znaczy: grzyb jadalny.

Ale zdaje się, że naiwni sąsiedzi wymarli. Na sobie próbować głupio, bo pod koniec długiego urlopu wątroba staje się szczególnie bliska…

W kieszeni był jednak telefon – nie żaden moro, nie mchem porośnięty. Ot, zwyczajny smart fon. Wiadomo: bez spodni człowiek z domu wyjść może, ale bez drugiego mózgu (wiem, wiem: obiecywałem, że w te wakacje to naprawdę sobie technikę odpuszczę. Ale zrozumcie: siła wyższa). Pstryk, pstryk, wrzucamy do sieci (o dziwi: las taki, że cywilizacji ni widu, ni słychu, ale zasięg jak złoto – pewnie dla dzików). I jeszcze zdjęcie jakiejś żabki co to nie słyszała o francuskich przekąskach i zupełnie nic sobie z człowieka nie robiła…

I jak się nie zacznie. Dwie koleżanki, co to im na urodziny już strach 100 lat życzyć (bo się o życzenie rychłego zgonu gotowe obrazić), zaraz grzybiarza do starych grzybów delikatnie przyrównały. Inna wytknęła, że człowiek pewnie pierwszy raz na grzybach i z tej ekscytacji zaraz się chwali.

I jak tu o pomoc Polaka prosić, z jego niezgłębionej mądrości grzybowej skorzystać, skoro on zaraz złośliwie przygaduje? Jakbym zdjęcie sromotnika dał, to by pewnie zachęcili, że takie pieczarki to najlepiej z denaturatem smakują. Jednakowoż denaturat mniej szkodzi.

Jedna taka mówi: to maślak. Dobre sobie. Baba otruć pewnie chce.

Ale doktor Google (z telefonu, a jakże) mówi, że maślak. Pstry na dodatek. Miodówka znaczy. Kto by tam jednak wierzył telefonom.

Pokazałem w sanepidzie wszystko co podejrzane było. A pani mi mówi: maślak, pstry. A to borowik szlachetny, już trochę przejrzały. A to koźlarz babka.

A to? Człowiek podtyka pod nos zdjęcie grzybka, co to ładny był, ale tak podejrzany, że w koszu skończył. A to.. a tego niech pan nie je. Krowiak.

Głupi też się znajomych w sieci o tego grzyba pytałem. Od czci i wiary odsądzili. Ale nie znali, widocznie grzyb nie z rodziny.
To już lepiej telefonu pytać. Zwłaszcza, że technika mocno do przodu poszła. Jeszcze dwa lata temu, wybrawszy się grupą wyposażoną w trzy bardzo technologicznie zaawansowane aparaty, skończyliśmy z grzybami trzema w koszyku i w środku lasu, gdzie komórka każdemu kierunek inny wskazywała. A tu proszę: grzybka podpowiedziała, drogę do samochodu nawet wskazała.

Tyle tylko, że auto już widać było (prościutko na zachód wystarczyło iść), a ta głupia się wydziera: kieruj się na północ.

Hmmm, może to jednak nie był maślak?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski