Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kompozytor Roman Maciejewski - outsider z wielkopolskim rodowodem

Marek Zaradniak
Roman Maciejewski w Hollywood zamiast komponować do filmu, wolał grać w kościele
Roman Maciejewski w Hollywood zamiast komponować do filmu, wolał grać w kościele Archiwum Wojciecha Maciejewskiego
Roman Maciejewski uważany jest za jednego z największych kompozytorów XX wieku. W przyszły piątek (5 września) po raz pierwszy w Berlinie zabrzmi jego "Requiem".

Choć urodził się w Berlinie, był Wielkopolaninem. Z Radomicka koło Leszna pochodziła jego matka. I dlatego w Lesznie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości osiedliła się rodzina Maciejewskich

Roman Maciejewski (ur. 1910 r.) uważany jest za jednego z największych, choć może ciągle niedocenionych przez świat kompozytorów XX wieku. W przyszły piątek po raz pierwszy w Berlinie zabrzmi jego najważniejsze dzieło "Requiem. Missa Pro Defunctis".

- To niepowtarzalna okazja, aby wreszcie w Niemczech, w mieście, w którym się Roman Maciejewski urodził, wykonane zostało jego "Requiem" dedykowane ofiarom wojen wszech czasów. To wykonanie będzie miało zarazem niezwykłą symbolikę - niemiecki chór uważany za jeden z najlepszych chórów radiowych Europy, polska orkiestra z ziemi bliskiej Maciejewskiemu, międzynarodowi soliści i polski dyrygent. Zamknęło się jakieś koło. A przesłanie we wrześniu 2014 jest niezwykle aktualne - uważa Wojciech Nentwig, dodając, że w 2008 roku utwór ten został wykonany nad grobem Maciejewskiego w kościele św. Antoniego Padewskiego w Lesznie, a wkrótce potem w Poznaniu w Auli UAM na inaugurację Poznańskiej Wiosny Muzycznej. Nentwig nie ukrywa, że nad zorganizowaniem koncertu w jednej z najważniejszych muzycznych metropolii świata pracował od roku. W tym samym czasie w Berlinie odbywa się jedna z największych imprez muzycznych świata - Berliner Festwochen. Tego dnia odbędzie się w stolicy Niemiec wiele koncertów, ale "Requiem" będzie wykonane w jednej z najbardziej prestiżowych sal berlińskich.

- Jedziemy najpierw na próby do Lipska, a potem przyjeżdżamy do Berlina, gdzie możliwy będzie tylko soundcheck. Nawet nie próba generalna i od razu gramy koncert - mówi dyrektor Filharmonii Poznańskiej.

Ulubieniec hrabiego
W rodzinie Maciejewskich było trzech braci. Roman był najstarszy. Gdy miał 6 lat, pobierał lekcje fortepianu u profesora Goldenweisera w berlińskim Konserwatorium Juliusa Sterna. Gdy zamieszkali w Lesznie, Bronisława Maciejewska uczyła muzyki, a jej mąż prowadził zakład krawiecki. Młody Roman uczęszczał do gimnazjum im. Jana Amosa Komeńskiego, a w wolnych chwilach grywał na organach w miejscowej farze. Pewnego dnia zadyrygował w pobliskich Pawłowicach chórem harcerskim. Obecny na koncercie hrabia Krzysztof Mielżyński zachwycił się umiejętnościami młodego artysty i ufundował stypendium, które pozwoliło mu na kształcenie się w Konserwatorium Poznańskim w klasie fortepianu prof. Bohdana Zalewskiego. W Poznaniu również dyrygował chórami. Stąd w 1931 roku przeniósł się do Warszawy, by studiować kompozycję u profesora Kazimierza Sikorskiego. Po roku relegowano go z uczelni. Maciejewski stanął na czele strajku, jaki studenci zorganizowali w obronie rektora - Karola Szymanowskiego, który ostatecznie zrezygnował z kierowania uczelnią. Dzięki koneksjom z Józefem Beckiem i jego żoną Roman Maciejewski wyjechał na tournée na Bałkany.
W 1934 roku opuścił Polskę na stałe. Jego pierwszym przystankiem był Paryż. Studiował tam u słynnej kompozytorki Nadii Boulanger. Porwała go także cyganeria artystyczna. Uważano go za ulubieńca salonów. Spotykał się z Igorem Strawińskim i z Rubinsteinami. Uchodził za niezłego kompana.

Szwedzka żona z Londynu
W 1938 roku Maciejewski został zaproszony na koncerty do Londynu. Tam nawiązał kontakt ze słynnym choreografem Kurtem Joosem, który zaangażował go jako pianistę i kompozytora. Zaproponował też napisanie muzyki dla dwóch baletów. W rezultacie pobyt Maciejewskiego w Londynie znacznie się przedłużył. Kompozytor związał się z jedną z tancerek Elvi Gallen i w 1938 r. wzięli ślub. W sierpniu 1939 roku przyjechali do Szwecji, by Elvi mogła przedstawić męża rodzinie. Mieszkali tam do rozpadu małżeństwa. Był rok 1951 roku i wtedy Roman Maciejewski skorzystał z zaproszenia Artura Rubinsteina i wyjechał do USA. Podczas pobytu w Szwecji w czasie wojny co miesiąc w radio grał utwory Chopina, których wykonywanie w Polsce było zabronione przez Niemców. W 1948 roku założył Związek Polaków w Szwecji, który m.in. niósł pomóc uciekinierom z Polski.

W Hollywood wytrzymał miesiąc
Roman Maciejewski miał niezwykle żywy temperament. Swym optymizmem zarażał innych, chociaż tryb jego życia nie nastrajał do radości. Był człowiekiem niezwykle skromnym. Wyrzekł się robienia kariery artystycznej. Wolał skupić się głównie na własnym rozwoju tak duchowym, jak i fizycznym, a także doskonaleniu swojej twórczości.

Zresztą przez sporą część życia zmagał się z ciężką chorobą - owrzodzeniem jelit, dwunastnicy i żołądka. Kiedy lekarze stwierdzili, że nie są w stanie mu pomóc, postanowił leczyć się sam. Zmienił tryb życia i odżywianie. Uprawiał sport, praktykował jogę i medytację, co sprawiło, że stopniowo wyszedł z choroby. Zmienił się również wtedy jego światopogląd. Tak filozofia życia, jak i poglądy na sztukę. Szukał głębszego sensu życia i celu, dla którego warto by poświęcić pracę. Odrzucał propozycje ze strony różnych instytucji i ludzi, którzy zapewniali mu majątek i karierę artystyczną. A o jego utwory zabiegali najwięksi. Artur Rubinstein, który grywał jego utwory, sprowadził go do Los Angeles i u którego mieszkał Maciejewski, oczekiwał w zamian koncertu fortepianowego. Nie doczekał się jednak, bo kompozytor był już wtedy pochłonięty pracą nad "Requiem". Gdy Samuel Goldwyn zaproponował mu stanowisko dyrektora muzycznego w wytwórni filmowej w Hollywood po miesiącu powiedział - nie i wybrał... posadę organisty w kościele polskim w Los Angeles. Raz tylko wyświadczył przysługę przyjacielowi, który nie zdążył napisać muzyki do filmu. Zdaniem Maciejewskiego muzyka filmowa nie pozwala kompozytorowi na szczere wypowiedzenie się, bo musi być podporządkowana innym zadaniom.
Nie to miejsce, nie ten czas
Praca nad "Requiem" trwała 15 lat, bo kompozytor nie wytyczył sobie żadnego terminu. Zresztą nie lubił żadnych terminów. "Requiem" to największy utwór oratoryjny XX wieku. W pierwotnej wersji trwał 2 godziny i 20 minut. Ostatecznie trwa 2 godziny, a do jego wykonania potrzeba co najmniej 200 osób.

Roman Maciejewski marzył, aby prawykonanie utworu odbyło się w zburzonej Warszawie. Komisja Programowa Warszawskiej Jesieni zaakceptowała już go. Pracowały nad nim Chór i Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Krakowie pod batutą Jerzego Gerta. Próby trwały trzy miesiące, gdy dyrygent zachorował. Wtedy zastąpił go sam kompozytor. Lecz gdy data wykonania się zbliżała, 20 września 1959 roku, Wydział Kultury Komitetu Centralnego PZPR zgłosił zastrzeżenia do religijnego charakteru i łacińskiego tekstu utworu. Szybko zareagował wtedy ówczesny przewodniczący Radiokomitetu Włodzimierz Sokorski. Zorientował się, czym to grozi i udało mu się przekonać towarzyszy z KC.

Prezentacja "Requiem" podczas festiwalu nastawionego głównie na awangardę wywołała biegunowo różne reakcje.

- "Requiem" powstawało w dziwnych i nietypowych okolicznościach. Nie tylko ze względu na to, jak długo Maciejewski je tworzył, ale także na przesłanie duchowe. Bo przecież będąc bardzo chory, powiedział: - Panie Boże, gdy dasz mi czas i trochę życia, będę pisał wyłącznie muzykę sakralną. Wykonanie tego na Warszawskiej Jesieni było kompletnym nieporozumieniem, bo koniec lat 50. to rozkwit awangardy. Wtedy zaczęli komponować Górecki i Penderecki. Był już Lutosławski. A tu nagle pojawił się utwór bardzo konwencjonalny. Napisany romantycznym językiem. Bo przecież pamiętajmy, że pełna jego wersja trwa 140 minut. To było niewłaściwe miejsce na jego prezentację. Wtedy wrzucenie tego tradycyjnego dzieła między awangardzistów było wyjątkowo niefortunne. To dzieło zasługiwało na inne potraktowanie. I być może właśnie to spowodowało, że to dzieło na długi czas przebywało w ukryciu - komentuje Wojciech Nentwig.

Requiem w Polsce i w świecie
Na szczęście w ostatnich latach "Requiem" było już niejednokrotnie wykonywane i zostało nagrane przez zespoły Filharmonii Narodowej pod Tadeuszem Strugałą na płyty wydane przez Polskie Nagrania. Było spektakularne wykonanie "Requiem" Maciejewskiego w Los Angeles w roku 1975, w roku 2010 w Londynie zespołami BBC dyrygował Michał Dworzyński. To berlińskie będzie trzecim, znaczącym wykonaniem w światowej metropolii muzycznej.
Po sukcesie "Requiem" w Los Angeles Maciejewski opuścił USA i udał się na pustynną wyspę La Graciosa na Wyspach Kanaryjskich. Tam pod wulkanem rozbił namiot, ale... pojechał do Szwecji. Planował, że odwiedzi stare kąty. Kupił mieszkanie, w którym spędził resztę życia. Zmarł 30 kwietnia 1998 w Goteborgu, ale zgodnie ze swoją wolą spoczął na cmentarzu w Lesznie.

W berlińskim koncercie wystąpią Orkiestra Filharmonii Poznańskiej, MDR Rundfunkchor Leipzig oraz Wioletta Chodowicz - sopran, Agnieszka Rehlis - mezzosopran, Martin Homrich - tenor i Adam Palka - bas. Zadyryguje Łukasz Borowicz. Moderatorem prowadzącym koncert w dwóch językach będzie Krzysztof Zanussi. Pomysłodawcą koncertu jest dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig. Bilety na ten koncert kupić można jeszcze na www.eventim.de

Młodszy brat Zygmunt studiował romanistykę. Mieszkał w Poznaniu. Był jednym z pierwszych spikerów rozgłośni Polskiego Radia. Grał w teatrze. Brał udział w słuchowiskach w radio i w spektaklach Teatru Telewizji. Oglądaliśmy go m.in. w serialu "Kolumbowie rocznik 20" oraz w filmach "Con Amore" i "Sekret Enigmy". Zmarł w 1999 r.

Najmłodszy jest żyjący do dziś Wojciech. Studia polonistyczne ukończył na UAM w Poznaniu. W 1945 zadebiutował w rozgłośni poznańskiej Polskiego Radia. Współpracował z "Głosem Wielkopolskim". W 1946 roku w radio został kierownikiem redakcji literackiej, a potem kierownikiem artystycznym rozgłośni. Z Polskim Radiem pożegnał się, gdy nastał stan wojenny. Zajął się porządkowaniem i popularyzacją dorobku brata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski