Tragedia w Okonku, małym miasteczku na północy wielkopolski, w powiecie złotowskim. W środę po południu w mieszkaniu wielorodzinnego domu przy ul. Lipowej 25-letnia kobieta znalazła zwłoki swojego 27- letniego męża i 1,5 rocznej córeczki. Na miejsce natychmiast wezwana została policja.
Zobacz też: Tragedia w Okonku: 25-latka znalazła w domu zwłoki dziecka i konkubenta
- Kobieta, która znalazła zwłoki swojego męża i córki, poprosiła sąsiadów o pomoc. I to właśnie oni zawiadomili policję. Na miejsce zostali wysłani funkcjonariusze z Okonka. Komendant powiatowy powołał specjalną grupę dochodzeniowo-śledczą, która do późnych godzin nocnych prowadziła działania w mieszkaniu. Zostali przesłuchani świadkowie oraz zabezpieczono ślady - informuje Maciej Zając, rzecznik złotowskiej komendy policji.
Prokuratura wyklucza jednak udział osób trzecich.
- Mieszkanie było zamknięte od wewnątrz. Na miejscu nie było śladów przemocy - mówi Anna Pacholik, prokurator rejonowy w Złotowie.
Sprawdź także: Tragedia w Okonku: Znaleziono zwłoki ojca i piętnastomiesięcznego dziecka
Na razie prokuratura nie zdradza więcej szczegółów, choć najbardziej prawdopodobna jest wersja, że najpierw życie straciła córka, a potem ojciec popełnił samobójstwo. Co jednak było przyczyną śmierci dziewczynki? Czy to ojciec ją zabił, czy umarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku? Tego jeszcze nie wiadomo.
- W piątek przeprowadzona będzie sekcja zwłok i wtedy powinniśmy poznać dokładne przyczyny śmierci dziecka i ojca - dodaje prokurator.
Dom, w którym doszło do tragedii, znajduje się za miastem, na uboczu. Prowadzi do niego polna ścieżka. Ale wszyscy mieszkańcy o niej rozprawiają.
- Coś musiało się tam wcześniej wydarzyć z małą, a ojciec nie mógł tego znieść. Może spadła ze schodów, może wypadła mu z rąk - spekulują ludzie na ulicy.
W starym budynku przy Lipowej 47 mieszka 5 rodzin. W czwartek do południa panuje w nim kompletna cisza. Nikt z sąsiadów nie otwiera drzwi. Po chwili pojawia się jednak lokatora mieszkająca na I piętrze, jak się okazuje, tuż nad mieszkaniem, w którym wydarzyła się tragedia. Pani Ewelina była przy tym, jak otwarto do niego drzwi.
Zobacz też: Tragedia w Okonku: 25-latka znalazła w domu zwłoki dziecka i konkubenta
- Tomek siedział i na rękach trzymał Nikolę. Wybiegłam, nie mogłam na to patrzeć - mówi i płacze.
Kobieta przyjaźniła się z 25- letnia Anną i jej mężem Tomaszem. Dlatego pomagała dostać jej się do mieszkania.
- Ania wróciła z pracy około 6.30 rano z nocnej zmiany. Nie miała kluczy więc pukała do drzwi. Tomek jej nie otworzył. Była pewna, że śpią. Nie chciała ich budzić i poszła spać do mamy - opowiada.
Sąsiadka z dołu wróciła gdzieś po 14. Tym razem zaczęła walić w drzwi. Wtedy była już mocno zaniepokojona tym, że mąż jej nie otwierał. Lokatorka z góry usłyszała to pukanie i dlatego zeszła na dół.
- Już wtedy wiedziałam, że stało się coś złego. Wezwałyśmy znajomego i on otworzył drzwi - opowiada.
Pani Ewelina przyznaje, że już przed południem czuła niepokój.
- Tomek teraz nie pracował, leczył kolano po operacji. Do południa okna od strony podwórka zazwyczaj były uchylone, a mała Nikola często siedziała na widoku i bawiła się laptopem. Tym razem żaluzje były opuszczone, a okna zamknięte.
Kobieta nie jest w stanie pojąc tego, co się stało. Nie wierzy w to, że ojciec zabił córeczkę.
Zobacz też:
- To była porządna i zgodna rodzina. Wprowadzili się do nas jakieś siedem miesięcy temu. Cieszyliśmy się, że są młodzi, Pieniędzy im nie brakowało, mieszkanie wyremontowali. A on kochał małą nad życie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?