Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień Baby: Makabreska na koniec lata

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Baba knedle pierwsze ze śliwkami ugotowała, a dziad prawdziwki z lasu przyniósł. I ciemniej coraz wcześniej jest. I coraz później jasno się robi. A wszystko to wpływ decydujący na nastrój baby ma. Stara się co prawda endorfin parę rano złapać, świtem na rowerze jeżdżąc, ale z trudem jej to przychodzi. Bo mgiełki jesienne nad polami się snują i żurawi już nie.

– E, babo, jesienią się przejmujesz, a to problem żaden nie jest – przyjaciółka jedna na spotkaniu babskim się odezwała, gdy baba słowami grafomańskimi świat obecny opisała. – Problemów prawdziwych nie masz, bo dziecko dorosło i do szkoły w poniedziałek nie idzie.

– No właśnie, do szkoły pójdą i znowu gorzej będzie – ponuro baba rzekła. – Korki na ulicach, samochodem jeździć się nie da…

– Nie bądź egoistką taką – koleżanka na ziemię sprowadzić babę próbowała. – Pomyśl o nas, matkach uczniów. Możesz wyobrazić sobie, jakie wydatki mamy i jakie przed nami? I nerwów ile, bo wywiadówki znów się zaczną, stopnie, uwagi…

– Też egoistką jesteś – przyjaciółka ze świata innego całkiem oceniła. Z Australii owa na urlop przyjechała właśnie i mądrości różne miała z racji studiów psychologicznych. – O dzieciach myśl, jaki to stres dla nich do szkoły wracać. Zastanów się, jak te pierwsze wrześniowe dni im umilić…

– Umilić? – inna z koleżanek wątek podchwyciła. – W sensie na lody zabrać czy do kina?

– Może być ewentualnie – „Australijka” protekcjonalnie głową pokiwała. – Ale jeszcze lepiej coś wychowawczego nabyć, zwierzątko na ten przykład. Opieki się dziecko nauczy i odpowiedzialności też.

Zaraz wrzawa się podniosła, że jak się dziecko prezentem takim znudzi, to na rodziców psie obowiązki spadają. A jak oni odpowiedzialności się nie nauczyli, to stworzenia w schronisku lądują.

– A na jaki smutek pociechę narazimy, jak taki kotek na ten przykład padnie – kolejny głos rozsądku polskiego się odezwał, ale australijska psycholożka nie ustępowała.
– Przeżyłam to na własnej skórze – przyjaciółka Basia westchnęła smutno. – Kupiliśmy Zosi żółwia na początku roku szkolnego. Młodziutkiego i zdrowego ponoć. Zdechł po paru tygodniach. Ile ona się napłakała, jak go grzebaliśmy w ogródku…
Na te słowa koleżanka, w życiu służbowym weterynarz, aż pobladła, co babę zadziwiło, że wrażliwa taka na śmierć zwierząt pozostała.

– Dlaczego… dlaczego nie zadzwoniłaś? – ledwo wydukała.

– Na pogrzeb żółwia przyjechać chciałaś? – tym razem Basia się zadziwiła.

– Nie, tylko one… – weterynarka nadal z trudem mówiła. – One… w październiku w sen zimowy zapadają…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski