Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bite, poniżone, bez środków do życia. Wiele kobiet doświadcza przemocy

Marta Danielewicz
Coraz więcej osób przestaje być obojętnych na krzywdę wobec kobiet. To dobrze
Coraz więcej osób przestaje być obojętnych na krzywdę wobec kobiet. To dobrze 123 RF
Na scenę wchodzi kobieta i mężczyzna. Z pozoru wydają się miłą parą. Mąż adoruje żonę, obrzuca ją komplementami. Można by nawet rzec, że to udane małżeństwo. Nagle ten widok zasłania kurtyna. Za nią słychać krzyk, płacz, wyzwiska, aż wreszcie... uderzenie. Kurtyna w górę, twarz kobiety zasłaniają duże czarne okulary. Pod nimi kryją się siniaki. To nie scena ze sztuki teatralnej. To prawdziwa scena z życia małżeńskiego, która jest codziennością w wielu polskich domach. W samym Poznaniu Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie wydaje rocznie 700 niebieskich kart, które alarmują: "w tym domu przemoc jest na porządku dziennym". A przecież ile jest jeszcze osób, dla których przemoc domowa to wciąż wstydliwa prawda.

- Pomysł na akcję narodził się w momencie, gdy zgłosiła się do nas agencja reklamowa Radna, która chciała przygotować wolontaryjnie taką kampanię - tłumaczy Urszula Nowakowska, dyrektor Fundacji Centrum Praw Kobiet. Na ulicach, lecz także w gazetach można zobaczyć plakaty ze sławnymi aktorkami: Tamarą Arciuch, Joanną Koroniewską, Grażyną Wolszczak, które mają siniaki na twarzach, przecięte wargi lub podbite oczy. Z pozoru plakaty wyglądają jak zaproszenia na najbardziej znane sztuki, "Szkołę żon", "Poskromienie złośnicy", "Sceny z życia małżeńskiego". Tak naprawdę są zaproszeniem do tego, by przerwać domową przemoc samemu, zgłaszając się do fundacji.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia ofiarami przemocy jest już ponad jedna trzecia kobiet na całym świecie. Kobiet w wieku od 15 do 44 lat umiera więcej na skutek stosowania siłowych argumentów niż na raka, malarię czy w wypadkach drogowych. W Polsce w 2012 roku odnotowano 77 tysięcy aktów przemocy domowej. A to tylko statystyki odnoszące się do przemocy fizycznej. Dlatego też Fundacja Centrum Praw Kobiet, istniejąca od ponad 20 lat rozpoczęła nietypową kampanię, angażującą znane polskie aktorki pod hasłem "Przerwij spektakl przemocy".

- Wsparcie aktorek podczas kampanii przełamuje wiele stereotypów. Pokazuje, że przemoc rozgrywa się często blisko, jest tuż za naszymi drzwiami i od nas, świadków, zależy, czy zostanie przerwana. Uświadamia, że przemoc jest "demokratyczna", a jej ofiarami mogą być także osoby z życia publicznego - tłumaczy Urszula Nowakowska.

Akcja ma podwójne przesłanie. Z jednej strony chce pokazać kobietom, które są ofiarami przemocy domowej, że są miejsca, gdzie mogą się zgłosić i uzyskać pomoc. Z drugiej zaś apeluje do tych, którzy są świadkami takich zdarzeń, aby nie byli obojętni i reagowali, interweniowali, kiedy widzą, że np. sąsiadka czy znajoma doznaje przemocy. Jak mówi dyrektor Fundacji Centrum Prawa Kobiet, to, co dzieje się za ścianą naszego mieszkania, w wypadku przemocy w rodzinie, to także nasza sprawa, a reagując, możemy uratować komuś życie.

- Są takie sytuacje, że trzeba reagować nawet wbrew woli pokrzywdzonej, która może być zastraszona, bać się sama wezwać policję. Kobiety często same obwiniają się za sytuację w domu, starają się tłumaczyć zachowanie sprawcy, kryją go. Kiedy nie mają wsparcia w innych, świadków, którzy chcieliby zeznawać w ich sprawie, ich sytuacja obiektywnie może być bardzo trudna i sprzyja temu, że albo kobiety same się wycofują, albo sprawy są umarzane, kiedy je zgłoszą na policją - komentuje Urszula Nowakowska. Zdarzało się więc, że do poznańskiego MOPR-u niejednokrotnie przychodziły te same kobiety, który zostały pobite przez swych mężów, partnerów, kochanków.

- My, kobiety, mamy zbyt duży dar wybaczania. Nieraz zdarzało się, że pojawiała się u mnie ta sama kobieta, która nie mogła ostatecznie zdecydować się, by odejść od męża. Staraliśmy się jej pomóc, ale za każdym razem wycofywała pozew rozwodowy z sądu. Bardzo trudno pomóc takim osobom, które tak naprawdę nie chcą sobie pomóc - tłumaczy Lidia Leońska, szefowa poznańskiej placówki. Dlatego też kobiety, które są ofiarami przemocy, potrzebują przede wszystkim wsparcia. Nie tylko ze strony najbliższych, ale też ze strony instytucji, do których decydują się zgłosić.

- Bardzo ważne jest więc to, by świadkowie reagowali, nie odmawiali zeznań, wykazywali się empatią i okazywali wsparcie pokrzywdzonej kobiecie. Nie powinni obwiniać i krytykować jej zachowania, nawet jeśli trudno jest im je zrozumieć. Oprawca często wmawia ofierze, że sama jest sobie winna, przekonuje, że nikt jej nie uwierzy, izoluje ją od bliskich jej osób - przekonuje Urszula Nowakowska.

Przemoc domowa nie ogranicza się tylko do tej fizycznej. To również znęcanie się psychiczne, seksualne, a coraz częściej ekonomiczne (przemoc ekonomiczna wiąże się z uzależnieniem od środków jednej ze stron w małżeństwie). Te ostatnie najtrudniej udowodnić. Tutaj nie wystarczy obdukcja czy orzeczenie lekarskie. Mimo to coraz więcej kobiet zgłasza się też z takimi problemami.

- Myślę, że świadomość jest coraz większa. Niebieska Karta, którą wydajemy, służy też jako działania profilaktyczne. Staramy się nie tylko rozmawiać z ofiarami, ale też z oprawcami. Niestety, tylko niewielka liczba osób znęcających się nad kobietami chce współpracować- tłumaczy Marek Lasota, koordynator rejestru niebieskich kart w poznańskim MOPR-ze. Niestety, dużą bariera jest też czas procesu. To sąd wydaje ostateczną decyzję, jaki los czeka skrzywdzoną kobietę.

- Wiele kobiet nie ma środków do tego, by odciąć się grubą kreską od poprzedniego życia. Nie mają stałej pracy, z oprawcami łączą je kredyty. Niestety, nasze rozwiązania prawne nie sprzyjają temu, aby problemy kobiet maltretowanych były szybko rozwiązywane. Policja wciąż nie ma wielu uprawnień, by szybko i sprawnie działać, np. wydając nakaz opuszczenia domu albo zakaz zbliżania się - komentuje Urszula Nowakowska. Kobiety, które doświadczają przemocy, muszą często żyć jeszcze długi czas pod jednym dachem z oprawcą. Nie mają zapewnionej pełnej opieki i ochrony. Często jedynym wyjściem z takiej sytuacji jest zgłoszenie się do Centrum Interwnecji Kryzysowej. Niewiele osób decyduje się tam jednak przeprowadzić.

- Takie kobiety czują się często jeszcze bardziej stygmatyzowane. Nie dość, że są ofiarami, to muszą jeszcze opuścić swój dom. Oczywiście, niektórym podoba się pobyt w takim ośrodku, bo mają zapewnione kompleksowe wsparcie - tłumaczy Marek Lasota.

- Kampanie takie jak ta i informacje na temat miejsc, gdzie można uzyskać pomoc, jakie ukazują się w mediach, przyczyniają się do tego, że coraz więcej osób dzwoni. Czasami wprost powołują się na naszą kampanię: "Przerwij spektakl przemocy". Stąd wiemy, że nasza akcja działa - zauważa Urszula Nowakowska i dodaje, że na szczęście coraz więcej osób przestaje być obojętna na krzywdę kobiet. Zdarza się, że dzwonią do fundacji, pragnąc zachować anonimowość z różnych względów.

- Dostaliśmy telefon od syna jednej z kobiet, która jest bita przez męża. Prosił nas o radę. Co ma zrobić, by przerwać ten rodzinny dramat. Jego mama uważa, że nie potrzebuje pomocy, a syn martwi się, że pewnego dnia dojdzie do tragedii. Wspólnie opracowaliśmy plan działania, który mam nadzieję, że doprowadzi do przerwania przemocy . Czasami same interweniujemy po anonimowym zgłoszeniu - dodaje U.Nowakowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski