Bo to niestety prawda, że (jak pisze autor) gdyby Polaków zapytać o Zaolzie, to refleksja najczęściej pisana byłaby językiem peerelowskich podręczników i dotyczyłaby "polskiej agresji na rozrywaną przez Hitlera Czechosłowację" i "krótkowzrocznej sanacyjnej polityki ministra Józefa Becka i marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza".
Tyle wiemy o Zaolziu. O historii, granicach, ludziach, nie mówiąc o genezie samej nazwy. Jarosław jot-Drużycki w swoim "Hospicjum Zaolzie" maluje nam obraz tej ziemi, bliskiej nam z tysiąca powodów, z czego najważniejszym jest współodczuwanie czegoś na kształt "ducha pogranicza".
Całą tę książkę definiuje dziejowy problem, który autor zebrał w jednym akapicie: "Ten niewielki obszar wielokrotnie przechodził z rąk do rąk i to w ciągu życia jednego tylko pokolenia. Kto się urodził tu na początku XX wieku jako poddany Franciszka Józefa, to już w kilka lat później znalazł się w Polsce, by po dwóch miesiącach przeżyć najazd czeskich legionistów. Niebawem ponownie znalazł się pod polską administracją, ale tylko do konferencji w Spa, której decyzje sprawiły, że mógł ochoczo wziąć się za wznoszenie gmachu I Republiki. Po osiemnastu latach, nie zmieniwszy od dnia narodzin miejsca zamieszkania, znalazł się w Rzeczpospolitej, by w rok niecały stać się mieszkańcem Wielkoniemieckiej Rzeszy. Jeśli przeżył ten okres - ponownie w jego progi zagościła Czechosłowacja, a jak zamykał powieki, żegnając się ze swym rodzinnym domem, zapłakała Republika Czeska nad śmiercią swego obywatela".
Chodzimy z Drużyckim po Czeskim Cieszynie, dworcu, knajpach i zaułkach. To po to, by poznać ludzi lepiej niż tylko zgrabnie przywołany przez autora - potraktowany jako symbol - "dziennikarz z jakiegoś tygodnika z Polski", który chce pisać o Zaolziu, ale ma na to tylko jeden dzień. Nie, nie - takie rzeczy nie z Drużyckim. On zabiera nas na leniwe pogaduszki przy piwie, niespieszne refleksje podczas spaceru, a nawet żale i ploteczki wymieniane z "Fotografem", "Poetą", "Dyrektorem" czy "Redaktorem" (kim są - zagadka dla miejscowych). A poza Cieszynem zaolziańska prowincja, jeśli można tak powiedzieć, równie ciekawa. Na przykład takie Doły - o których "mało się pisze, natomiast cudownie się milczy" - albo Dąbrowa, albo Orłowa…
Autor, choć snuje refleksje historyczne, w gruncie rzeczy pisze o małej Ojczyźnie, którą czują jego bohaterowie. Niekiedy nie ma litości, gdy obnaża ich interesowność ("Kiedy trzeba, mówię, że jestem Czechem, kiedy indziej, że Polakiem" - prawi jeden z jego rozmówców). Najprawdopodobniej wszystko o sytuacji mieszkańców Zaolzia mówi tytuł jednego z rozdziałów - "Niejednoznaczni".
To też oznacza, że nie wszystkie fragmenty tego dziełka będą podobać się tym najbardziej aktywnym i zdeklarowanym, którzy z jednej strony walczą o dwujęzyczność Zaolzia, a z drugiej - zamalowują polskie nazwy miejscowości, zgodnie z ustawą wpisane zaraz obok czeskich.
A co z tym Hospicjum? Hospicjum Zaolzie? Choć od początku autor budował atmosferę schyłku i właściwie wiadomo było, że na końcu dojdziemy do smutnego wniosku, to jednak wydrukowane czarno na białym dość szokuje. "Przyglądam się, jak umieracie" - mówi Drużycki Zaolziakowi "Fotografowi".
I taki koniec może być wstępem do wielkiej debaty na Zaolziu. Tym zdaniem Drużycki - warszawiak, etnograf, podróżnik - zapewne na nowo pobudzi "tutejszych".
Marek Twaróg,
redaktor naczelny DZ
*Kto ma zagrać na meczu otwarcia stadionu Górnika Zabrze? ZAGŁOSUJ
*Pielgrzymka kobiet i dziewcząt do Piekar 2014 [DUŻO ZDJĘĆ]
*Wybory w Rybniku 2014: Kogo popierasz? Kto wygra? Rozwiąż quiz wyborczy
*Najlepsze baseny, aquaparki i kąpieliska w woj. śląskim [GŁOSUJ W PLEBISCYCIE]
*Energylandia w Zatorze, atrakcje, ceny, mapa oraz film z kamery Go Pro [WIDEO GO PRO]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?