Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Garczyn. Upadek dziecka z wielbłąda kosztował firmę 50 tys. złotych

Szymon Zięba
Nasz wielbłąd jest bardzo ułożonym zwierzęciem. Jeździła na nim nasza kilkuletnia wnuczka. Ten incydent sprzed czterech lat to dla nas bardzo przykra sytuacja, ale nie czujemy się winni. Ci, co nas znają, wiedzą, że nie oszczędzamy na bezpieczeństwie - mówi właścicielka farmy w Garczynie.
Nasz wielbłąd jest bardzo ułożonym zwierzęciem. Jeździła na nim nasza kilkuletnia wnuczka. Ten incydent sprzed czterech lat to dla nas bardzo przykra sytuacja, ale nie czujemy się winni. Ci, co nas znają, wiedzą, że nie oszczędzamy na bezpieczeństwie - mówi właścicielka farmy w Garczynie. P. Świderski/archiwum DB
Do incydentu doszło pod koniec 2010 roku, podczas szkolnej wycieczki. 8-latka spadła z wielbłąda na farmie w Garczynie. Sąd w Gdańsku uznał odpowiedzialność właściciela gospodarstwa i nakazał zapłatę 50 tys. złotych na rzecz poszkodowanej.

- Lekarze stwierdzili złamanie nadkłykciowe kości łokciowej, w wyniku którego dziewczynka musiała przejść operację repozycji, czyli nastawienia, stawu łokciowego - mówi Tomasz Wrzask z Grupy Doradczej Prawno-Medycznej w Gdańsku. I dodaje: - Niestety, pomimo usztywnienia ręki, doszło do przemieszczenia fragmentu kości, w wyniku czego poszkodowana była poddana drugiej operacji. Na szczęście, dzięki kilkumiesięcznej rehabilitacji zarówno w domu jak i w szpitalu, dziewczynka odzyskała pełną sprawność ręki.

Sąd uznał odpowiedzialność właściciela farmy za skutki wypadku.

- Biorąc pod uwagę fakt, że wypadek spowodował niesamowity ból, doprowadził do dwóch operacji oraz wielomiesięcznej rehabilitacji dziewczynki, sąd zasądził na rzecz poszkodowanej 30 tys. złotych zadośćuczynienia za doznany ból i cierpienie oraz odsetki. Razem ponad 50 tys. złotych - podsumowuje Wrzask. Według Tomasza Rosy, dyrektora GDPM z Gdańska, odpowiedzialność właściciela farmy nie podlegała dyskusji.

- Pieniądze za zadośćuczynienie już otrzymaliśmy. Część z nich została przeznaczona na pokrycie kosztów rehabilitacji córki i prawników - mówi Katarzyna Galuhn, matka dziewczynki.

- Opiekunowie zaakceptowali regulamin, w którym jest napisane, że podczas jazdy na wielbłądzie nie ma osoby asekurującej. Jest pracownik, który prowadzi zwierzę i pomaga przy wsiadaniu i zsiadaniu z niego - mówi Katarzyna Michnowska, współwłaścicielka farmy. - Nauczyciele, którzy opiekowali się wycieczką, uznali, że zwierzę jest spokojne i dzieci mogą na nim jeździć bez ich asekuracji(...)

Więcej o całej sprawie CZYTAJ w czwartkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z 21.08.2014 r. albo w e-wydaniu gazety

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki