Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wakacje będę miał ekstremalne

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Czy się już tam było - to właśnie było podstawowe kryterium. Można było jechać wszędzie, bo tam właśnie nie było się nigdy. Zaraz się pojawiało kryterium drugie: za ile. Najlepsze były miejsca, gdzie dało się zarobić. Wystarczał plecak, mielonka psa z budą i szczoteczka do zębów.

Po prawdzie, mój pierwszy samodzielny urlop był zdaje się bez szczoteczki. I bez mydła. To ponoć zdrowe dla włosów. W moim przypadku powoli mycie dla włosów przestaje mieć znaczenie. Skłaniam się ku polerowaniu.

Ale tak było kiedyś. Dziś miejsce urlopu wybiera się dłużej, niż on trwa. Zaczynając od wymogów mniej ważnych: cena nadal gra rolę. Do tego stopnia, że połowa poznańskich redakcji pewnego roku spotkała się na Kanarach. Kupony jakieś były w gazetach, czy cuś..?

Są też inne kryteria miejsca spoczynku: żeby było cicho, ale rozrywkowo. Żeby ludzie kładli się spać nie później, a wstawali nie wcześniej niż my. Oczywiście: z wyjątkiem barmanów i kucharzy. I żeby wszystko było. All inclusive. Co na południe od Włoch oznacza duże ilości alkoholu z mazutu. Whisky o smaku nafty, gin o smaku nafty, wódka o smaku nafty. Widocznie nafta smakuje amebom.

Kolejne kryterium: plaża blisko, plaża za darmo, z piaskiem, morzem i bez wrzeszczących bachorów. I żeby się słońcem nie poparzyć, ale opalić. I żeby obok góry były. Żeby nie było skuterów, ale były skutery kiedy chcemy popływać. I żeby było czysto. Karaluchy na tyle dobrze wychowane, żeby się kryć po włączeniu światła. A picie czegokolwiek bez procentów nie grozi tygodniowym rozstrojem żołądka. To trzeba jechać na północ.

Żeby się można było pochwalić. To chyba kryterium najważniejsze. A z nim łączy się: żeby zasięg był. Co najmniej wi-fi. Żeby na facebooka można było wrzucić. Wyjazd bez facebooka to wyjazd stracony. Nie ma cię na facebooku - to cię nie ma wcale. Lekarz zamiast badać oddech, pyta już tylko: a na facebooku jest? Nawet noworodki... Tym facebookiem drażnili spracowanego człowieka wszyscy, którzy już zdążyli wrócić z urlopów. Pownieniem i ja. Ale...

Obraziłem się na facebooka. Okazało się, że jestem staroświecki, choć myślałem, że się od telefonu odspawać nie umiem. Ale i tak - nie nadążam. Nigdy nie dobiję do tysiąca znajomych! Nieszczęście! Ale to wszystko nic. Najgorsze jest to, że przez facebooka doszło jeszcze jedno kryterium wakacyjne: gniazdko z prądem. Bo się telefon za szybko rozładowuje, jeśli chcesz poinformować świat o każdym egotycznym wydarzeniu (o, to ja i komar - żywy! O, to ja i kelner. On nie twitował, on mówił! O, to ja i książka. Klikam, ale się nie przewija...)

Ojej, urlop bez komóki? O...by ;)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski