Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemoc w rodzinie: Bicie i krzyk nie są metodami wychowawczymi!

Magdalena Baranowska-Szczepańska
Marcin Korczyc pracuje z młodzieżą od 15 lat. - Dzieci trzeba traktować jak partnerów, tylko mniejszych. Trzeba z nimi cierpliwie rozmawiać  i uczyć. Bicie nic nie da - mówi.
Marcin Korczyc pracuje z młodzieżą od 15 lat. - Dzieci trzeba traktować jak partnerów, tylko mniejszych. Trzeba z nimi cierpliwie rozmawiać i uczyć. Bicie nic nie da - mówi. Fot. Archiwum rodzinne
Skatowane przez ojca niemowlę od kilku tygodni przebywa w poznańskim szpitalu. Lekarze mówią, że mała Anastazja najprawdopodobniej już nie wróci do pełnej sprawności. Dziewczynka miała ślady uderzeń na całym ciałku, najwięcej było ich na głowie, przy uszach... To jedna z wielu spraw tego typu, która wyszła na jaw. Jak wiele dziecięcych dramatów skrywają ściany polskich domów? Co musi siedzieć w głowie taty czy mamy, którzy sięgają po pas albo wyciągają dłoń i biją? Tak małego człowieka, tak bardzo...

– Bicie to nie jest metoda wychowawcza, ono nigdy nie przyniesie niczego dobrego. Doprowadzi do tragedii wcześniej, tak jak w przypadku małej Anastazji albo później, gdy w bitym dziecku zrodzi się bunt i samo zacznie być agresywne – tłumaczy Bogumiła Zboralska- Słupińska, psycholog i dodaje, że 19-letni ojciec skatowanej dziewczynki jest po prostu niedojrzały. – Na ogół rodzicielstwo przyspiesza dojrzałość, uczy szerszego spostrzegania świata społecznego, wzbogaca emocjonalnie. W tym przypadku zadziałał jednak sztywny schemat: mam stres, to biję, nieważne kogo – wyjaśnia psycholog.

*************
Marcin Korczyc pracuje z dziećmi i młodzieżą jako nauczyciel, instruktor i wychowawca od 15 lat. Prywatnie jest także ojcem dwóch córek (przedszkolaka i nastolatki). Obecnie jest dyrektorem Szkoły Podstawowej w Lubaszu, niedaleko Piły.

– W takiej pracy musisz rozumieć, że przemoc w jakiejkolwiek, nawet werbalnej formie to porażka osoby dorosłej i całkowite zaprzeczenie misji, którą powinieneś pełnić – mówi wprost i dodaje, że najgorzej bywa jednak w domu, gdzie często chodzimy „bez butów” i popełniamy błędy, których w pracy staramy się uniknąć. – Pamiętam, że w związku z poważnym wykroczeniem starszej córki postanowiliśmy z żoną przeprowadzić rozmowę z dzieckiem. Ustawiliśmy krzesło, ojciec zagrał rolę zdenerwowanego i sięgnął po przysłowiowego pasa. Samo podniesienie ręki na własne dziecko przeżywałem tydzień. Dzisiaj opowiadamy to jako rodzinną anegdotę, ale moment, w którym podjęliśmy decyzję, żeby ukarać dziecko fizycznie był jednym z najsmutniejszych w moim życiu.

Elżbieta Lachman z Poznania ma siedmioro dzieci (na zdjęciu z synem Jasiem). W takiej dużej rodzinie o konflikt wcale nie jest trudno. Najstarsze dzieci są już w liceum, najmłodsze w przedszkolu, te zupełnie małe mają po kilka, kilkanaście miesięcy.

– Podstawą wszystkiego jest u nas miłość i rozmowa. Niby nic wielkiego, a jednak to w każdej rodzinie jest najważniejsze – mówi wprost i dodaje, że to, by nikt na nikogo nie podnosił ręki to kwestia wychowania, i to od najmłodszych lat. – Bicie nie ma sensu – mówi E. Lachman.

Nie bez znaczenia jest także szkoła i jej rola w wychowaniu dzieci i młodzieży.

– W polskich szkołach mówi się coraz częściej o seksie, a coraz mniej o małżeństwie i rodzinie. Młodych, nieodpowiedzialnych rodziców może więc zacząć przybywać. A przecież rodzina to nie powinien być chwilowy kaprys, to inwestycja na całe życie. Tu pojawia się także kwestia odpowiedzialność za bliskich, dobrych relacji między nimi, ich wzajemnego szacunku – przekonuje mama siedmioosobowej gromadki.

Marcin Korczyc z kolei uważa, że współczesna szkoła trzyma dzieci w ławkach, a w wielu domach zamiast rozmowy jest komputer. A stamtąd też rodzi się agresja. Dzieci także i te, które nie są w domach bite, są agresywne. Często jest to wynikiem samotności, chęcią zwrócenia na siebie uwagi, wołaniem dziecka o pomoc.
– Wszyscy jesteśmy temu winni i tylko nieliczni coś z tym robią – przyznaje pedagog. – Bicie nic jednak nie zmieni. To nie jest metoda i nigdy niczego dobrego nie przyniesie. Dzieci i młodzież trzeba traktować jak partnerów, tylko mniejszych. Trzeba ich uczyć i cierpliwie rozmawiać. Moim zdaniem sport doskonale rozładowuje różne napięcia. Zapraszamy na zajęcia dzieci, które w szkole robią problemy i trener wie, że musi dać im wycisk. Muszą się porządnie spocić, powalczyć o piłkę, zdobyć ją, stracić, postarać się i dać z siebie wszystko. Rozładowane na boisku emocje uwalniają od agresji – tłumaczy.

Korczyc angażuje dzieci nie tylko w sport. W małej szkole, którą kieruje, odbywają imprezy, festiwale artystyczne. Ale nie takie zwykłe, wszystko jest „jak u Józefowicza” (czyli profesjonalnie, kolorowo i dopracowane w szczegółach). Uczniowie nagrali płytę z piosenkami. Śpiewają, tańczą. Wszyscy są za coś odpowiedzialni.
– Dzieci lubią, jak się je w coś angażuje. Wtedy nie ma miejsca na agresję czy nudę – kontynuuje dyrektor Korczyc. – One to doceniają. A rodzice mają w domu grzeczne dzieciaki, bo całą nagromadzoną energię zostawiają na boisku albo na scenie. To działa. Naprawdę.

Dzieci i młodzież trzeba traktować jak partnerów, tylko mniejszych. Trzeba ich uczyć i cierpliwie rozmawiać.

Doktor Maciej Dębski jest socjologiem. Prywatnie jest także ojcem dwójki dzieci.

– Doskonale wiem, jak potrafią wyprowadzić rodzica z równowagi - przyznaje bez ogródek. – Każda forma przemocy w rodzinie to jednak przejaw słabości rodzica, jego dysfunkcjonalności w zakresie metod wychowania własnych dzieci – tłumaczy i dodaje też, że dziś większość z nas odwraca się, aby nie widzieć szarpanych na ulicy czy bitych w zaciszach domowych dzieci. – Postawa obojętności innych wynika w mojej opinii przede wszystkim z dwóch podstawowych kwestii. Po pierwsze, to sprawa dość rozpowszechnionego stereotypu, według którego nie należy wtrącać się w tak delikatne kwestie rodziny jak wychowanie dziecka. Druga kwestia to silne przekonanie, że pomogą inni ludzie bądź odpowiednio powołane ku temu instytucje. W ostatecznym rozrachunku zjawisko krzywdzenia dzieci w rodzinie pozostaje niezidentyfikowane, a rozproszona odpowiedzialność społecznych widzów w zasadzie uniemożliwia wczesną reakcję instytucji pomocy i integracji społecznej.

Z badań przeprowadzonych przez doktora Dębskiego (związanymi m.in. z pracą nad lokalnymi programami przeciwdziałania przemocy w rodzinie) wynika, że w ciągu ostatnich 5 lat można jednak zaobserwować pozytywne zmiany w kierunku instytucjonalnych reakcji na zjawisko przemocy w rodzinie. – O przemocy wobec najmłodszych coraz więcej się mówi, coraz więcej się pisze, coraz częściej problemy wydobywa się z wielkiego worka z napisem: problemy społeczne – mówi socjolog i dodaje, że nawet najlepsze narzędzia pracy z osobami uwikłanymi w przemoc nie będą skuteczne, jeśli my sami nie przejdziemy z postawy obojętności społecznej w kierunku dobrze rozumianej prospołeczności.

Psycholog Bogumiła Zboralska-Słupińska mówi wprost, że ma poczucie, iż w Polsce istnieje zbyt duża tolerancja dla bicia.
– Przyzwolenie na klapsa nadal, mimo wielu akcji prowadzonych przez media, panuje. Wydaje mi się więc, że wszyscy powinni przejść taki „trening pod kontrolą”. Ale nie po to, by nauczyć się bić, ale po to, żeby nauczyć się tego, jak bicie, popychanie, uderzanie boli i to nie tylko fizycznie, ale psychicznie. I uświadomić sobie i innym, jak daleko idące konsekwencje może nieść bicie – przekonuje psycholog.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski