Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Kowalski: Jeśli zatracimy sztukę wysławiania się....

Marek Zaradniak
Dariusz Kowalski: W każdym razie sztuka wygłaszania słowa, recytacja, zaczyna się od czytania, czytania ze zrozumieniem
Dariusz Kowalski: W każdym razie sztuka wygłaszania słowa, recytacja, zaczyna się od czytania, czytania ze zrozumieniem Archiwum aktora
To taki zawód, gdzie nie ja wybieram propozycje, ale propozycje wybierają mnie - mówi aktor Dariusz Kowalski

W niedzielę podczas 150. prezentacji Verba Sacra czytać Pan będzie Dzienniki i Listy Błogosławionego Edmunda Bojanowskiego. Woli Pan czytać teksty, czy wygłaszać?
Dariusz Kowalski: (Śmiech). Za każdym razem, aby tekst wypowiedzieć, trzeba go najpierw przeczytać… Zresztą kiedyś "czytać" znaczyło: czytać na głos. Moje doświadczenie pokazuje, że tekst czytany głośno silniej dociera do odbiorców, bo niejako "materializuje się"; słowo zyskuje brzmienie i barwę, dzięki temu lepiej oddziaływuje, choćby słuchaczem był tylko sam czytający. Na to pytanie odpowiem więc tak: dobrze przygotowany tekst czytany "na głos" powinien stać się niejako tekstem mówionym i obecność kartki nie powinna tu mieć większego znaczenia. Jako aktor wolę mówić teksty z pamięci, jednak nie zawsze jest to możliwe czy nawet konieczne; na przykład czytając audiobook, nie będę uczył się na pamięć całej książki! Natomiast prezentacje sceniczne, spektakle, oczywiście wymagają przyswojenia tekstu na pamięć.

A jednak dobry obyczaj recytowania przez aktorów zanika. Dlaczego?
Dariusz Kowalski: Może dlatego, że w ogóle zmienia się rola słowa w teatrze, że traci ono na znaczeniu? Coraz częściej sztuka mówienia przestaje być sztuką, na scenie słychać mówienie potoczne, niedbałe, aktorów się dodatkowo w teatrze nagłaśnia, żeby to mamrotanie pod nosem było lepiej słyszalne. A sztuka recytacji zawsze była czymś szczególnym, nie każdy aktor jest dobrym recytatorem, chociaż w szkole teatralnej przedmioty: "wiersz" i "proza" musi zaliczyć każdy. Chyba że teraz coś się zmieniło? Nie wiem, nie mam kontaktu ze szkołą. W każdym razie sztuka wygłaszania słowa, recytacja, zaczyna się od czytania, czytania ze zrozumieniem, mało - czytania z zamiłowaniem! Czy w szkołach dzieci uczą się jeszcze wierszy na pamięć? A "Pan Tadeusz"- nasz poemat narodowy, wzór melodii polszczyzny, obok "Beniowskiego" kanon piękna polskiego wiersza, podobno przestał być lekturą. Czy to prawda? Nie wierzę! Słowo jest czymś, co nas stwarza, co pomaga nam określać siebie, nazywać stany emocjonalne, opisywać świat, komunikować się z innymi.

No właśnie. Przecież "na początku było Słowo", mówi Biblia!
Dariusz Kowalski: Uważam, że słowo, owo "verbum" wypowiadane, więcej: recytowane, zyskuje wyższą rangę - rangę "sacrum" niemalże. Słowa stworzone przez mistrza, recytowane w sposób bliski mistrzostwa to są swoiste "verba sacra"; wyrywają nas ze sfery "profanum", sfery codzienności, gdzie liczy się tylko użyteczność. Jeśli pozbawi się nas skarbów, zasobów, z których możemy czerpać bogactwo składni, słownictwa, rytmu, melodii mowy, znaczeń - nasze komunikaty staną się zdawkowe, niezdolne do osiągnięcia głębi, upośledzone. Przestaniemy umieć się wysławiać. To się po trosze dzieje. Wraz umiejętnością będzie zanikać potrzeba wypowiadania, powoli zaniknie i potrzeba słuchania, wysłuchiwania. Będziemy na siebie burczeć. (śmiech).

A mnie zastanawia, dlaczego aktorzy nie potrafią być dobrymi konferansjerami? Mówią tylko tekstem wyuczonym. Zdarzało mi się być na imprezach prowadzonych przez czołowych polskich aktorów, którzy kładli je przez fatalną konferansjerkę. Jeden z nich powiedział mi: Panie Marku. Ja dziś się nauczyłem.
Dariusz Kowalski: Konferansjerka jest też swego rodzaju sztuką. Nie każdy może to robić. Wymaga elokwencji, refleksu, umiejętności znalezienia się "na żywo". A aktor przyzwyczajony jest do wielu prób przed wyjściem na scenę. Aktorzy lepiej czują się z tekstem, nad którym mieli czas popracować, stworzyć postać. Aktor tworzy postać, a konferansjer po prostu musi być sobą, żeby podbić serca publiczności. Musi sam być ciekawą osobowością, mieć coś do powiedzenia, żeby nie być tylko zwykłym zapowiadaczem. Prawdziwy konferansjer tworzy pewną "wartość dodaną" w całości widowiska. To też jest sztuka. W szkołach teatralnych nie ma przedmiotu "konferansjerka".

Sporą popularność przyniosła Panu rola Janusza Tracza w serialu "Plebania". Lubi Pan grać czarne charaktery?
Dariusz Kowalski: (Śmiech). Czarny charakter jest chyba łatwiej zagrać. Zło jest bardziej "atrakcyjne", bardziej "rzuca się w oczy". Dobro ze swej natury jest ciche, pokorne, jest nastawione na drugiego człowieka. Zło jest zawsze krzykliwe, hałaśliwe, ekspansywne, zagarniające wszystko do siebie - łatwiej więc zwraca na siebie uwagę, a to jest przecież w pewnym sensie istotą zawodu aktora - zwrócić na siebie uwagę. Aktorzy lubią grać czarne charaktery.
"Plebania" to już przeszłość, ale są jeszcze seriale "Czas honoru", "Komisarz Alex". Lubi Pan grać w serialach?

Ja w ogóle lubię swoją pracę. Najciekawszy i chyba najtrudniejszy jest teatr, bo tam spotykam się z widzem "na żywo"; sceny nie można powtórzyć, nie można zagrać kolejnego dubla. Ale jeśli coś pójdzie gorzej, mam szansę następnego wieczoru. Najciekawsza jest ta relacja, która nawiązuje się między sceną a widownią - niepowtarzalna, za każdym razem inna, świeża. Ale też niezwykle ulotna, jak zresztą w ogóle zjawisko teatru. A to, co będzie zarejestrowane przez kamerę, zostanie. Na planie filmowym osiągnięcie efektu też wymaga koncentracji, świadomości środków, których się używa, innych niż w teatrze, różnych w zależności od sposobu pracy kamery itp. To też jest fascynujący świat i bardzo lubię pracę na planie. A serial daje możliwość ciągłego kontaktu z kamerą, pomaga "utrzymać się w formie". Biorąc pod uwagę ilość pracy dla aktorów w serialach, jest jej tam więcej niż w filmie fabularnym, serial jest więc szansą na to, żeby systematycznie pracować . Choć oczywiście prawdziwą moją przystanią jest teatr. Od wielu lat - Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi. To mój matecznik. Tak, teatr to jest naturalne środowisko aktora. Kiedyś, wracając z planu filmowego, byłem świadkiem rozmowy reżysera z młodą aktorką. Radził jej, aby poszukała sobie teatru, bo teatr dla aktora to kuźnia talentu i warsztatu. I mówił to reżyser filmowy! Tak, to teatr jest miejscem, gdzie szlifuje się aktorskie diamenty (jeśli są prawdziwymi diamentami) do postaci brylantu.

A filmy fabularne? Do tej pory nie miał Pan mocnej roli fabularnej.
Dariusz Kowalski: Rzeczywiście, choć miałem bardzo ciekawe doświadczenia w filmie fabularnym, nie zagrałem tam jakiejś "ogromnej" roli.

Miał Pan propozycje i je odrzucał?
Dariusz Kowalski: Nie jestem aktorem, który przebiera w propozycjach jak w ulęgałkach. Jest wielu zdolnych aktorów w Polsce, a filmów kręci się mało. Choć zdarza mi się nie przyjąć roli, to jednak raczej nie ja wybieram propozycje, to propozycje wybierają mnie. To jest taki zawód. Może też rola Tracza w "Plebanii", z którą bardzo mocno byłem kojarzony, nie ułatwiała mi zadania w filmie. Wiem, że w kilku przypadkach na pewno tak było.

Jest Pan człowiekiem niezwykle religijnym. Podobno nawet prowadzi Pan rekolekcje?
Dariusz Kowalski: No nie, rekolekcji nie prowadzę! Ale sam chętnie na nie jeżdżę. To jest jak ładowanie duchowych baterii, "napełnianie zbiornika" - żeby jechać, potrzebne jest paliwo. . Czasami ktoś gdzieś usłyszy, że przyznaję się do tego, że jestem wierzący i po prostu zaprasza mnie, żebym przyjechał i opowiedział o tym, jak wygląda moja wiara, o doświadczeniu obecności Boga w moim życiu. W mojej rodzinie, w mojej pracy. Jadę więc i opowiadam o tych wszystkich cudach, jakich On dokonał i dokonuje w moim życiu. Jadę i daję świadectwo mojej wiary. Nie sposób się tym nie dzielić, tym bardziej jeśli ktoś do takiego podzielenia się zaprasza. Jadę i mówię prawdę - że wszystko w moim życiu jest darem, że miłość Boga jest większa od moich słabości, że jestem stworzeniem, a On jest Stwórcą i Panem wszystkiego, i gdyby nie On, po prostu bym nie istniał. Że Jemu zawdzięczam wszystko: życie, rodzinę, aktorstwo też. Że to od Niego dostałem talent, te wszystkie wspaniałe rzeczy. Że najwspanialszym prezentem, darem dla mnie, jest Jego miłość i wreszcie On sam. Że w Nim wszystko ma sens, nawet cierpienie. Bo On nie spuszcza mnie z oka nawet na chwilę! Że nosi mnie na rękach! Taką mrówkę! Kim ja jestem przy nim? Dziś jestem, jutro mnie nie będzie. Jestem jak trawa: "rankiem kwitnie i jest zielona, wieczorem więdnie i usycha" (Ps. 90,6). Ale On dla mnie dał się ukrzyżować! O takiej miłości nie sposób nie mówić. Mówiąc krótko: staram się zachować właściwą miarę rzeczy. Wiem, kto mnie ukształtował i trudno, abym podskakiwał i mówił - a teraz ja Ci pokażę, jak trzeba żyć. Moja wiara to zachowanie właściwej miary, z prawdą o mnie samym.

Podobno miał Pan być księdzem?
Dariusz Kowalski: Rzeczywiście, myślałem o tym w 15. roku życia. Chciałem wstąpić do niższego seminarium duchownego, ale rodzice się nie zgodzili. Byłem ministrantem. Przynajmniej połowa chłopców, którzy są ministrantami, myśli o tym, aby zostać księdzem, bo przecież są tak blisko, blisko wielkiej tajemnicy. A wielka tajemnica przyciąga. Aktorstwo też było dla mnie tajemnicą. I w końcu jednak wygrało aktorstwo. a

Dariusz Kowalski

jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Od 1998 roku jest aktorem Teatru Nowego w Łodzi. Oglądaliśmy go m.in. w takich filmach jak: "Twarze i maski" (2000), w roli fotografa Mola, "Strefa ciszy" (2000) w roli Leona, "Plebania" (2000-2011) w roli Janusza Tracza, "Slow" (2003) w roli Jurka, "Fala zbrodni" (2004-2006) w roli Robiego, "Komornik" (2005) w roli Zenke męża Ani, "Komisarz Alex" (2011) w roli Arka Woźniaka, "Czas honoru" (2012) w roli rosyjskiego oficera, "Drogówka" (2013) w roli rolnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski