Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemowlę walczy o życie. Ojciec zatrzymany. Pobił je?

Krystian Lurka
Niemowlę walczy o życie - jak mówi Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora, nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle dziewczynka wybudzi się ze śpiączki. Od 10 lipca przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej
Niemowlę walczy o życie - jak mówi Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora, nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle dziewczynka wybudzi się ze śpiączki. Od 10 lipca przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej Grzegorz Dembiński
Niemowlę walczy o życie w szpitalu dziecięcym w Poznaniu. Pięciomiesięczna Anastazja już dwa razy trafiła do szpitala z obrażeniami sugerującymi pobicie. Pierwszy raz w maju, kiedy dziecko miało podbite oko, wstrząśnienie mózgu i parę siniaków. Drugi raz 10 lipca. Wtedy obrażenia okazały się na tyle poważne, że konieczne była trepanacja czaszki. Dziewczynka do tej pory jest w śpiączce. Jednak dopiero po interwencji "Głosu" zatrzymano prawdopodobnego sprawcę!

Pierwsze dni maja tego roku. Do Szpitala Dziecięcego im. Krysiewicza w Poznaniu przyjeżdżają 19-letni mężczyzna i o rok młodsza kobieta. Para przywozi swoją trzymiesięczną córeczkę. Ta potrzebuje natychmiastowej pomocy lekarskiej. Anastazja ma podbite oko i wstrząśnienie mózgu. Na ciele widać też siniaki.

Zobacz też:
Matki zapowiadają walkę. "Zdanie jednej biegłej to za mało, aby zabrać dzieci"

Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora placówki przyznaje, widok niemowlęcia z takimi obrażeniami był przerażający. Wprost pyta ojca, co stało się dziecku. Ten nie odpowiada. Jest opryskliwy i wulgarny, a sugestii o tym, że dziecko zostało pobite, nie chce słuchać. Niemowlę w szpitalu przebywa kilka dni. Potem dziewczynkę odbierają rodzice.

Niemowlę walczy o życie. Ojciec zatrzymany. Pobił je?

10 lipca - Anastazja trafia do szpitala po raz drugi. Sanitariusze przywożą dziecko na oddział intensywnej opieki medycznej. Diagnoza jest jednoznaczna: bardzo poważne obrażenia głowy. Konieczna jest trepanacja czaszki. Dziecko po kilku dniach zapada w śpiączkę. - Anastazja do tego pory się nie wybudziła, a jej stan nadal jest poważny - mówi Sylwia Świdzińska i dodaje, że nie wiadomo, czy obrażenia, jakich doznała, nie spowodowały zmian w psychice dziecka.

O sprawie dowiadujemy się od zaniepokojonej sąsiadki małej Anastazji. Kobieta przychodzi do redakcji "Głosu Wielkopolskiego" prosząc o pomoc. - Zróbcie coś, bo inaczej dojdzie do tragedii - mówi kobieta i wyjaśnia: - W tej rodzinie od dawna jest przemoc. Pojawiają się też narkotyki.

Kobieta chce pozostać anonimowa, bo - jak twierdzi - młody ojciec jest na tyle agresywny, że obawia się też o swoje zdrowie. Dodaje, że młody mężczyzna w przeszłości był już skazany. Dziwi się, że od majowego leczenia dziecka w szpitalu - kiedy można już było podejrzewać, że jest bite - nikt nic nie zrobił. Pyta: - Dlaczego ktoś ze szpitala nie powiadomił ani prokuratury, ani policji?

Przedstawiciele szpitala odpowiadają. We wtorek Sylwia Świdzińska mówi, że zarówno w maju, jak i teraz pobicie dziecka zgłosiła do prokuratury. Dodaje nawet, że informacja miała trafić do oddziału na Starym Mieście.

Dzwonimy tam. Prokurator Mateusz Pakulski z Prokuratury Stare Miasto, na pytanie co dzieje się ze sprawą, jest zaskoczony. Nic o przypadku Anastazji nie wie.

- Nie otrzymaliśmy takiego zgłoszenia - przyznaje Mateusz Pakulski.

Zdziwiony jest także Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, kiedy pytamy o to, jakie kroki funkcjonariusze podjęli w tej sprawie. Okazuje się, że policja nie ma takiego zgłoszenia, ale rzecznik obiecuje, że przyjrzy się temu przypadkowi.

W środę rano Andrzej Borowiak poinformował nas, że sprawa nabrała tempa.

- Uznaliśmy zgłoszenie z "Głosu Wielkopolskiego" jako sygnał, na który trzeba zareagować - mówi Andrzej Borowiak. Jak podkreśla, jeszcze we wtorek wieczorem policjanci przyszli do szpitala i wypytali szczegółowo o sprawę. Zaraz potem 19-latek z Dębca zostaje zatrzymany przez funkcjonariuszy.

Na pytanie, dlaczego dopiero teraz, skoro mężczyzna prawdopodobnie bił niemowlę już w maju, odpowiada:
- Szpital nie poinformował o tej sytuacji ani prokuratury, ani policji. Nie wiedzieliśmy o niej - wyjaśnia rzecznik poznańskiej policji i dodaje: - Okazało się, że dyrekcja szpitala o sprawie Anastazji, powiadomiła... sąd rodzinny - dodaje Andrzej Borowiak.

Ponownie dzwonimy do szpitala.
- Skierowaliśmy sprawę do sądu rodzinnego - mówi Sylwia Świdzińska i wyjaśnia pomyłkę: - Przejęzyczyłam się. Twierdzi jednak, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo "przecież to też wymiar sprawiedliwości" i - według jej wiedzy - śledztwo jest w toku.

O tym, że sąd rodzinny ma inne kompetencje niż prokuratura i działa inaczej, mówi Jarema Sawiński, rzecznik poznańskiego Sądu Okręgowego. Broni pracowników sądu rodzinnego.

- Ci nie mieli obowiązku informowania policji o zajściu - wyjaśnia i dodaje, że dyrekcja szpitala powinna poinformować o sprawie w pierwszej kolejności policję. A - jeśli nie policję - to prokuraturę.

Jak mówi Andrzej Borowiak, ojciec Anastazji został zatrzymany do wyjaśnienia sprawy. W trakcie najbliższych dni postawione zostaną mu zarzuty. Młody mężczyzna może usłyszeć zarzuty pobicia, ale też usiłowanie morderstwa. To, jakie prokuratura sformułuje oskarżenia, zależy od tego, co stanie się z dzieckiem. Możliwe także, że sąd rodzinny będzie wnioskował o zabranie parze dziecka i ograniczenie im władzy rodzicielskiej.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski