Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Stachyra: Wybrzeże Gdańsk jeździ dalej, a zaległości ma gdzieś

(stan)
Dawid Stachyra
Dawid Stachyra Tomasz Bołt/Polskapresse
Dawid Stachyra, były żużlowiec Wybrzeża Gdańsk, opowiada o swoich problemach finansowych. I o tym, że za jazdę w Gdańsku w poprzednim sezonie nie otrzymał wynagrodzenia, co skutkuje na jego postawę na torze w tym sezonie w barwach ŻKS ROW Rybnik.

- Niestety, ale można powiedzieć, że za tamten rok nie zarobiłem nic. W zasadzie to zarobiłem, ale pieniędzy nie zobaczyłem. Wciąż czekam na ruch ze strony gdańskiego klubu - mówi Stachyra dla serwisu Sportowefakty.pl. - Moja obecna postawa na torze jest spowodowana wyłącznie tymi zawiłościami. To pierwszy sezon w mojej karierze, kiedy pojawiły się kłopoty finansowe, a ja nie jeżdżę w lidze. Dla mnie jest to totalny absurd. Brak kasy powoduje brak wyników. Nie mam sprzętu, to automatycznie nie punktuję w meczach. Nie punktuję w meczach, to nie jestem wystawiany do składu. W trzech ostatnich spotkaniach mojej drużyny nie znalazłem się w meczowym zestawieniu, więc znowu nie zarobiłem żadnej złotówki Pryzmat Gdańska odbija mi się wielką czkawką. To nie jest tak, że płaczę na wyrost. Stałem się po prostu ofiarą tego klubu.

Właśnie z Wybrzeżem kojarzy wszystkie swoje nieszczęścia.

- Żałuję poprzedniego sezonu, który spędziłem w Gdańsku. To właśnie tam zaczęło się wszystko sypać. To jaki żużel na razie prezentuje, to nawet nie wiem jak nazwać. Jakaś wielka patologia. Czym to jest spowodowane? Wyłącznie tym, co zrobił Gdańsk w minionym roku. Do dziś nie otrzymałem wynagrodzenia za ani jedno spotkanie z ubiegłego sezonu. Wszystkie mecze pozostają nierozliczone. A to sprawia, że nie mam za co jeździć - martwi się.

Żużlowiec zdradza, że nie pomogła ugoda, którą zawarł z Wybrzeżem.

- Mamy do czynienia z jakąś śmieszną licencją. To w niczym nie pomaga. Nie ratuje to ani zawodników, a kluby tylko pogrąża. To kuriozalne, że Wybrzeże jeździ sobie dalej, a zaległości z tamtego roku ma gdzieś. Była ugoda z zimy. Ona mówiła, że klub wypłaci zaległości w sześciu ratach. Końcówki każdego miesiąca od kwietnia do września miały obligować klub do zapłaty. Mamy końcówkę lipca i dalej nic nie pojawiło się na koncie - mówi.

Dziś Stachyra żyje na długach.

- Nie mam za co zainwestować w motocykle. Utrzymanie mechanika, sprzętu, dojazd na zawody, to wszystko spore koszty. Do tego trzeba jeszcze gdzieś mieszkać, coś zjeść. Utrzymać rodzinę. Pieniędzy nie da się urodzić. Jestem zapożyczony. Zalegam wielu osobom m.in. mechanikom i sklepom żużlowym. Tego nie da się przeskoczyć. Jak zalegam mechanikowi, to drugi raz już mi sprzętu nie zreperuje - kończy Dawid.

Źródło: Sportowefakty.pl

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki