Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alfabet ks. Bonieckiego. Ikona niezależnego myślenia kończy 80 lat

Marta Paluch
Nietuzinkowy zakonnik kończy 80 lat. Wieloletni redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" zawsze myślał po swojemu, za co spotykały go cięgi, także ze strony środowisk katolickich
Nietuzinkowy zakonnik kończy 80 lat. Wieloletni redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" zawsze myślał po swojemu, za co spotykały go cięgi, także ze strony środowisk katolickich Bartek Syta
Nietuzinkowy zakonnik kończy 80 lat. Wieloletni redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" zawsze myślał po swojemu, za co spotykały go cięgi, także ze strony środowisk katolickich.

A jak auto. To pasja ks. Bonieckiego i jego wypoczynek. Swoim wysłużonym oplem corsą pokonuje tysiące kilometrów, głównie nocami. Kiedyś lubił szybką jazdę, co bardzo martwiło jego przyjaciół i zasilało fundusze drogówki.

B jak bezpieka. Chodziła za nim w latach 70. krok w krok, zresztą tajniacy niespecjalnie się z tym kryli. Traktował ich ze stoickim spokojem - jak powietrze (nigdy nie miał zadatków na męczennika). Zawzięli się na niego, bo kategorycznie odmówił współpracy. Nic jednak nie wskórali. Ks. Boniecki zawsze był niesłychanie odważny cywilnie.

C jak czytanie. Absolutna namiętność zakonnika. W mieszka- niu,które w Krakowie wynajęli mu przyjaciele, książki piętrzą się w stosach na podłodze, tak było zresztą w każdym jego mieszkaniu. Ks. Boniecki je kocha, pochłania i zawsze jest na bieżąco. Potrafi nie przespać nocy, by przeczytać jedną z nich.

D jak dziennikarz. Niewielu pamięta czasy, w których ks. Boniecki był nie redaktorem, a jeszcze dziennikarzem. Ale na wszystkie sprawy zawsze miał swój własny pogląd. Gdy relacjonował proces Karola Kota, zabójcy siejącego postrach w Krakowie, nie zgodził się z wyrokiem (kara śmierci). Krytycznego komentarza ks. Bonieckiego redakcja nie opublikowała. Biegli uznali Kota za poczytalnego, ks. Boniecki zwracał uwagę, że coś było z nim nie w porządku. Sekcja po śmierci zabójcy ujawniła u niego guza mózgu.

F jak fajka. Nieodłączny element składowy ks. Bonieckiego. Pali tytoń ,,da Vinci" - tak aromatyczny, że przyjaciele proszą go, by palił przy nich. Jak mawia, lepiej palić fajkę niż czarownice. Choć niby za paleniem czarownic przemawiały racjonalne argumenty (walka ze złem), a za paleniem fajki - nie, to dowód na to, że, jak dowodzi ks. Boniecki - ,,bezrozumność może być o niebo mniej niebezpieczna".

K jak Kościół. Instytucja, której ks. Boniecki czuje się pokornym sługą, a której jednocześnie nie boi się krytykować. Wychodzi z założenia, że miłość nie uwalnia od pytań. Zawsze podziwiał np. kard. Carlo Marię Martiniego, przez niektórych zwanego enfant terrible Kościoła, który nie bał się rozmawiać na delikatne tematy (celibat, AIDS, prezerwatywy, komunia rozwodników).

O tym, jak wielkie emocje zakonnik wzbudza wśród samych księży świadczy sytuacja, która miała miejsce kilka lat temu, kiedy to miał mieć spotkanie z wiernymi w jednej z parafii. Proboszcz tej parafii zadzwonił do klasztoru o. Bonieckiego, mówiąc, że sobie spotkania nie życzy, a jeśli się ono odbędzie - nagra je i z ambony zdementuje wszystko co ks. Boniecki powie...

"Moich rozmówców bolą i niepokoją nie tyle różnice w postrzeganiu sytuacji Kościoła czy różnice w stylu głoszenia Królestwa, ale uznawanie przez jednych siebie za jedynych prawowiernych katolików, prawdziwych Polaków, z wykluczeniem wszystkich, którzy nie podzielają ich poglądów" - skomentował ks. Boniecki.

M jak mole.
Jedyne zwierzęta domowe ks. Bonieckiego. W swoim mieszkaniu przy ul. Warszawskiej w Krakowie trochę z nimi walczył, a trochę tolerował . Może dlatego, że nie były to mole książkowe...

N jak nienawiść.
Od lat przygląda jej się z niepokojem. Po awanturach, które miały miejsce na Krakowskim Przedmieściu w rocznicę katastrofy smoleńskiej, pisał: "W nienawiści jest wielki egocentryzm i wielka miłość własna. Dlatego człowiek nienawidzący nie jest człowiekiem szczęśliwym, bo nigdy nie osiągnie tego, o czym marzy - sukcesu absolutnego".
A "hejterom", którzy obrzucają go wyzwiskami w internecie, odpowiada (za Kisielem): "Piszcie, nawet z wyzwiskiem, byle z nazwiskiem (przypomnę: nazywam się Boniecki, nie "biniecki").

R jak "Rozmowy niedokończone". To jego pierwszy duży cykl felietonów w "Tygodniku Powszechnym". Była to bardzo popularna rubryka, w której młody reporter opisywał swoje wrażenia z licznych wojaży po Polsce. Do dziś nie wiadomo, dlaczego "Radio Maryja" przejęło tę nazwę dla swojej popularnej audycji... Być może zrobiło to zupełnie nieświadomie.

Ś jak św. Anna. W tej parafii przez lata ks. Boniecki był legendarnym duszpasterzem. Spod jego rąk wyszła ,,armia" ludzi, wielu z nich do dziś przyjaźni się z księdzem. Jak mówią, to on jest winien wielu ślubów (m.in. małżeństwa byłego wojewody małopolskiego Stanisława Kracika).

T jak Tygodnik Powszechny. Powiedzieć, że to jego redakcja to stanowczo za mało. Tu się ukształtował jako reporter, tutaj poznał Jerzego Turowicza. W redakcji zawsze było tak ciasno, że wszyscy siedzieli sobie na głowach. To stwarzało doskonałe warunki do towarzyskich dysput i intelektualnego fermentu (ks. Boniecki lubił fermentować np. z Markiem Skwarnickim). Objął schedę po Turowiczu w 1993 r. (do 2000 r.) Kiedy ktoś mu chciał dokuczyć, mówił: To nie ten sam TP, co kiedyś...

Dziś pisuje do "TP" felietony (to jedyna jego działalność publicystyczna, której od 2011 r. nie zabronił mu zakon marianów). I nadal nie unika kontrowersyjnych tematów, m.in. osławionego gender.

W jak wiek. Starość nie ma do niego dostępu. Zakonnik do dziś fascynuje swoich przyjaciół. 40-50-latkowie czują się przy nim starzy. Ks. Boniecki jest niesłychanie ciekawy świata - podczas wycieczki do Rumunii (13-19 lipca), którą z okazji urodzin zafundowali mu przyjaciele, godzinami rozmawiał z kierowcami autobusu o ich przygodach... A sam opowiadał dowcipy. Na przykład taki: Do sklepu mięsnego przychodzi starozakonny i prosi o pół kilo szynki. Sprzedawca: żydom nie sprzedajemy. Wzburzony klient prosi o rozmowę z kierownikiem sklepu. A ten: Nie ma się co gorączkować, szynka jest nieświeża...

Z jak zakon marianów. Kolebka ks. Bonieckiego. Przeszedł w nim drogę od szeregowego zakonnika do generała, by z powrotem stać się zakonnikiem. Nie zbuntował się nawet wtedy, gdy po kilkudziesięciu latach działalności dziennikarskiej w Krakowie dostał od przełożonych nakaz przenosin do Warszawy i nakaz milczenia w mediach oprócz "Tygodnika Powszechnego". Do dziś z pokorą mu się podporządkowuje.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska