Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drogie owoce? Sadownicy boją się bankructwa, zarabiają pośrednicy

Marta Danielewicz
Ceny owoców miękkich, czyli malin, wiśni i porzeczek na poznańskich rynkach są znacznie wyższe niż sadownicy sprzedają je w skupach. Na owocach zarabiają przede wszystkim pośrednicy
Ceny owoców miękkich, czyli malin, wiśni i porzeczek na poznańskich rynkach są znacznie wyższe niż sadownicy sprzedają je w skupach. Na owocach zarabiają przede wszystkim pośrednicy Maciej Urbanowski
Ceny owoców miękkich, czyli malin, wiśni i porzeczek na poznańskich rynkach są niebotycznie wyższe niż sadownicy sprzedają je w skupach. Na owocach zarabiają przede wszystkim pośrednicy

Czarna porzeczka. Cena za kilogram w skupie: 40 groszy. Koszty produkcji: 2 złote. Sadownicy nazywają ją teraz "czarną rozpaczą". W sklepach ceny owoców są nawet dwudziestokrotnie większe.

Plantatorzy odnotowują duże straty w produkcji owoców. Uważają, że im się to nie opłaca

- Tak źle jeszcze nie było. Drastycznie niskie ceny skupu owoców przez zakłady przetwórcze doprowadzą niedługo do bankructwa tysiące gospodarstw sadowniczych - gromi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. Aktualnie sytuacja wygląda tak, że ceny w skupie nie pokrywają nawet całości kosztów produkcji. Nie mówiąc już o jakimkolwiek zarobku dla producentów.

- Nie dziwię się, że prywatni sadownicy protestują. Jak ktoś ma tylko sady i na dodatek z wąską specjalizację, to nic nie zarobi. Za kilogram jabłek przemysłowych płacą 10 groszy. To śmieszne. Nie opłaca się ich nawet zbierać - komentuje Jerzy Rybarczyk, kierownik 800-hektarowego sadu w Głuchowie.

To nie problem pojedynczych osób. W samej Wielkopolsce z podobnymi kłopotami musi zmierzyć się kilkadziesiąt tysięcy sadowników. Czara goryczy przelała się w tym sezonie. Szczególnie niskie ceny w skupach są za czarną porzeczkę, maliny, wiśnie i jabłka. Zdaniem sadowników zakłady przetwórcze celowo zaniżają ceny owoców miękkich, by czerpać ze sprzedaży więcej korzyści na arenie międzynarodowej. Skupują za mniej, a sprzedają za więcej. Producenci uważają, że proponowane przez przetwórców ceny to kpina z polskich sadowników.

- Za kilogram wiśni płacą w tym roku tylko złotówkę, a przed rokiem można było dostać nawet cztery złote - załamuje ręce Marek Antoszewski, sadownik z Pobórki Wielkiej.

- Nie mamy w tym roku żadnego zysku z zebranych owoców. Trzeba inwestować w opryski, potem zapłacić jeszcze osobom zrywającym - dodaje jego żona Teresa.

Praca w sadzie to dla wielu zawsze był sposób na wakacyjny zarobek. Niestety, dziś już niewielu sadowników decyduje się zatrudnić osoby dodatkowe do zbierania owoców. A jeśli już to robią, oferują bardzo niskie stawki.

- Mam rodzinę w okolicach Pobórki Wielkiej. W lipcu zawsze do nich jadę, na czereśnie czy wiśnie. Za kilogram zerwanych wiśni dostaję od wujka 50 groszy - opowiada osiemnastoletni Łukasz.

- Płacimy, ile możemy. To nie są dobre czasy dla sadowników. Jest blokada cenowa - tłumaczy Jerzy Rybarczyk.

Dla porównania cena czarnej porzeczki w skupie waha się pomiędzy 30 a 40 groszy za kilogram, wiśni między 30 a 90 groszy. Natomiast na poznańskich rynkach kilogram czarnej porzeczki kosztuje aż osiem złotych, wiśni pięć lub sześć zł. Sadownicy często nie mają możliwości negocjować cen z przetwórcami, ponieważ polityka skupowa odbywa się poza ich oddziaływaniem i bez współpracy z nimi. Dostawcy jeśli nie sprzedaliby zebranego towaru w punkcie skupu, następnego dnia mogliby go tylko wyrzucić.

Związek Sadowników RP chce wieloletnich umów kontraktacyjnych z przetwórcami

- Kiedy skonfrontujemy te dane z cenami na rynku detalicznym oraz cenami przetworów, widać, że sytuacja sadowników jest fatalna - komentuje Mirosław Maliszewski. Jak podkreśla prezes Związku Sadowników RP, cena owoców zawsze wahała się w zależności od sezonu, jednak sytuacja w której znaleźli się polscy sadownicy, trwa już kilka lat.

- Mimo że przodujemy na europejskim rynku, jeśli chodzi o produkcję czarnych porzeczek, stanowimy aż 99 procent wszystkich producentów, to mamy najniższe ceny na rynku. To skandal - mówi M. Maliszewski.

Związek Sadowników RP uważa, że w tej chwili jedynym rozwiązaniem dla sadowników, byłyby umowy kontraktacyjne z przetwórcami, które pozwoliłyby na długoletnią i stabilną współpracę.

- To jedyne rozsądne wyjście z tej sytuacji, skoro działalność zakładów przetwórczych w Polsce i ich relacje z sadownikami jest najgorszą organizacją rynku w skali całej Unii Europejskiej - komentuje Mirosław Maliszewski.

Sadownicy apelują do Ministerstwa Rolnictwa o pomoc
30 mln złotych. Tyle może trafić do producentów owoców miękkich jako dopłata w formie pomocy de minimis. Trwają też prace nad utworzeniem funduszu stabilizacji dochodów rolniczych, z którego będą mogły być w przyszłości wypłacane rekompensaty producentom rolnym w przypadku drastycznych spadków cen, jak np. mamy do czynienia obecnie na rynku porzeczek i wiśni.
Marek Sawicki, minister rolnictwa, podkreśla, że w związku z tym przetwórcy korzystający ze środków unijnych na budowę i modernizację swoich zakładów mają obowiązek osiągania 50 procent dostaw surowca poprzez umowy kontraktacyjne z sadownikami. W nowym Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014 - 2020 znacznie większy nacisk będzie położony na wsparcie organizowania się producentów.
Istniejące prawo nie pozwala sadownikom uruchamiać własnego, konkurencyjnego dla istniejącego monopolu - własnego przetwórstwa i nie przewidywało do tej pory wsparcia dla jego tworzenia.

współpraca: Andrzej Rajewicz, Dorota Bonzel

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski