Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Frankiewicz: Szkoła i przedszkole na Morasku są konieczne

Bogna Kisiel
- Być może władze UAM, wsłuchując się  w głosy mieszkańców, zmienią jednak stanowisko - mówi radna Joanna Frankiewicz
- Być może władze UAM, wsłuchując się w głosy mieszkańców, zmienią jednak stanowisko - mówi radna Joanna Frankiewicz Paweł Miecznik
Z Joanną Frankiewicz, radną klubu prezydenckiego PRO o konieczności budowy szkoły i przedszkola na Morasku, rozmowach z uniwersytetem na ten temat, zaskakujących zwrotach akcji oraz nadziei, że jednak będzie szczęśliwy finał tej inicjatywy rozmawia Bogna Kisiel

Konieczność budowy szkoły podstawowej dla dzieci z Moraska, Umultowa, Radojewa i Naramowic nie podlega dyskusji. Miasto chciałoby utworzyć zespół szkolno-przeszkolny. Podstawowe pytanie brzmi: gdzie?
Joanna Frankiewicz: Ta część miasta dynamicznie się rozwija. Wiem, bo tam mieszkam i widzę to. Gdy zamieszkaliśmy na Umultowie w 2002 r. była to bardziej okolica o charakterze rolniczym. W tej chwili osiedla się tutaj wielu młodych ludzi. To sprawia, że zapotrzebowanie na przedszkola i nauczanie wczesnoszkolne rośnie. Uważam, że zespół szkolno-przedszkolny powinien powstać w okolicy osiedla Różany Potok. Jest tam kilka niezagospodarowanych terenów, należących do UAM, niedaleko przystanku autobusowego. Mieszkańcy, którzy znają ten teren, wiedzą gdzie to się znajduje. Inne lokalizacje, na gruntach miejskich, wskazywane przez wydział oświaty nie są tak dobre. Miasto ma takie tereny bardziej na północ, ale wtedy rodzice dowożąc dzieci cofaliby się, a potem wracali, jadąc do pracy. To oczywiście generuje większy ruch, a przecież ta część Poznania i tak jest bardzo zakorkowana.

Czytaj również: Uniwersytet nie chce podstawówki

Czy nie będzie problemu z dojazdem?
Joanna Frankiewicz: To jest rewelacyjna lokalizacja. Różany Potok jest dobrze skomunikowany z „pestką”. Autobusy jadą co kilka minut do pętli, w rejonie której miałby powstać zespół szkolno-przedszkolny. Gęstość zaludnienia na tym osiedlu sugeruje, że wiele dzieci miałoby „żabi skok” do szkoły. Ponadto ta lokalizacja odciążyłaby nieco ruch na ulicy Naramowickiej, ponieważ rodzice dowożąc dzieci do szkoły skręcaliby w Dzięgielową. Jest też skończony projekt wydłużenia ulicy Bożydara, która połączyłaby Naramowicką przez Dzięgielową z Umultowską. Dzięki temu powstanie dodatkowa możliwość dojazdu.

Problem jednak w tym, że teren najkorzystniejszy na szkołę i przedszkole należy do UAM. Podjęto rozmowy na ten temat z uczelnią. Jak je pani ocenia?
Joanna Frankiewicz: Do pewnego momentu byłam przekonana, że sprawa zbliża się do szczęśliwego finału. Uczestniczyłam w pierwszych spotkaniach z rektorem wraz z przewodniczącym Rady Miasta Poznania Grzegorzem Ganowiczem, zastępcą prezydenta Dariuszem Jaworskim i dyrektorami wydziału oświaty. Widziałam reakcję rektora na naszą propozycję. Wielokrotnie podkreślał, że to świetna lokalizacja i uczelnia jest bardzo tym przedsięwzięciem zainteresowana. Z tego co wiem kilka tygodni po naszym spotkaniu został nawet powołany specjalny zespół, który zajął się tą sprawą. To wszystko dobrze wróżyło tej inicjatywie.

Co państwo zaproponowaliście uczelni?
Joanna Frankiewicz: Nie mówiliśmy wtedy o gimnazjum czy liceum, którymi obecnie władze uniwersytetu wydają się być bardziej zainteresowane. Rozmawialiśmy o zespole szkolno-przedszkolnym. Zaproponowaliśmy wybudowanie na terenie UAM placówki publicznej, nieodpłatnej, która miałaby funkcjonować na tej samej zasadzie co inne, prowadzone przez miasto, gdzie pierwszeństwo w przyjęciu do szkoły mają dzieci z obwodu. Wydawało mi się, że ten pomysł jest czymś w rodzaju prezentu: przychodzi miasto i proponuje wybudowanie za własne pieniądze zespołu szkolno-przedszkolnego, który oddaje do prowadzenia innemu organowi, w tym przypadku – uniwersytetowi. Entuzjazm rektora podczas spotkania sprawił, że byłam niepoprawną optymistką. Liczyłam, że projekt nabierze tempa. Pod koniec maja UAM miał potwierdzić swoje stanowisko. Nie było żadnych sygnałów, że nagle je zmieni.

Czy decyzja uczelni, że nie jest zainteresowana podstawówką, a bardziej zależy jej na gimnazjum i liceum, zaskoczyła panią?
Joanna Frankiewicz: Tak, tym bardziej, że podczas spotkania z rektorem przytoczyłam opinie mieszkańców, którzy mieszkają w tamtym rejonie, dotyczące Dzięgielowej. Ta ulica służy uniwersytetowi, studentom, obsłudze komunikacyjnej wschodniej części kampusu, a miasto musiało zapłacić za nią UAM kilka milionów złotych odszkodowania. To spotkało się z dezaprobatą mieszkańców. Inny przykład to sprawa ul. Umultowskiej, kiedy to postawa uniwersytetu pozostawiała wiele do życzenia. UAM wiele w tej kwestii namieszał. Ludzie to pamiętają, mówią o tym podczas moich dyżurów. Nadmieniłam panu rektorowi, że współpraca miasta z uniwersytetem przy budowie szkoły i przedszkola byłaby pozytywnie odebrana przez poznaniaków i trochę zniwelowała te negatywne odczucia. Jednocześnie chciałabym podkreślić, że ludzie na Umultowie nie są przeciw UAM.

Mieszkańcy są dumni, że właśnie w tej części miasta uczelnia się rozwija. Wierzę, że uniwersytet poprowadziłby szkołę podstawową na wysokim poziomie. Wydaje się, że uczelnia, która szkoli przyszłych pedagogów, nauczycieli nauczania przedszkolnego i początkowego, a także innych przedmiotów powinna być tym zainteresowana. Szkoła podstawowa byłaby idealnym miejscem do odbywania praktyk przez studentów. Powstałaby tutaj wzorcowa placówka.

A naukowcy mogliby realizować tutaj autorskie programy nauczania. To jak rozumieć sygnały płynące z uczelni, że mieszkańcy, środowisko akademickie nie chcą mieć szkoły pod nosem?
Joanna Frankiewicz: Myślę, że mieszkańcy wypowiedzą się na ten temat. Rozmawiałam z radą osiedla. Zaprzeczyła, aby była przeciw. W najbliższym czasie zarówno rada osiedla, jak i Spółdzielnia Mieszkaniowa „Różany Potok” zajmą w tej sprawie stanowisko. Mieszkam na tym terenie, mam dobry kontakt z mieszkańcami, spotykam się z nimi m.in. podczas dyżurów i żadne krytyczne sygnały do mnie nie dotarły, ani też do rady osiedla. Wielu mieszkańców to zresztą obecni lub byli pracownicy uniwersytetu, którzy mają dzieci i pewnie chętnie posłaliby je do pobliskiego zespołu szkolno-przedszkolnego.

Ponieważ jednak jestem, jak twierdzą niektórzy znajomi „niepoprawną optymistką”, wciąż wierzę, że sprawa lokalizacji zespołu szkolno-przedszkolnego na os. Różany Potok nie jest jeszcze przegrana. Być może władze UAM, wsłuchując się zarówno w głosy rady osiedla, jak i zwykłych mieszkańców, zmienią jednak stanowisko i uwierzą, że współpraca z miastem w tym zakresie przyniesie obopólną korzyść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski