Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Front jest tam za oknem [RECENZJA]

Monika Kaczyńska
O cóż może walczyć czterdziestokilkulatek, dziecko klasy średniej w sytej, bezpiecznej Skandynawii? O nowy komplet mebli raczej nie z Ikei? Lepszy samochód, albo raczej ,w ramach świadomości ekologicznej, rower? Także w takich warunkach życie to walka. O co? O życie samo właśnie.

Tytuł „Moja walka” („Min Kamp”), zwłaszcza, gdy książka podpisana jest skandynawskim nazwiskiem wywołuje najróżniejsze skojarzenia: od Andersa Breivika i masakry na wyspie Utoya, po nie zawsze chlubne zaszłości z okresu II wojny światowej.

Bo o cóż może walczyć czterdziestokilkulatek, dziecko klasy średniej w sytej, bezpiecznej Skandynawii? O nowy komplet mebli raczej nie z Ikei? Lepszy samochód, albo raczej ,w ramach świadomości ekologicznej, rower?
Okazuje się, że także w takich warunkach życie to walka. O co? O życie samo właśnie.

Karl Ove Knausgard – autor autobiograficznej „Mojej walki” jest dla czytających Norwegów postacią znaną, z pewnym nagradzanym i uznanym dorobkiem. Można więc sądzić, że jego sześciotomowa, autobiograficzna powieść, która ukazywała się w latach 2009 – 2011 miała też wymiar nieco plotkarski, zwłaszcza, że większość bohaterów – bliskich autora, jego przyjaciół i znajomych żyje i ma się dobrze.

Dla polskiego czytelnika sytuacja jest zgoła inna. Staje sama na sam z powieścią, pozbawioną towarzysko-plotkarskiego kontekstu. I całe szczęście. Bo światu bohatera/autora może on jedynie odebrać siłę przekazu.

W nim zaś pod cienką powłoką higienicznego, poprawnego politycznie „skandynawskiego snu” toczą się krwawe bitwy o odnalezienie tożsamości, o ułożenie relacji z bliskimi, wreszcie zwyczajnie o trochę szczęścia.

Czy „Moja walka” jest głosem pokolenia urodzonych na przełomie lat 60-tych i 70-tych? Nie wiem. Na pewno jednak jest głosem tych, których droga do dorosłych siebie prowadziła przez bunt.

Mniej ważne czy oznaczał on nastoletnie imprezy z nielegalnym, sposobem zdobywanym piwem ( tak, tak są kraje, gdzie sklepy monopolowe w mieście wielkości Poznania można policzyć na palcach jednej ręki, a zakaz sprzedaży alkoholu nieletnim jest traktowany ze śmiertelną powagą), aktywność polityczną czy bunt natury obyczajowej, artystycznej lub wszystko razem. Czy dochodziło do niego w sytej Norwegii, czy we wstrząsanej politycznymi przemianami Polsce.

Niezależnie od tego czy przybierał on formę życia w komunie czy przeciwnie – zawarcia legalnego małżeństwa – chodziło zawsze o to samo: ułożenie relacji ze światem i sobą, tak, by każdy dzień nie bolał bardziej niż można to znieść.

Karl Ove Knausgard należy do tych, dla których bunt czy może raczej niezgoda nie są etapem, z którego się wyrasta, po to, by wskoczyć w wygodne kapcie codziennej rutyny.

Życie to codziennie definiowanie się od nowa – w roli ojca, w roli męża, w roli brata, syna, przyjaciela. Na żadną z nich nie ma gotowych przepisów. Te, które jeszcze zostały są tyleż niedoskonałe co nieaktualne. Codziennie więc trzeba odpowiadać na pytanie kim i jakim być. Taka jest cena życia. A ono, także, a może zwłaszcza to szczęśliwe, to nie bajka. To walka.

Karl Ove Knausgard ,„Moja walka. Księga1.”
Przekład: Iwona Zimnicka
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014
Cena 38, 17 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski