Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital przy Szwajcarskiej: Pacjentka została inwalidką po prostej operacji

Krystian Lurka
Teraz Henryka Kościńska musi jeździć po specjalistach, aby potwierdzili, że jej stan się pogorszył i doszło do błędów
Teraz Henryka Kościńska musi jeździć po specjalistach, aby potwierdzili, że jej stan się pogorszył i doszło do błędów Paweł Miecznik
Ledwo może mówić. Pogorszył jej się słuch. Często ma duszności i boli ją gardło. Nawet przełykanie sprawia jej trudności. Ma problemy z oddychaniem, a przez to wejście na drugie piętro to dla niej wyczyn. Musiała dostawać bolesne zastrzyki i konieczna jest rehabilitacja krtani. To nie lista objawów choroby, a wykaz dolegliwości, które pojawiły się u Henryki Kościńskiej po operacji tarczycy w Szpitalu Miejskim przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu. Zamiast cieszyć się pełnią zdrowia, kobieta czuje się coraz gorzej, a sytuację nazywa wprost: - Partactwo szpitala.

Teraz pacjentka - poza chorobą - będzie walczyła ze szpitalem. Już zapowiedziała, że żąda wyjaśnień, a jej sprawa trafi do prokuratury. Jak mówi, dla przestrogi i żeby nikt inny nie musiał przeżywać tego co ona. Przedstawiciele placówki bagatelizują jednak sprawę, a Stanisław Rusek, rzecznik szpitala, twierdzi wprost, że nie ma o czym rozmawiać.

Henryka Kościńska z Jarocina, poważne kłopoty ze zdrowiem - mimo że wcześniej miała wole guzkowe obojętne, czyli zmiany chorobowe w tarczycy - ma od maja tego roku. To wtedy trafiła do szpitala przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu. Jak zauważa z perspektywy czasu, żałuję, że tam się w ogóle leczyła. Nieskomplikowana operacja zakończyła się tragedią dla pacjentki.

Mimo że powikłania pooperacyjne powinny ustępować po kilku dniach, z dnia na dzień było coraz gorzej. Kobieta poszła więc do innych specjalistów. Ci potwierdzili jej przypuszczenia. U pacjentki pojawiły się dolegliwości, o których nie może być mowy po prawidłowo wykonanej operacji. Jak mówi poszkodowana, doktor Andrzej Ciapała, otolaryngolog z Jarocina, stwierdził, że konsekwencją zabiegu jest m.in. uszkodzenie strun głosowych. Jest również zagrożenie, że kobieta nigdy nie będzie normalnie mówiła.

Jednak nie tylko o to Henryka Kościńska ma pretensje. Jej zdaniem, personel szpitalny ją okłamał. - Jeszcze przedzabiegiem obiecano mi, że operację przeprowadzi doktor Waliszewski. Ucieszyłam się, bo wcześniej słyszałam, że to dobry specjalista. Po fakcie jednak okazało się, że zajmował się mną inny lekarz. Na dodatek ze stażystami - skarży się poszkodowana i dodaje: - Już wtedy podejrzewałam, że źle się to skończy.

Żadnych zastrzeżeń do pracy personelu nie widzą za to przedstawiciele szpitala.

Jan Sawicz, zastępca dyrektora, twierdzi, że lekarz, który wykonywał zabieg, był do niego przygotowany, a to, że pacjentce obiecano, że będzie operował kto inny, nic nie znaczy. Na pytanie o ewentualny błąd lekarski odpowiada, że nie będzie komentował sprawy do czasu wyroku sądowego. Sugeruje również, że być może pacjentka - jak wielu innych - próbuje "naciągnąć" placówkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski