Lokale wyborcze w nowych i odległych miejscach, brak informacji o zmianach - to najczęstsze zarzuty dotyczące niedzielnych wyborów. Zmiana obwodów głosowania spowodowała w Poznaniu spore zamieszanie. Politycy PiS zapowiadają więc kontrolę w urzędzie i protest wyborczy.
Zobacz: Wybory do Parlamentu Europejskiego W Wielkopolsce. Triumfuje PO
- Dostawaliśmy liczne sygnały od zdezorientowanych wyborców, których odsyłano z kwitkiem z lokalu wyborczego - mówi Tadeusz Dziuba, szef PiS. - To znacząco wpłynęło na frekwencję. Można szacować, że ok. jednej dziesiątej wyborców nie dotarło do urn.
Szymon Szynkowski vel Sęk, radny PiS, dodaje, że w niedzielę interweniował w miejskim zespole wyborczym i delegaturze Krajowego Biura Wyborczego. Tam też telefony się urywały. - Działania informacyjne miasta były niewystarczające - uważa vel Sęk. - Zabrakło też logiki przy wyznaczaniu nowych obwodów. Choć to radni przyjmowali ostatecznie uchwałę, to nie pokazano nam podziału na mapie, więc nie mogliśmy zweryfikować wszystkich obwodów.
Zobacz także: Eurowybory w Wielkopolsce: Były powiaty, gdzie PSL zmiażdżył rywali
Co ciekawe, PiS wtórują politycy PO, którzy też uważają, że panował bałagan. - Dawniej informacje wyborcze umieszczano np. w sklepach - mówi Rafał Grupiński, poseł PO. - Teraz zabrakło powszechnej informacji. Nawet komisje w lokalach nie umiały wskazać ludziom odpowiedniego miejsca głosowania.
Skąd całe zamieszanie? Otóż w 2011 r. miasto zmniejszyło liczbę osiedli, więc musiało dostosować okręgi i obwody wyborcze do nowych granic. Tego - przed wyborami samorządowymi - wymagał też Kodeks Wyborczy. - Takiej zmiany nie było od lat 90., a w tym czasie liczba mieszkańców spadła, więc trzeba było tak ustalić obwody, by obejmowały podobną liczbę ludzi - mówi Wojciech Kasprzak, wicedyrektor wydziału organizacyjnego w urzędzie i wiceszef zespołu wyborczego. - Rady osiedli, które są najbliżej mieszkańców, opiniowały projekt podziału i nie miały większych zastrzeżeń.
Kasprzak dodaje, że urząd prowadził szeroką akcję informacyjną. Wskazuje, że rozwieszono 2,6 tys. obwieszczeń, a także plakaty "Sprawdź, gdzie głosujesz", na których był adres serwisu internetowego oraz numer infolinii. Plakaty przekazano też radom osiedli, spółdzielniom i kurii. A do domów rozesłano 248 tys. ulotek. Także Państwowa Komisja Wyborcza miała serwis w internecie i infolinię. - Poza tym, miasto organizowało transport dla seniorów i niepełnosprawnych, prawo dawało im też kilka innych udogodnień, z których skorzystała garstka - mówi Maria Trela, dyrektor delegatury KBW. - Może mogliśmy zrobić coś lepiej. Ale wyborcy też nie są bez winy, skoro nie reagowali na rozwieszone informacje. A i komitety wyborcze mogły ich informować.
PiS uważa, że to urzędnicy wykazali się "antypaństwową beztroską". Zapowiada kontrolę komisji rewizyjnej radnych i chce, by władze partii złożyły protest wyborczy do sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?