Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera mieszkaniowa, afera gruntowa: Ofiary wygrywają majątki

Łukasz Cieśla
Sąd stwierdził, że pani notariusz D. wprowadziła w błąd klientkę. Mimo wielu zarzutów notariusz nie jest zawieszona w czynnościach
Sąd stwierdził, że pani notariusz D. wprowadziła w błąd klientkę. Mimo wielu zarzutów notariusz nie jest zawieszona w czynnościach Paweł Miecznik
Afera mieszkaniowa i afera gruntowa. Sądy cywilne, nie czekając na wyroki karne, przyznały rację dwóm ofiarom. Miały zostać oszukane w aferze gruntowej i aferze mieszkaniowej

Dwie kobiety, które miały zostać oszukane w aferach gospodarczych, wygrały sprawy cywilne dotyczące utraconych majątków. Choć sprawy karne przeciwko osobom, które miały je oszukać, wciąż trwają, to sądy cywilne nie czekały na ich zakończenie. Już teraz stanęły po stronie pokrzywdzonych.

"Groził, że mnie znajdzie"
Pierwsza sprawa dotyczy "afery gruntowej" i pani A. To emerytka, od lat opiekuje się schorowanym krewnym. Cierpiał m.in. na nowotwór. Jego opiekunka szukała pieniędzy na leczenie chłopca. "Z ogłoszenia" trafiła do Marka P., ps. Małolat. Zajmować się miał udzielaniem pożyczek. Obecnie jest jednym z oskarżonych o oszustwa w tzw. aferze gruntowej.

Jedna z ofiar otrzyma pieniądze. Druga odzyska mieszkanie, które rzekomo sprzedała

- Chciałam pożyczyć pieniądze pod zastaw domku letniskowego, w którym spędzałam z moim podopiecznym każde wakacje. Dostałam od Marka P. 12 tys. zł. Umowę zawieraliśmy u notariusza, który jednak nie przeczytał całości dokumentu. Potem okazało się, że notarialnie sprzedałam domek. Marek P., który doskonale znał moją sytuację i mówił, że dławi go gardle, jak słyszy o chorym chłopcu, szybko, po okazyjnej cenie, sprzedał domek. Był bezwzględny - mówi kobieta, która pozwała do sądu Marka P. Wsparła ją poznańska prokuratora. W sądzie zapadł już prawomocny wyrok. Zgodnie z orzeczeniem, Marek P. ma oddać kobiecie pieniądze, które zarobił na sprzedaży domku. Kwota ma zostać pomniejszona o wysokość pożyczki, którą rzeczywiście udzielił kobiecie. Pani A. dostanie ok. 30 tys. zł.

Jak zaznacza, wyrok ją cieszy, ale ta kwota nie wystarczy na odzyskanie utraconego domku letniskowego.
- Rozprawy w sądzie kosztowały mnie dużo nerwów. Marek P. raz pokazał mi język. Innym razem, na sali rozpraw, groził, że "mnie znajdzie". Ja się go boję. Wszczęto już postępowanie o groźby karalne z jego strony - dodaje pani A.
Marek P. nie odpowiedział na nasze prośby o kontakt.

Starsza pani u notariusza
Druga sprawa, w której pokrzywdzona odzyskuje utracony majątek, jest związana z tzw. aferą mieszkaniową. Mechanizm oszustwa jest podobny jak w sprawie gruntowej. Są jedynie inni podejrzani i ofiary. W tej właśnie sprawie pokrzywdzoną jest m.in. pani Sz.

Walczyła o odzyskanie mieszkania. W 2010 roku szukała pieniędzy na remont lokalu. Jeden z krewnych znalazł pośrednika Jerzego M., zajmującego się udzielaniem pożyczek. Jerzy M. był z kolei bliskim współpracownikiem doradcy finansowego Mariusza T. Niebawem spotkali się u pani notariusz D.

Obecnie Jerzy M., Mariusz T. i notariusz D. to podejrzani w aferze mieszkaniowej. Doradca i pani notariusz mają po ponad 100 zarzutów.

W 2010 roku pani Sz. sądziła, że zaciąga pożyczkę u Mariusza T. Dostała 35 tys. zł. Z aktu notarialnego wynikało jednak, że sprzedała swoje mieszkanie za jedyne 100 tys. zł.

Niedawno sąd cywilny prawomocnie orzekł, że kobieta została oszukana i to ona ma figurować w księgach wieczystych jako właścicielka mieszkania.

Afera gruntowa: Przepadnie pół miliona zł kaucji wpłaconych za aresztowanych prawników?

Poznański Sąd Okręgowy w uzasadnieniu stwierdził, że notariusz D. nie odczytała w całości aktu notarialnego, pomijając albo zmieniając istotne fragmenty. Miała też zapewniać panią Sz., że zawiera korzystną dla siebie transakcję. Sąd zwrócił uwagę, że nazwa czynności prawnej, czyli "umowa sprzedaży", znalazła się na drugiej stronie dokumentu. W ocenie sądu dlatego, by klientka nie zorientowała się, że według aktu notarialnego nie chodziło o pożyczkę, lecz o sprzedaż.

Sąd wskazał też, że doradca Mariusz T. wykorzystał podeszły wiek pani Sz., nieporadność życiową, niską świadomość prawną, oszukał starszą kobietę, by się wzbogacić.

Niektórzy się przyznają
Wyrokiem i takim uzasadnieniem sądu jest zaskoczony pełnomocnik Mariusza T.
- W mojej ocenie wszedł on w rolę sądu karnego, stwierdzając, że doszło do oszustw. M.in. dlatego rozważamy skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Być może jednak do niej nie dojdzie. Mojemu klientowi przede wszystkim zależy na tym, aby odzyskać pieniądze, które przekazał pani Sz. w związku z nieważną - jak uznał sąd - umową. Stoimy na stanowisku, że otrzymała cenę w kwocie 100 tys. zł, tak jak wynika z aktu notarialnego. Ona z kolei uważa, że było to 35 tys. zł pożyczki.
Jeśli zawrzemy z nią ugodę w sprawie zwrotu świadczenia mojego klienta, to zapewne nie będziemy składać skargi kasacyjnej - mówi radca prawny Tomasz Konieczny.

W tzw. aferze mieszkaniowej, w której głównymi podejrzanymi jest jego klient oraz notariusz D., zarzuty usłyszało łącznie 50 osób. Śledztwo jest na ukończeniu.

- Część podejrzanych przyznała się do winy. Do sądu trafiły już dwa pierwsze akty oskarżenia z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze. Niebawem zostaną wysłane kolejne - zapowiada prowadzący tę sprawę prokurator Sebastian Domachowski.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski