W odróżnieniu od większości szwedzkich zespołów parających się ekstremą w przystępnym wydaniu, pochodzą nie z Göteborga, a ze Sztokholmu. Nie przeszkodziło im to jednak w osiągnięciu czołowej pozycji pośród innych reprezentantów melodic death metalu. Pięciu rosłych wikingów z Amon Amarth zdaje się dziś wręcz deptać po piętach In Flames, niegdysiejszym gwiazdom tego gatunku, które na ostatnich płytach notują stopniowy zjazd po równi pochyłej.
By przekonać się o popularności zespołu Johana Hegga (wokal), wystarczy rzut okiem na aktualną rozpiskę jego tras koncertowych. Terminy zarezerwowane są do połowy sierpnia, przy czym są to wyłącznie daty europejskie.
Amon Amarth istnieje bez przerwy od 1992 roku, kiedy to narodził się na gruzach formacji Scum. Nazwę muzycy zaczerpnęli z trylogii "Władca Pierścieni" J.R.R. Tolkiena, w której oznaczała ona Górę Przeznaczenia. Tematykę tekstów Szwedzi postanowili osadzić w tym samym źródle, z którego czerpał ojciec chrzestny fantasy, a mianowicie w mitologii skandynawskiej. Od samego początku przez piosenki Amon Amarth przewijają się więc nordyccy bogowie, a także historia wikingów.
Wytrwałość Hegga i kolegów dotyczy także wypracowanego brzmienia. Na przestrzeni ponad dwóch dekad nie uległo ono znaczącym zmianom. W ich piosenkach nadal dominują średnie tempa, gitarowe harmonie oraz trzewiowy growling lidera, a wszystkie te elementy tworzą razem bardzo podniosły klimat.
Wprawdzie co jakiś czas da się słyszeć głosy o muzycznej stagnacji Amon Amarth, lecz z drugiej strony to właśnie zapamiętałość w pielęgnowaniu własnej tradycji uczyniła prawdziwymi hitami utwory takie jak "Death in Fire", "Runes to My Memory" czy "Guardians of Asgaard" zaśpiewany wspólnie z LG Petrovem z Entombed. Ten muzyczny konserwatyzm można również traktować jako powód ciągłej wiarygodności zespołu.
Studyjny dorobek Amon Amarth zamyka album "Deceiver of the Gods" z 2013 roku. Głównym bohaterem płyty jest Loki, uznawany w nordyckim panteonie za złośliwe bóstwo.
- Wielu ludzi uznaje Lokiego za złą postać, ale nie jest on ekwiwalentem Szatana. Robi też wiele dobrego, ma talent dyplomatyczny. Wydaje mi się najbardziej ludzki w całej mitologii - mówi Johan Hegg.
Co ciekawe, w dość jednostajnej dotychczas muzyce Szwedów silniej zaznaczono thrashmetalowy rdzeń.
- Na tym albumie postanowiliśmy pójść na całość. Jeśli coś brzmiało zbyt thrashowo, albo z drugiej strony zbyt typowo, to i tak zostawało w piosenkach, o ile tylko się nam podobało - tłumaczy gitarzysta Olavi Mikkonen.
Wydawcą "Deceiver of the Gods" i wszystkich innych płyt Amon Amarth jest wytwórnia Metal Blade Records, ta sama, która na początku lat 80. wylansowała m.in. Slayera.
Amon Amarth supporty: Hypnos, Sinful Carrion
Eskulap (Przybyszewskiego 39)
26 kwietnia, godzina 19
bilety: 80, 90 zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?