Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Rojek: Jestem zależny tylko sam od siebie [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Artur Rojek
Artur Rojek Jacek Poremba/Kayax
Twierdzi, że błędy są mu w życiu potrzebne, a z własnym strachem siada czasem do jednego stołu. Na początku kwietnia Artur Rojek zadebiutował po raz drugi: już nie z Myslovitz, lecz jako niezależny, samostanowiący o sobie artysta. Rezultatem tego samostanowienia są piosenki, które trafiły na płytę "Składam się z ciągłych powtórzeń". To m. in. o niej, a także o tegorocznym OFF Festivalu opowiedział przed zbliżającym się koncertem w ramach poznańskiego Spring Break.

Na nowej płycie śpiewasz „ciągle widzę w sobie jakiś błąd”. Jesteś perfekcjonistą?

Bywam. To, o czym śpiewam w tej piosence, jest jednak bardziej słowną zabawą, ironicznym podejściem do swoich niedoskonałości.

Tworzenie i nagrywanie pod własnym nazwiskiem, na własne konto skutkuje u Ciebie większymi wymaganiami w stosunku do siebie samego?

Naturalnie. Nie mogę się już za nikim skryć. Jestem zależny sam od siebie. Trzeba albo mieć to w naturze, albo do tego dorosnąć. Ja potrzebowałem na to czasu.

„Składam się z ciągłych powtórzeń”. Czy ten tytuł nie jest aby deklaracją „tak, znów wchodzę do tej rzeki”? Czym właściwie jest dla Ciebie premiera tej płyty?

Ten tytuł mówi o tym, że trudno zmienić siebie. Często wydaje nam się, że jesteśmy inni, kiedy wciąż jesteśmy tacy sami, powtarzając te same ruchy. Ta premiera jest kolejnym krokiem w moim życiu. Kolejną odpowiedzialnością.

Pozostając jeszcze przy temacie błędów z pierwszego pytania: którego żałujesz najbardziej?

Żadnego. Są mi często potrzebne, żeby coś więcej zrozumieć.

Na singel promujący płytę wybrałeś „Beksę”, piosenkę nie do końca skrojoną pod wymogi radiowe, melodycznie chaotyczną, miejscami nawet drażniącą. Co zdecydowało akurat o tym wyborze?

Nie żyjemy już w radiowych czasach. Główna siła tkwi w internecie. Jeżeli chodzi o nastrój tego utworu, to jest w nim wszystko, co czuję, i bez stawiania sobie granic chciałem to wszystko tu zawrzeć. Nigdy wcześniej nie udało mi się w jednym numerze być zarówno wściekłym i wyzwolonym, smutnym i radosnym. I ciesze się, że Cię to drażni.

„Wszystko, k...a, skręca” już teraz okrzyknięto w niektórych kręgach mianem wulgaryzmu roku. Dużo przeklinasz w codziennych sytuacjach? Kiedy najczęściej?

Tak, przeklinam. Najczęściej kiedy się wkurzę.

Trudno oprzeć się wrażeniu, ale i trudno też się dziwić, że ten album zawiera Twoje najbardziej osobiste teksty. W jakich warunkach powstawały?

Pisanie to dla mnie normalna praca. Pisałem w codziennych warunkach. Zamykałem się w biurze o 8.15 i wychodziłem z niego o 15. Większość tekstów napisałem w ten sposób.
Album jest bardzo eklektyczny, do tego stopnia, że w zasadzie w każdej piosence można odnaleźć inne inspiracje. Jak bardzo wpływ na to, co robisz obecnie, mają wykonawcy których zapraszałeś i zapraszasz na OFF Festival?

Żaden. Eklektyzm nie wynika z tego że robię eklektyczny festiwal, tylko z tego, że w dzisiejszej muzyce nie widzę wyraźnych stylistycznych granic. Kiedy udzielam Ci teraz tego wywiadu, słucham Arvo Parta, którego uwielbiam. Tuż przed Partem słuchałem Prefab Sprout, których uważam za najlepszy band lat 80-tych. Nie będzie w tym nic dla mnie dziwnego, jeżeli po „Fratres” Parta włączę Action Bronsona. Dzisiaj wszystko się z sobą miesza.

Wystarczy pobieżny rzut oka na skład tegorocznego festiwalu, by przekonać się, że przed nami jedna z najmocniejszych odsłon w dotychczasowej historii imprezy. Z obecności których artystów tego lata cieszysz się najbardziej?

Jeszcze nie wszystkich ogłosiłem (śmiech). Na pewno będzie to bardzo gitarowa edycja. Mamy już legendy w postaci The Jesus And Mary Chain czy Neutral Milk Hotel. Jest eksperymentalny Glenn Branca. Są ekstremalni Deafheaven. Jest dzień „zerowy”, którego kuratorem jest Barry Hogan z festiwalu ATP. Usłyszymy Dirty Beaches, Earth i Loop. Jest scena Sub Popu gdzie na pewno nie można przepuścić występu noise'owo-hiphopowego Clipping ani mrocznego punkowego Protomartyr. Ich drugi album „Under Color Of Official Right” jest moją ulubioną płytą ostatnich miesięcy. W końcu mamy więcej folku, ale więcej informacji ujawnię niebawem.

Jesteś ojcem i mężem, szefem ważnego festiwalu, w końcu – znowu aktywnym twórcą. Przed laty było jeszcze pływanie. Masz dziś w ogóle jeszcze czas na sport?

Biegam. Nawet dużo. Robię to od ponad dziesięciu lat. Swój pierwszy maraton biegłem w Poznaniu! W sumie przebiegłem pięć. Moja życiówka z maratonu w Portland w 2011 roku to 3.17. Mam mało czasu dla siebie, ale jeżeli chodzi o bieganie, to potrafię wstać o piątej rano, żeby wykroić sobie godzinę na to.

Jak bardzo premiera „Składam się z ciągłych powtórzeń” wpłynie na życie Artura Rojka? Masz w stosunku do tego albumu bardziej dalekosiężne plany niż te najbliższe koncerty?

Myślę, że bardzo. Zamierzam grać koncerty, ale nie będzie ich dużo. Skupię się na swoich trasach i kilku najważniejszych z mojej perspektywy festiwalach i innych wydarzeniach. Zagram kilka koncertów w maju i czerwcu . W lipcu i sierpniu pojawię się na dwóch dużych festiwalach.

Pod koniec płyty deklarujesz, że „niepokój wewnątrz wciąż ten sam”, a „jedyny przeciwnik to Twój strach”. Okopujecie się z tym przeciwnikiem na własnych pozycjach, czy zdarza się Wam czasem usiąść do stołu?

Akurat w tej piosence siedzę z nim przy jednym stole.

Artur Rojek zagra w Sali Wielkiej CK Zamek w piątek, 25 kwietnia o godzinie 21.30. Koncert odbędzie się w ramach wyprzedanego Spring Break Showcase Festival & Conference.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski