Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radio gu gu, radio ga ga, czyli jak włoski dentysta uratował wałbrzyskiego fryzjera

Jacek Antczak
Zapadł wyrok w procesie stulecia. Od kilku miesięcy cała Polska dopingowała wałbrzyskiego fryzjera z salonu Beauty w jego starciu ze Stowarzyszeniem Autorów ZAiKS. Fryzjer (nie mylić ze słynnym piłkarskim "Fryzjerem") nie zamierzał płacić tantiem za grające w jego zakładzie radio. Abonament radiowy uiszczał i uznał - a sąd uznał, że uznał słusznie - że to wystarczy, bo muzyka z radia nie miała wpływu na wpływy do kasy fryzjera. No cóż, słuchał komercyjnych stacji, więc mogło tak być.

Na wszelki wypadek, w trakcie trwania sądowego już sporu, klienci pana Marcina, podpisywali oświadczenia, że niezależnie, czy robią sobie trwałą, balejaż czy inne loki, czy też po prostu tną się krótko, po męsku, radia u niego nie słuchają. A żeby to nie były tylko takie czcze obiecanki, bo przecież człowiek może słuchać intuicyjnie, zatykali sobie uszy (za zatyczki zapłacił fryzjer). Świdnicki sąd solidnie przyłożył do rozpatrzenia tego przypadku. Przestudiował orzecznictwo polskie i europejskie a nawet wyroki Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w podobnych sprawach. I fryzjer wygrał. Jak wynika z uzasadnienia, najbardziej powinien chyba podziękować... włoskiemu dentyście, który przed rokiem wygrał podobny proces. Bo klienci przychodzili do niego z bolącymi zębami, a nie posłuchać jakiegoś Drupiego czy Al Bano. To także dziwne, bo przecież wszyscy wiedzą, że do dentysty na całym chodzi się wyłącznie po to, by posłuchać najnowszych hitów Katy Perry, nie wspominając już o Kamilu Bednarku.

Kto wie, czy to nie jest historia, która nadawałaby się do zekranizowania . Jest w niej przecież wszystko, co w dobrym dramacie sądowym powinno się znaleźć. Piękne kobiety (zakładam, że w Beauty strzygą pięknie, a nawet jeśli nie, to i tak wszystkie kobiety są piękne), efekty dźwiękowe (suszarki, które zagłuszały radio), szpiedzy i pluskwy (kontrolerzy z ZAiKS-u nagrywali z ukrycia przestępczy proceder fryzjera), szantaże i haracze (do zapłaty było 61 zł miesięcznie, a fryzjerowi ponoć grożono więzieniem, jeśli nie zapłaci). Były też patetyczne słowa sędziego o konstytucyjnym prawie fryzjerów do informacji. Wszak radio nadaje także wiadomości, pogodę i newsy sportowe, oraz bohaterskie zachowania pana Marcina, który, niczym Erin Brokovich, nie ugiął się przed wielką, mafijną" machiną, broniącą praw krwiożerczego show-biznesu. Bo powiedzmy szczerze, w wałbrzyskim salonie fryzjerskim leciał pop, a nie symfonie Mikołaja Góreckiego czy Krzysztofa Pendereckiego, które można usłyszeć np. w Dwójce.

Internetowa opinia ludu miast i wsi jest oczywiście po stronie fryzjera i jemu podobnych szewców, dentystów, lekarzy, sklepikarzy i innych usługodawców, którzy muszą płacić dziwne tantiemy. Wielu uważa, nie bez racji, że to pop gwiazdki powinny płacić za to, że ktoś chce ich w ogóle słuchać, a nie odwrotnie. I choć większość młodych ludzi popierających fryzjera ma mentalność z dawnej epoki i w życiu nie słyszała o prawie autorskim, to zgoda - w tym, pojedynczym przypadku, mają trochę racji. To absurdalne, że drobni usługodawcy muszą płacić za radio podwójnie (abonament plus tantiemy dla artystów). Ale sprawa nie jest taka prosta. Byłem kiedyś u fryzjera, u którego leci "telewizja fryzjerska" i w hotelu, w którym puszczają własną muzykę, skomponowana przez trio hotelowe, by nie płacić tantiem. Koszmar, czułem się gorzej niż u dentysty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska