Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mosina: Pola uprawne zalewa woda, a rolników... krew [ZDJĘCIA]

Marta Danielewicz
Mosina: Pola uprawne zalewa woda, a rolników... krew
Mosina: Pola uprawne zalewa woda, a rolników... krew Marta Danielewicz
Rolnicy z gminy Mosina twierdzą, że ich pola są zalewane w wyniku działania elektrowni wodnej. - Nie możemy siać ani orać - żalą się gospodarze.

Rolnicy z gminy Mosina ponoszą straty z powodu częstego zalewania pól. Twierdzą, że jest to skutek nadmiernego piętrzenia się wody na Kanale Mosińskim. Efekt jest taki, że ziemia jest wciąż nasączona wodą, przez co grunt jest grząski. Rolnicy nie mogą więc wjechać maszynami na pole, by je obsiać czy zaorać. Zalewane są też piwnice okolicznych domów i drogi dojazdowe.

- W latach 80. powstał na kanale jaz, który miał piętrzyć wodę, ale tylko wtedy, kiedy na polach byłoby zbyt sucho. Od 2000 roku jaz pracuje cały czas i piętrzy wodę cały rok dla małej elektrowni wodnej, przez co pola są zalewane - tłumaczy Krzysztof Kaczmarek z Gminnego Zespołu Centrum Zarządzania Kryzysowego, który od lat zajmuje się tą sprawą.

Działająca mała elektrownia wodna na granicy dwóch wsi, Borkowic i Bolesławca, powstała w latach dziewięćdziesiątych. Wówczas nie była dla rolników utrapieniem, gdyż poziom wody był wyrównany. - Zdarzały się podtopienia, ale woda nie stała na polach cały rok. Był czas, że ziemia mogła się osuszyć - komentuje Teresa Lasocka, mieszkanka wsi Bolesławiec.

Od 2000 r. prywatnym dzierżawcą jazu na Kanale Mosińskim został Józef Lazarek, właściciel firmy "Elka", który zaczął piętrzyć wodę na potrzeby elektrowni wodnej. - Zarzuty rolników są bezpodstawne. Z badań wynika, że woda musi tam być piętrzona, bo inaczej torfowiska by wyschły - przekonuje J. Lazarek, który uważa, że przyczyną zalań jest zła melioracja pól.

Co na to gminni urzędnicy. Przyznają jednoznacznie, że skargi rolników są słuszne, a problem wynika z nadmiernego piętrzenia wody przez pana Lazarka.

Według Krzysztofa Kaczmarka poziom wody w kanale bezpośrednio odpowiada za straty, które ponoszą rolnicy.

Wydawało się, że konflikt zakończy decyzja starostwa powiatowego w Poznaniu. To właśnie ten urząd w lutym 2013 roku cofnął pozwolenie wydane Józefowi Lazarkowi. Właściciel firmy "Elka" odwołał się od tej decyzji do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu, przedstawiając własną analizę, przeprowadzoną przez profesora ze Szczecina.

- Starosta Jan Grabkowski ponownie rozpatruje sprawę cofnięcia pozwolenia wodnoprawnego panu Lazarkowi. Jednak nie z powodu podtopień, lecz z przyczyny zmiany warunków pozwolenia - zaznacza Małgorzata Waligórska, zastępca dyrektora wydziału ochrony środowiska w starostwie. Jej zdaniem zebrana dokumentacja nie potwierdziła jednoznacznie wpływu piętrzenia się wód Kanału Mosińskiego na podtopienia.

Co innego wiedzą jednak gospodarze. Rolnik Wiktor Dudziak swoje dotychczasowe straty szacuje na 16 tys. zł za jeden hektar ziemi. - O tej porze powinniśmy już mieć pola zaorane i zasiane, ale to niemożliwe, kiedy wciąż stoi woda. Najgorzej jest w okresie jesienno--zimowym, kiedy opady przybierają na sile, a poziom wody w kanale się podnosi - tłumaczy Dudziak.

Kiedy sprawa się ostatecznie zakończy? Nie wiadomo. - Nie możemy do tego dopuścić, by nasze pola były nadal zalewane - mówi Zofia Marcinkowska, mieszkanka wsi Dymaczewo Nowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski