Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Moczydłowski: W okresie PRL-u osadzona zaszła w ciążę z klawiszem. Dokonali aborcji [ROZMOWA]

Łukasz Cieśla
Paweł Moczydłowski był szefem polskiego więziennictwa
Paweł Moczydłowski był szefem polskiego więziennictwa Bartłomiej Ryży/polskapresse
Z Pawłem Moczydłowskim, byłym szefem polskiego więziennictwa, o sprawie rzekomego gwałtu w areszcie, rozmawia Łukasz Cieśla

Młoda kobieta, która była osadzona w areszcie w Lesznie wskazuje, że zgwałcił ją strażnik więzienny. Niedawno urodziła dziecko. Słyszał Pan kiedyś o podobnej historii, która miałaby się wydarzyć za murami?

Zobacz:
Areszt w Lesznie: Gwałt na skazanej? 9 miesięcy później urodziła dziecko

Paweł Moczydłowski: W wolnej Polsce nigdy o takim czymś nie słyszałem. Była jednak nieco podobna historia w okresie socjalizmu. Utrzymywano ją wówczas w ścisłej tajemnicy. Chodziło wtedy o zakład karny Łódź - Sikawa i regularne współżycie jednej z osadzonych kobiet ze strażnikiem. Ona po jakimś czasie zaszła w ciążę. Chcieli usunąć płód, więc on dał jej pieniądze na aborcję. Poszła "na miasto", ale niebawem wróciła. Okazało się, że nie przerwała ciąży. Miała za mało pieniędzy na zabieg. Sami więc "spędzili" ten płód na terenie zakładu karnego. Sprawa się wydała, bo płód wyrzucili do kanalizacji i bodajże doszło do jej zapchania. Ktoś znalazł potem dziecko w ścieku. Strażnik, za karę, musiał odejść z pracy.

Nie usłyszał żadnych zarzutów, nie miał sprawy w sądzie?
Paweł Moczydłowski:To były inne czasy. Poza zwolnieniem z pracy nie poniósł żadnych konsekwencji. Sprawę utrzymywano w najgłębszej tajemnicy. Ówczesne media o niej nie pisały. Po 1989 roku o takich przypadkach nie słyszałem. Oczywiście w ostatnich latach zdarzało się, że kobiety odbywające karę zachodziły w ciążę. Ale ojcami dzieci byli mężowie czy partnerzy, z którymi spotykały na tzw. "mokrych widzeniach". Tego typu widzenia odbywają się zresztą do dzisiaj, służą podtrzymaniu więzi w rodzinie i między partnerami. Gwałt na osadzonej to jednak zupełnie inna sprawa, dochodzi bowiem do agresji i użycia przemocy. To przestępstwo.

Jak Pan ocenia kondycję moralną obecnej służby więziennej? Drążą ją poważne patologie czy też sporadycznie zdarzają się tzw. zgniłe jabłka?
Paweł Moczydłowski: W tej formacji są zgniłe jabłka, to nie ulega wątpliwości. Pojawiają się też takie problemy jak przeludnienie cel. W Polsce na jednego funkcjonariusza przypada najwięcej osadzonych, w porównaniu do krajów z naszej części Europy. To obłożenie bardzo utrudnia pracę. Pojawia się też presja ze strony przełożonych na wyniki, a czasami wręcz mobbing. Skutek jest taki, że funkcjonariusze są czasami bardziej zrewoltowani niż sami więźniowie. Oczywiście jednak ta nie najlepsza sytuacja nie oznacza, że wszyscy strażnicy są źli. Problem bardziej polega właśnie na tym, że jest kilka zgniłych jabłek, które nie nadają się do służby i powinny być usuwane.

Prokuratura już trzy miesiące dostała zawiadomienie o rzekomym gwałcie w Areszcie Śledczym w Lesznie. Do tej pory od zawiadamiającej kobiety oraz dziecka nie pobrano próbek do badań DNA.
Paweł Moczydłowski: Jeśli prokuratura się postara, to wyjaśni tę sprawę. Poza tym przy założeniu, że w tym areszcie osadzone są właściwie same kobiety, a do gwałtu rzeczywiście doszło, to wiele wskazuje, że sprawcą jest któryś z funkcjonariuszy. Powinni go ustalić. Oczywiście, jeśli doszło do gwałtu, bo tego, jak rozumiem, na razie nie ustalono. Nie powinno być kłopotów z wyjaśnieniem tego doniesienia.

Rozmawiał Łukasz Cieśla

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski