Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masz pilne skierowanie do lekarza? Przyjdź za... miesiąc!

Krystian Lurka
Eugenia Suchodolska od kilku dni przebywa w szpitalu. Jej  stan już się polepszył, ale - jak sama podkreśla - absurdalną  sytuację, jaka ją spotkała, mogła przypłacić życiem
Eugenia Suchodolska od kilku dni przebywa w szpitalu. Jej stan już się polepszył, ale - jak sama podkreśla - absurdalną sytuację, jaka ją spotkała, mogła przypłacić życiem Paweł Miecznik
Pracownicy z rejestracji szpitala w Puszczykowie pod Poznaniem niemal nie doprowadzili do tragedii. Eugenia Suchodol-ska, mimo że miała skierowanie od chirurga z dopiskiem "pilne", nie została przyjęta na oddział chirurgiczny. Obecnie jej stan jest poważny. Dramat państwa Suchodolskich zaczął się tydzień temu i trwa do dziś. Odpowiedzialni za sytuację nie chcą komentować tego, co się stało.

29 marca, sobota
Zdenerwowany pan Stanisław przyprowadza swoją żonę do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Puszczykowie. Pani Eugenia ma 77 lat i z dużym trudem o własnych siłach dochodzi do szpitala. Jest bardzo osłabiona. Ma odleżyny i problemy kardiologiczne. Jej mąż prosi o pomoc lekarza. Po kilkunastu minutach kobietę przyjmuje Donat Jaskólski, specjalista chirurgii ogólnej. Diagnoza wskazuje wprost, że konieczne jest, żeby pacjentka trafiła na oddział chirurgiczny. Lekarz na skierowaniu wyraźnie pisze słowo "pilne". Podkreśla je i - jak wspomina pan Stanisław - mówi, że w poniedziałek rano pacjentka ma przyjść do szpitala. Małżeństwo - już spokojniejsze - wraca do domu.

Służba zdrowia: Zamiast ratować chorych, jeżdżą karetką do pijaków

31 marca, poniedziałek
Kilkanaście minut po godzinie 8. Zgodnie z zaleceniem państwo Suchodolscy przychodzą do szpitala. Pan Stanisław od razu kieruje się do okienka, gdzie pokazuje skierowanie. Tu czeka go niemiła niespodzianka. Jedna z pań rejestratorek nonszalancko oglądając kartkę, mówi mężczyźnie, że kobietę można przyjąć... w maju.

- Czuliśmy się tak jakbyśmy zakłócili rejestratorkom święty spokój. Pani, która nas obsługiwała była nieuprzejma. Nie chciała zrozumieć, że z moją żoną jest naprawdę źle - wspomina pan Stanisław. Mimo próśb i tłumaczenia, że jego żona potrzebuje natychmiastowej pomocy, pani Eugenii nie przyjmują na oddział. Pan Stanisław pyta, dlaczego pani z rejestracji podważa decyzję specjalisty. Nikt z recepcji mu nie odpowiada. Jest nerwowo. Ostatecznie bezsilne małżeństwo rezygnuje z próśb o przyjęcie i słaniająca się na nogach starsza kobieta wraca do domu.

1 kwietnia, wtorek
77-latka czuje się fatalnie. Traci przytomność. Mężczyzna dzwoni po karetkę. Ta przyjeżdża po kilkunastu minutach. Ratownicy od razu decydują zabrać kobietę do szpitala. Wymaga natychmiastowej pomocy. W szpitalu lekarze od razu przyjmują ją na chirurgię - jest w stanie ciężkim. Diagnoza to krwawienie z przewodu pokarmowego. Konieczna jest kroplówka, podanie leków i obserwacja.

4 kwietnia, piątek
Jadę z panem Stanisławem do szpitala. Chcę porozmawiać z lekarzami, rejestratorkami i władzami szpitala, o absurdalnej sytuacji, jaka spotkała państwa Suchodolskich.

Kilka minut przed godziną 10 wchodzimy na oddział, gdzie przebywa pani Eugenia. Nadal jest podłączona do kroplówki. Z ledwością rozmawia. Czuje się bardzo źle. Jej mąż uważa, że przez ignorancję pracowników rejestracji mogło dojść do tragedii. Do tej pory jak opisuje to, co zaszło, natychmiast się denerwuje.

- Pacjentka obecnie jest w stanie stabilnym. Jest osłabiona, ale jej życiu nic nie zagraża - mówi Błażej Ciesielczyk, ordynator chirurgii ogólnej.

Na pytanie, jaki był jej stan, kiedy przywiozła ją karetka, odpowiada: - W takim, że bez chwili wahania przyjęliśmy ją na oddział. Ordynator o sprawie przy rejestracji nie chce rozmawiać. Odsyła mnie do rzeczniczki szpitala.
Po chwili rozmawiam z Jolantą Sielską, rzeczniczką szpitala i Krystyną Dudzińską, zastępcą dyrektora do spraw lecznictwa. Panie tłumaczą, że ze strony szpitala nie doszło do żadnych nieprawidłowości, bo za rejestrację odpowiedzialna jest... spółka, z którą szpital nie ma nic wspólnego poza tym, że leczy tych samym pacjentów i znajduje się w tym samym budynku. Przedstawiciele szpitala odcinają się od problemu.

- Szpital w tym przypadku odpowiedzialny jest za Szpitalny Oddział Ratunkowy i oddział chirurgiczny. Za rejestrację spółka Medicor - wyjaśnia zastępczyni dyrektora i sugeruje rozmowę z Medicorem.

Rzeczniczka prowadzi mnie do przedstawicieli spółki Medi-cor i odcina się od problemu. Wspólnie z panem Stanisławem rozmawiam z Renatą Juskowiak, pielęgniarką i przełożoną rejestratorek i panią rejestratorką, która podważyła skierowanie lekarza specjalisty. Dochodzi do konfrontacji. Pan Stanisław przypomina feralny poniedziałek. Proszę o komentarz.

Rejestratorka nie chce ustosunkować się do jego słów, a Renata Juskowiak, przekazuje stanowisko nieobecnego tego dnia w Puszczykowie Krzysztofa Wencela, prezesa Medicoru. - Pan prezes nie chce w tym momencie rozmawiać o incydencie - kończy Renata Juskowiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski