Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień baby: W łóżku z profesorem

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Budzik wyrwał babę ze snu po piątej, co by sobie poćwiczyć pojechała. Od razu wyczuła, że coś się zmieniło. Ciemniej było, wskutek manipulacji czasem, w weekend miniony dokonanej. Ale to nie to, co innego ją zaniepokoiło. Istota zmiany dotarła do niej, gdy wzrok na poduszkę sąsiednią padł. Profesor obok spał.

A baba w charakterze profesorowej wstawała właśnie.
Dziad na bok drugi spokojnie się przewrócił, baba w nastroju odmiennym dom opuściła. Sprawiła go rozmowa, co to ją dnia poprzedniego z przyjaciółką odbyła. Rady usłyszała, że zmienić coś musi, bo jak się u dziadów coś zmienia, to wymagania ich co do bab rosną.

- A co ja zmienić mam? – baba się zdumiała.

- Tak dokładnie to nie wiem – przyjaciółka odparła. - Ale sama rozumiesz, że profesorowa to tak nie wygląda.

- Niby jak? – uraziła się baba.

- No… farbowaną blondyną raczej nie jest.

– A dziad to się zmieniać nie musi? Profesor też tak nie wygląda.

- Zmieni się – przyjaciółka zdecydowaną była. – Ale w kwestiach innych. W domu nic robił nie będzie, bo taki profesor to gosposię zawsze ma. Choćby darmową – tu na babę spojrzała. - No i pisać ci o sobie nie pozwoli.

To baba za przesadę uznała, bo wolność słowa, to zawsze w domu była. Ona nigdy się nie czepiała, że dziad o takim obrazie pisze, a nie o innym.

- Poza tym dziad to uczelniany profesor, a to nie taka znów odmiana – baba się broniła.

- Facetom w tym wieku niewiele trzeba, żeby odbiło – koleżanka podsumowała. – Uważaj, babo lepiej…

Jak baba z ćwiczeń wróciła, profesor wstał już, ale był całkiem jak dziad. Kawę pił, co to ją sam sobie ugotował. Za dobry znak baba to wzięła, ale przypomniała sobie, że te zmiany w dziadzie to po dniach paru zajdą dopiero.

- Chodźmy na kije – do koleżanki zadzwoniła. – Pogadać chciałam, o urodzie…
Na osąd zdrowy sytuacji baba liczyła, bo koleżanka najlepiej dziada zna, czyli z opowiadań baby wyłącznie. Podobnie jak baba jej męża. Nie ma się obrazu wówczas wypaczonego przez okazjonalne miłe zachowania facetów. Dom bez trudu znalazła, bo koleżanka już przed furtką stała. A w ogródku, jak się należy, mąż pracował. Głową mu skinęła, przyglądając się ciekawie, gdy pies przemknął.

- Ale śliczny! – wykrzyknęła, strasząc widać dalmatyńczyka, bo schował się zaraz. – Może pójdzie z nami?

- Nie, no co ty – nie wiedzieć czemu koleżankę wizja zabrania psa oburzyła. – Naprawdę ci się podoba?

- Super jest! – baba potaknęła.

- No, popatrz, a tu człowiek nie docenia… – koleżanka głową pokręciła. – Mnie się zawsze zdawało, że to taki całkiem zwyczajny facet…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski