Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejorz rozczarował. Korona Kielce - Lech Poznań 0:0

Grzegorz Szkiłądź, Maciej Lehmann, Hubert Maćkowiak
Jakub Wilk, jak większość kolegów, rozczarował...
Jakub Wilk, jak większość kolegów, rozczarował... Grzegorz Dembiński
Bez sytuacji, bez strzałów, a w końcowych trzydziestu minutach bez napastnika. To najkrótszy komentarz do tego, co zaprezentował Lech w Kielcach. Jedynym pocieszeniem po tym słabym widowisku jest to, że Kolejorz w Kielcach przerwał serię czterech kolejnych porażek na wyjazdach.

Trener Bakero znów dokonał kilku korekt w składzie. Wystawienie na pozycji defensywnego pomocnika Ivana Djurdjevicia i zostawienie na ławce rezerwowych Semira Stlicia świadczyło o tym, że Bask spodziewał się odważnej gry Korony, na którą poznaniacy odpowiadać będą pressingiem w środku pola i kontratakami.

Tymczasem gospodarze nie zamierzali wcale ryzykować. Na zmrożonym i zaśnieżonym boisku czekali na to, co zrobi Lech. W efekcie oba zespoły koncentrowały się głównie na obronie, a większość akcji kończyła się daleko przed linią pola karnego. Zawodzili zwłaszcza pomocnicy. Siergiej Kriwiec zastępujący Stilicia grał bardzo przeciętnie. Miał mnóstwo strat i sporo niecelnych podań. Białorusin od kilku tygodni jest w słabej formie. Inna sprawa, że może czuć się zmęczony, bo oprócz gry na trzech frontach z Lechem, wypełnia jeszcze reprezentacyjne obowiązki.

Zadania nie ułatwiali mu też partnerzy. Znacznie poniżej możliwości grali obaj skrzydłowi Sławomir Peszko i Jakub Wilk. Co z tego, że przed przerwą Kolejorz był częściej przy piłce, skoro nic z tego nie wynikało. O ile jeszcze Peszkę od czasu do czasu próbował wspierać na prawej stronie aktywny Marcin Kikut, o tyle lewe skrzydło zupełnie nie funkcjonowało.

Lech najgroźniejszą sytuacje stworzył sobie w 30. minucie. Wtedy to Peszko zamiast dośrodkowywać, zdecydował się na strzał tuż spod linii bocznej i omal nie zaskoczył Radosława Cierzniaka, który z największym trudem odbił kozłującą przed nim piłkę.

Korona w pierwszej połowie trzykrotnie zagroziła Lechowi. Po strzałach Jacka Markiewicza i Nikola Mijailovicia, w zamieszaniu na polu bramkowym, udanie interweniował bramkarz Lecha Krzysztof Kotorowski, który znów imponował spokojem i pewnością.

W drugiej połowie z boiska przez długie momenty wiało nudą. Kiedy po godzinie gry Bakero zdjął z boiska jedynego snajpera Artjomasa Rudnevsa, wielu kibiców Lecha z niedowierzaniem przecierało oczy ze zdumienia. Czyżby Bask chciał bronić bezbramkowego remisu? A może oszczędzał Łotysza na środowy pojedynek z Juventusem? Nie wiadomo. Bakero zapowiadał, że ligowe punkty są dla niego najważniejsze, więc tym bardziej dziwił fakt, że przez trzydzieści minut Lech miał grać bez nominalnego napastnika.

Trochę emocji dostarczyła dopiero końcówka. W 88. minucie nasi obrońcy nie upilnowali Andrzeja Niedzielana. Najlepszy strzelec Korony miał "piłkę meczową". Ze środka pola karnego uderzył nad poprzeczką...

Lech zrewanżował się szarżą Semira Stilicia. Bośniak tuż przy linii końcowej ładnym zwodem minął Hernaniego i po chwili padł jak rażony piorunem. Brazylijczyk spóźnił się z interwencją i nadepnął Bośniakowi na nogę. Ewidentny rzut karny. Słabo dysponowany arbiter uznał jednak, że lechita próbował wymusić rzut karny i ukarał go żółtą kartką. Chwilę później Robert Małek gwizdnął po raz ostatni. Taki wynik jaka gra. Lech znów stracił punkty, ale tym razem remis nikogo nie krzywdził.
- Zabrakło nam siły ataku. Mamy kłopoty w przedniej formacji i dziś było to aż nadto widoczne. Dobrze gramy z tyłu i w środku pola, ale czegoś brakuje w ataku - skomentował ten mecz Ivan Djurdjević.

Korona Kielce - Lech Poznań 0:0
Korona: Cierzniak - Markiewicz, Hernani, Stano, Golański (78. Kuzera) - Korzym, Vuković, Jovanović, Mijailović (54. Sobolewski) - Edi (74. Gajtkowski), Niedzielan.
Lech: Kotorowski - Kikut, Arboleda, Bosacki, Henriquez - Injac, Djurdjević - Peszko (77. Możdżeń), Kriwiec, Wilk (56. Kiełb) - Rudnevs (61. Stilić).
Żółte kartki: Stano, Gajtkowski - Bosacki, Djurdjević, Stilić.
Sędzia: Robert Małek (Zabrze).
Widzów: 9 971

KORONA KIELCE - LECH POZNAŃ: TAK RELACJONOWALIŚMY NA ŻYWO

PRZED MECZEM: Krzysztof Kotorowski wyleczył przeziębienie i wczoraj pojechał z drużyną Lecha do Kielc. W sobotę o 18.15 mistrzowie Polski zmierzą się z Koroną. Kielczanie zapowiadają, że Kolejorz jest im niestraszny, ale dobrze pamiętają jeszcze lanie 5:0, jakie poznaniacy sprawili im w poprzednim sezonie.

To spotkanie bardzo dobrze wspominają zwłaszcza Sławomir Peszko i Jakub Wilk, którzy wpisali się wtedy na listę strzelców. Kibice Lecha nie mają nic przeciwko, żeby skrzydłowi Kolejorza w sobotnim spotkaniu zagrali równie dobrze. Stać ich na to, bo w ostatnich meczach pokazali, że są w dobrej dyspozycji.

- Cieszę się z tego, że trener Bakero ma do mnie zaufanie i teraz więcej gram. Doskonale pamiętam tamten mecz i nie ukrywam, że chciałbym zagrać tak, jak w ostatnim spotkaniu w Kielcach. Na pewno trudno będzie powtórzyć tak efektowny rezultat, ale jeśli zagramy na tak wysokim poziomie, to na pewno trzy punkty będą nasze - deklaruje Wilk.

Oprócz Wilka i Peszki, trener Jose Bakero może też liczyć na Jacka Kiełba. Nietrudno zauważyć, że po obu stronach boiska hiszpański szkoleniowiec ma spory wybór. Bez względu na to, kto wybiegnie w podstawowej jedenastce, zagwarantuje dobrą grę w ofensywie.

- Bez względu na to, czy zagram ja, czy Kuba Wilk, każdy z nas wniesie wiele dobrego do zespołu. Jestem gotowy do gry, kluczem do wygranej może być właśnie gra bocznymi sektorami boiska. Musimy wypracować sytuacje dla Artjomsa, który ostatnio ma dobrą passę i na pewno wykorzysta jedną z okazji bramkowych - twierdzi Kiełb.

Piłkarze Lecha nie kryją, że chcą zdobyć komplet punktów nie tylko w Kielcach, ale także w ostatnim meczu przeciwko Widzewowi. - Zobaczymy, ile punktów straty będziemy mieli do Jagiellonii. Moim zdaniem nie straciliśmy jeszcze szans nawet na mistrzostwo. Wiosną Lech zawsze gra lepiej niż jesienią, więc jeszcze dużo może się wydarzyć - dodaje Jakub Wilk.

Lech wyjechał do Kielc po porannym treningu, ale nie były to intensywne zajęcia. - Czeka nas ośmiodniowy maraton, w którym zagramy trzy trudne spotkania. Musieliśmy się inteligentnie do nich przygotować. W ostatnią sobotę w drugiej połowie meczu z Polonią dało się zauważyć zmęczenie w mojej drużynie. Teraz treningi były lżejsze i liczę, że tę świeżość będzie widać już na meczu w Kielcach - wyjaśnił trener Kolejorza.

Największe zmartwienie Bakero to oczywiście problemy w ataku. Jedynym zdrowym napastnikiem jest Artjoms Rudnevs. Joel Tshibamba po wypadku samochodowym w Niemczech ma rozbity nos i problemy z barkiem. - Jestem chrześcijaninem, więc się modlę, by Artjomsowi nic się nie stało. Mamy problem, ale nic nie możemy w tej sprawie zrobić - podkreślił Bakero, którego ucieszył fakt, że Łotysz odzyskał skuteczność. - On ma to coś, strzela gole, ale w przyszłości musi być bardziej regularny w zdobywaniu bramek. Jeśli poprawi swoje mankamenty, będzie lepszy. Na razie biega zbyt mało efektywnie i potem nie ma sił, by odpowiednio się ustawić - wyjaśnił trener Lecha.

Kielczanie największe nadzieje na wygranie z Lechem wiążą z powrotem do składu Andrzeja Niedzielana, który z powodu kontuzji pauzował przez prawie miesiąc. W sobotę współlider klasyfikacji strzelców wybiegnie na boisku w podstawowym składzie. - Jestem w pełni sił i jeśli trener zadecyduje, to zagram od początku meczu. Dla nas najważniejsze są punkty, a kto strzela gole, zależy od lepszej sytuacji i okazji pod bramką rywali. Po ostatnich treningach taktycznych sądzę, że rozumiemy się z kolegami i współpraca na boisku będzie tak dobra, jak przed moją kontuzją - stwierdził Niedzielan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski