Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Bosacka: Lubię poznaniaków za kaczkę z pyzami

Anna Łoś
Katarzyna Bosacka: Lubię poznaniaków za kaczkę z pyzami
Katarzyna Bosacka: Lubię poznaniaków za kaczkę z pyzami TVN
Katarzyna Bosacka zawsze marzyła o licznej rodzinie: - Ja chciałam trójkę, mąż obiecał mi czwórkę dzieci, teraz jest nas pełna chata! Najmłodszy syn ma 9 miesięcy. Kilka miesięcy po porodzie wróciła do pracy w telewizji. Właśnie oglądamy szósty sezon "Wiem, co jem " emitowany w TVN Style, na który przylatuje z Kanady

Jeśli ktoś zasługuje na miano stuprocentowej kobiety, to właśnie ona: matka czwórki dzieci (16-letni syn, córki 12 i 10 lat, 9-miesięczny Franek), żona ambasadora RP w Kanadzie i doświadczona dziennikarka prasowa, prowadząca popularny program "Wiem, co jem". Zapytana, czy sama mogłaby się określić tym mianem, odpowiada, że dla niej najważniejsze jest, jakim jest człowiekiem. - Czy ktoś, kto w sumie siedem lat był w ciąży albo karmił piersią, może nie czuć się stuprocentową kobietą? - dodaje.

Dużo dzieci, duży kłopot
O licznej rodzinie marzyła zawsze. Chciała mieć trójkę dzieci, a jej mąż, pochodzący z Poznania (obecnie ambasador Polski w Kanadzie) Marcin Bosacki - czwórkę. W ich świecie dziewięć miesięcy temu pojawił się czwarty, najmłodszy Bosacki: Franio.

Dla widzów i czytelników Katarzyna Bosacka jest symbolem Matki Polki, która zawsze ma wszystko pod kontrolą. Do tego stała się telewizyjną gwiazdą (laureatka Telekamery 2014). - Każdy, kto ma dzieci, wie doskonale, że to nie tylko radość, ale i mnóstwo pracy, uwagi, poświęcenia. Duża rodzina to większe kłopoty - gdy dzieci chorują, gdy trzeba rodzinę spakować na wakacje, gdy kłócą się i leją ile wlezie, co doprowadza rodziców do furii - mówi matka czwórki dzieci. I dodaje: - Tak, zdarzają się chwile, kiedy po prostu chce się wyć, tylko po co narzekać? Nie cierpię tego polskiego krakania, że to złe, a to niedobre. W sumie w życiu mamy dwie możliwości - albo pogodzić się z tym, co mamy i robić wszystko, by żyło nam się lepiej, albo usiąść i narzekać.

Życie rodzinne to dla niej priorytet. Kiedy mąż Marcin Bosacki dostał propozycję pracy za granicą - najpierw jako korespondent ze Stanów Zjednoczonych, a później jako ambasador w Kanadzie, podejmując decyzję, co zrobić dalej, małżeństwo nie brało pod uwagę opcji: mąż i tata tam, a ona - żona i mama, osobno, z dziećmi w Polsce. Przeprowadzili się więc wszyscy razem za ocean.

Z miłości do jedzenia
Nie zrezygnowała jednak z pracy w mediach. Na antenie telewizji TVN oglądać możemy właśnie 6 sezon programu "Wiem, co jem".

W programie Katarzyna Bosacka przedstawia całą prawdę o żywieniu i uświadamia Polakom, co rzeczywiście jest zdrowe, a co - zupełnie bezwartościowe. Bezlitośnie bierze pod lupę i ocenia produkty, które kupujemy na co dzień i pomaga dokonać lepszego wyboru. Gotowanie jest jej pasją. Temat programu, który napędził jej karierę dziennikarską, przyszedł, gdy Bosaccy mieszkali w Stanach Zjednoczonych. Tam zapraszani byli na słynne barbecue (czyli grilla). Wtedy dziennikarka, częstowana dmuchanymi bułkami do hamburgerów i kotletami z paczki, zatęskniła za tradycyjną polską kuchnią i próbowała przekonać do niej amerykańskich znajomych. Zaprosiła ich więc na gołąbki, pierogi i domowe buraczki. Po powrocie do kraju panią domu czekało jednak rozczarowanie. - Jak przyjechaliśmy, to odkryłam, że chleb się kruszy, z szynki cieknie woda, a parówek nie chce tknąć nawet pies. Czemu nie szanujemy kuchni polskiej, tak jak Włosi dbają o markę swego parmezanu, a Francuzi - o wina i sery? Zaczęłam się zastanawiać, co w tych naszych produktach jest nie tak? I tak powstał, przy pomocy doktor Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej, przewodnik kupowania w supermarkecie "Czy wiesz, co jesz" - opowiada dziennikarka.

Zaczęło się od książki, później powstał znany program telewizyjny "Wiem, co jem i wiem, co kupuję". W najnowszym sezonie zrezygnowano jednak z formuły "Wiem, co kupuję".

- Od pięciu miesięcy mieszkam z rodziną w Ottawie, przylatuję na trzytygodniowe sesje, by kręcić "Wiem, co jem". Gdyby do tego doszło "Wiem, co kupuję", musiałabym przylatywać na sześć tygodni. Tego moja rodzina mogłaby nie wytrzymać - wyjaśnia szczerze Bosacka.

Sukces za sukcesem
Jak podkreśla dziennikarka, temat książki i programu leżał na ulicy. Trzeba go było tylko rozwinąć. Katarzyna Bosacka sama przygotowuje scenariusze do wszystkich odcinków, reżyseruje je, stara się przykuć uwagę widza różnymi scenkami, w których wciela się w inne postacie.

"Wiem, co jem" okazało się sukcesem dzięki jej autentycznej pasji do gotowania i wybierania najlepszych jakościowo składników. Pasji, w której ciągle się rozwija - jako matka licznej rodziny i ambasadorowa, przygotowująca przyjęcia dla gości. "O Matko!", czyli kolejny program autorstwa Katarzyny Bosackiej, emitowany wiosną zeszłego roku, powstał, gdy prowadząca dowiedziała się, że jest w czwartej ciąży. Poruszała w nim tematy ważne dla przyszłych mam, opierając się na własnych doświadczeniach.

Żegnaj pulpecie
Połączenie macierzyństwa i kariery w Polsce wydaje się nie iść ze sobą w parze. Matka czwórki dzieci i dziennikarka przyznaje, że najczęściej rezygnuje z czasu dla siebie. Ale jedyne czego żałuje, to że przy małym Franiu, obowiązkach rodzinnych i dyplomatycznych nie ma czasu na to, by regularnie się ruszać. A wysiłek fizyczny przy miłości do jedzenia jest nieodzowny.

Odchudzanie popularnej dziennikarki śledziły uważnie programy plotkarskie. Ona sama swoją walkę z kilogramami opisywała także w książce pt. "Kasia Bosacka cudnie chudnie. Żegnaj pulpecie". Wtedy osiągnęła zamierzony cel, w dwa miesiące straciła 8 kg.

- Urodziłam Frania i znów czeka mnie droga przez mękę. Wracam do dzióbania kaszy, a to nie jest łatwe - przyznaje.Jako ambasadorowa dba jednak o to, żeby na stole w Ottawie pojawiały się wyszukane potrawy kuchni polskiej (np. gęś w miodzie pitnym z modrą kapustą i szpinako-wymi kopytkami, zupa krem z czerwonych buraków czy serniko-makowiec podawany z wiśniami. Podczas kolacji protokolarnych (kiedy obowiązują ścisłe zasady protokołu dyplomatycznego) w rezydencji wszystko musi być dopięte na ostatni guzik - od kwiatów, przez ułożenie sztućców na talerzu, rozsadzenie gości, aż po ułożenie menu.

- Już poproszono mnie o wykład na temat rozsądnych zakupów i zdrowego gotowania. I bardzo dobrze, niech inne narody wiedzą, że Polki to kobiety zaradne, energiczne, które potrafią łączyć pracę zawodową z obowiązkami rodzinnymi - mówi dumnie.

Urlop? W Wielkopolsce!
Katarzyna i Marcin Bosaccy poznali się w pracy, w warszawskiej redakcji, do której on przeniósł się właśnie z Poznania, a ona była sekretarką. Są małżeństwem od 17 lat. Przez ten cały czas, mimo przeprowadzek do Stanów Zjednoczonych i Warszawy, nie zerwali więzi z jego rodzinnym Poznaniem.

- Spędzamy tyle czasu w Wielkopolsce, ile się tylko da. Bardzo lubię poznaniaków, bo to porządni, uczciwi i pracowici ludzie. Może generalizuję, ale jak mi majster z Wielkopolski czy to kamieniarz, czy to ogrodnik, czy to murarz powie: Pani Bosacka, będzie zrobione, to jest zrobione i to bardzo dobrze - mówi Katarzyna Bosacka, która sama nazywa się wielką fanką Poznania i okolic. W swoim zwyczaju docenia także regionalną kuchnię.

- Lubię poznaniaków za ich dumę z tego, że pochodzą z Wielkopolski i autentyczną miłość do stron rodzinnych. Lubię też za kuchnię - rogale świętomarcińskie, kaczkę z pyzami i modrą kapustą. Jakbym mogła nie lubić poznaniaków? Od siedemnastu lat mam jednego w domu, drugi 16-letni często biega po domu w koszulce Lecha Poznań z napisem Bosacki, dziewczynki ciągle pytają, kiedy pójdziemy na Maltę, a ten trzeci najmłodszy jeszcze nie wie, co to Poznań, ale na pewno w tym roku dostanie coś na Zajączka i będzie czekał na Gwiazdora - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski