Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła demokratyczna "Odyseja": Sprawdziliśmy, jak tam jest [ZDJĘCIA]

Anna Jarmuż
Szkoła demokratyczna "Odyseja"
Szkoła demokratyczna "Odyseja" Anna Jarmuż
O edukacji demokratycznej głośno zrobiło się w połowie zeszłego roku. Wtedy, grupa rodziców postanowiła stworzyć pierwszą w Polsce szkołę demokratyczną. Dziś, w Poznaniu działają dwie takie szkoły. Udało nam się odwiedzić jedną z nich.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: podczas wspólnej zabawy chłopiec popycha i zaczepia dwoje innych dzieci. W tradycyjnej szkole dostałby uwagę. Może trafiłby też do kąta. Uczeń szkoły demokratycznej "Odyseja" (takiej, w której to uczniowie decydują o większości spraw) zostaje zaproszony na posiedzenie... komisji sprawiedliwości. To jego koledzy i pracownicy szkoły decydują o konsekwencjach takiego zachowania. Uczestniczyłam w posiedzeniu komisji. Zobaczyłam też, jak wygląda dzień ucznia "Odysei". Do szkoły mogłam wejść, ponieważ społeczność szkolna na to się zgodziła.

Zebrania szkolne
Chłopiec, który zaczepiał na podwórku swoich kolegów, zgodził się na zaproponowaną karę. Do końca dnia musi pozostać na pierwszym piętrze budynku - w strefie ciszy (to miejsce, w którym dzieci uczą się i rozmawiają, nie można tam krzyczeć ani biegać). Strefa hałasu mieści się na dole.

- Szkolne zebrania odbywają się raz lub dwa razy w tygodniu, w zależności od liczby spraw, które wymagają omówienia - tłumaczy Tomasz Chudziński, pracownik i współtwórca szkoły (a dla uczniów po prostu Tomek). - Podczas takich spotkań uczniowie wyrabiają w sobie umiejętności, które przydadzą im się w późniejszym życiu. Uczą się żyć w społeczeństwie, przełamują lęk przed wystąpieniami publicznymi, stają się odpowiedzialni za swoje decyzje. Oczywiście, ważne jest też zaliczenie podstawy programowej. Od tego zależy dalsza obecność w szkole. Najważniejsze jednak, aby dziecko czuło się szczęśliwe.

Dzieci zapewniają, że tak właśnie jest. Wielu z nich ma porównanie z tradycyjną szkołą, tak jak trzynastoletnia Helena. - W poprzedniej szkole bardzo się denerwowałam, że się spóźnię, zapomnę o zadaniu domowym. Byłam też nieśmiała. Prawie z nikim nie rozmawiałam. To się zmieniło - zapewnia dziewczynka.

Z kolei jej koleżanka Marysia ceni to, że w szkole jest traktowana jak dorosła osoba. Tam każdy liczy się z jej zdaniem. Dziewczynka uważa jednak, że nauka w szkole demokratycznej nie jest wcale łatwa.

Każdy robi, co chce?
Oczywiście słyszymy głosy, że w szkole panuje anarchia. Nikt się tam nie uczy, a jeśli nie chce, to nawet nie przychodzi - mówi Tomasz Chudziński. - To nieprawda. Dzieci wcale nie chcą żyć w społeczności, w której nie ma żadnych praw. Cenią również otrzymaną wolność. Nie chcą stracić szacunku i zaufania, jakim zostały obdarzone.

Rzeczywiście, gdy wchodzimy do szkoły, naszym oczom ukazuje się tablica. A na niej treści: "Każdy sprząta po sobie", "Gaś światło", "Jeśli, ktoś ma więcej niż 10 nieusprawiedliwionych nieobecności, zostaje wydalony ze szkoły".

Do szkoły nie można więc nie przychodzić. Każdy uczeń musi spędzić tam co najmniej 5 godzin dziennie. A co z nauką?
- Większość dzieci uczy się sama. Mają książki. Wiedzę zdobywają też z internetu - tłumaczy Anita, pracownik szkoły. - Oczywiście, w każdej chwili mogą poprosić nas o pomoc. Niektórzy z tego korzystają, inni nie. Jeśli nie potrafimy pomóc, korzystamy ze wsparcia naszych wolontariuszy.

Niektórzy z nich przychodzą do szkoły regularnie. Dzieci, chodzą na przykład na lekcję języka angielskiego, hiszpańskiego, zajęcia z programu photo-shop czy nawet takie niezwykłe jak... pieczenia chleba.

Helena uczy się dużo, choć nie ma takiego obowiązku. - Moi koledzy nie dowierzają, że w tej szkole nauczę się czegokolwiek i zdam egzaminy. Chcę pokazać im, że się mylą - mówi.

Każdy, kto jest ciekawy, jak działa szkoła demokratyczna, może przyjść na dni otwarte do "Odysei" (ul. Za Cytadelą, w sąsiedztwie Łejerów), które odbędą się 7-8 marca. Z uczniami i pracownikami szkoły można porozmawiać też na Targach Edukacyjnych.

Szkoły demokratyczne w Polsce i na świecie
O szkołach demokratycznych głośno zrobiło się w kwietniu zeszłego roku.
Wtedy na pomysł utworzenia takiej placówki wpadła grupa rodziców zniechęconych do obecnego systemu edukacji. Choć edukacja demokratyczna jest znana od prawie 100 lat (najstarsza szkoła tego typu to Summerhill w Anglii), w Polsce narodziła się w Poznaniu. Z czasem część rodziców i dzieci z "Trampoliny" (tak właśnie nazywa się pierwsza szkoła demokratyczna w Polsce) wydzieliła się, tworząc własną szkołę "Odyseję". Dziś w stolicy Wielkopolski działają dwie szkoły demokratyczne. W "Trampolinie" uczy się 21 uczniów (w wieku 5-14 lat), w "Odysei" 15 uczniów (w wieku 5-18 lat). Z czasem podobne inicjatywy zrodziły się też w innych miastach.

Jak to działa?
Szkoła demokratyczna działa na zasadach szkoły społecznej (czesne wynosi ok. 800 zł) i edukacji domowej. Daje jednak więcej wolności. To uczeń decyduje, kiedy i czego się uczy. Wszystkie decyzje zapadają na zebraniach szkolnych. Każdy uczeń szkoły demokratycznej zobowiązany jest zaliczyć podstawę programową. Tylko pod takim warunkiem może pozostać w szkole na kolejny rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski