Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół Galerii Miejskiej Arsenał: Często zabieraliśmy głos nieproszeni

Kamil Babacz
Pracownicy Galerii Miejskiej Arsenał otrzymali Medal Młodej Sztuki "Głosu Wielkopolskiego" za animowanie dyskusji o roli publicznych instytucji kultury
Pracownicy Galerii Miejskiej Arsenał otrzymali Medal Młodej Sztuki "Głosu Wielkopolskiego" za animowanie dyskusji o roli publicznych instytucji kultury Paweł Miecznik
Być może, gdyby nie protest zespołu Galerii Miejskiej Arsenał, ta instytucja mogłaby już nie istnieć. Karolina Sikorska, Anna Czaban i Magdalena Popławska opowiadają o tym, dlaczego warto było o nią walczyć. Zespół galerii otrzymał Medal Młodej Sztuki "Głosu Wielkopolskiego" w kategorii animacja kultury.

Zacznijmy od samego początku. Godzinę przed konferencją prasową w urzędzie miasta dowiadujecie się, że konkurs został zawieszony, bo prezydent chce, by galerię prowadziła organizacja pozarządowa. Od razu wiedziałyście, że musicie na to zareagować?

Karolina Sikorska: Pierwszym naszym odruchem była decyzja, że się na to nie zgadzamy, bo przedstawiono nam pokrętne i niewiarygodne argumenty. Stwierdziłyśmy, że nie można tego tak zostawić, bo to jest jakiś totalny absurd - cały ten pomysł i niejasne, do tej pory, moim zdaniem, niewyjaśnione, okoliczności przerwania konkursu. Pojawiłyśmy się na konferencji prasowej prezydenta, na którą nas nie zaproszono. Zaczęły padać pytania z naszej strony. Kolejne informacje upewniły nas, że chodzi o likwidację instytucji. Nie dziwię się, że w mediach było zamieszanie, bo miasto wysyłało sprzeczne komunikaty - raz używało słowa likwidacja, raz określenia - zmiana formuły. Słowo likwidacja jest potężne, więc zasłaniali się czymś innym, a faktycznie chodziło o wykreślenie instytucji z rejestru. Oczywiście z obietnicą, że pieniądze zostaną przekazane organizacji pozarządowej, ale bez żadnych konkretów.

Wasza reakcja była w Poznaniu bezprecedensowa. Pojawiały się głosy, że po prostu trzymacie się stołków. Jakie były wasze intencje?

Magdalena Popławska: Obrona miejsc pracy oczywiście była jednym z argumentów, ale nie jedynym. Nie była najważniejsza. W debatach, wypowiedziach publicznych, stronie na Facebooku, którą administrowaliśmy, w tekstach, które publikowaliśmy - za każdym razem ujawnialiśmy różne aspekty tych planów. Mówiliśmy o zagrożeniach.

Karolina Sikorska: Znaliśmy konsekwencje tych decyzji i widzieliśmy zagrożenia. Miasto próbowało stworzyć piękną opowieść o nowych możliwościach. My nie wierzymy w takie piękne opowieści. Moim zdaniem, chodziło o kolejne oszczędności na kulturze lub rozgrywki polityczne wewnątrz magistratu.

Magdalena Popławska: Podkreślaliśmy cały czas, że chodzi o likwidację instytucji kultury, która jako procedura powinna mieć zupełnie inne przesłanki prawne. Zwracaliśmy uwagę, że krytyka dotycząca Arsenału w żaden sposób nie odnosiła się do programu merytorycznego galerii. Dużo mówiliśmy o braku kryteriów oceny, bo słyszeliśmy tylko "Jest dobrze, ale mogłoby być lepiej". Mówiliśmy o zagrożeniach związanych z NGO-izacją. Ale też o naszej współpracy z organizacjami pozarządowymi. O tym, że należy utrzymywać harmonię między instytucjami a organizacjami pozarządowymi. O festiwalizacji życia kulturalnego miasta, kryteriach oceny funkcjonowania instytucji. Już po tygodniu od otrzymania tej decyzji założyliśmy związek zawodowy, który w pierwszym uchwalonym stanowisku sprzeciwił się planom likwidacji galerii. Związek miał swój osobny głos na posiedzeniach w urzędzie miasta.
Karolina Sikorska: Związek zawodowy musiał być traktowany poważniej przez miasto, urząd ma w wielu sytuacjach obowiązek się z nim konsultować.

Magdalena Popławska: Związek był partnerem w rozmowie, dawał nam większe możliwości działania. Na komisji kultury bardzo konkretnie mówiliśmy i o miejscach pracy, i o naszych zarobkach. Nasze przemówienie dotyczyło jednak wielu innych aspektów. Wskazywaliśmy na przykład na selektywne, a nawet błędne przedstawianie informacji dotyczących finansowania galerii.

Dlaczego galeria Arsenał powinna być instytucją publiczną, a nie być kierowana przez organizację pozarządową?

Karolina Sikorska: Zawsze mocno wierzyłam w misję instytucji publicznej. Nie rozumiem, jak można obowiązek samorządu, miejsca, do którego płyną moje podatki, zrzucać na organizacje pozarządowe. Instytucje kultury dają szeroki dostęp do różnych działań kulturalnych. Jak pokazują konkursy na dotacje dla organizacji pozarządowych przeprowadzone przez miasto - tam nie ma praktycznie działań regularnych. Są duże festiwale. Gdy porówna się, jaką kwotę przeznacza się na edukację kulturalną (ważniejszą dla mieszkańców), a jaką na działania międzynarodowe (istotne bardziej dla turystów), to wyraźnie widać, jaka jest polityka miasta. Tym bardziej potrzebne są instytucje kultury. Stąd przede wszystkim wynikała nasza walka - z głębokiego przekonania, że instytucja kultury ma ogromny sens, jest potrzebna. Są na pewno takie, w których pracują konformistyczni pracownicy, którzy się zasiedzieli i nie chcą żadnych zmian, tylko trzymają się swojego stołka. My tacy nie jesteśmy. Cała ta walka kosztowała nas bardzo dużo energii i osobistych wyrzeczeń, mimo to - nie żałuję. Ważnym powodem pracy w Arsenale jest kapitał symboliczny. Ale moim zdaniem nie chodzi nawet o to, ale o głęboką wiarę ludzi, którzy zajmują się kulturą w to, że rzeczywistość społeczną w jakiś sposób można zmieniać. Bez tego przekonania nie ma sensu praca w instytucji kultury. Bo jeżeli pracuje się tam tylko dla pieniędzy, to nie ma to sensu.

Robert Kaźmierczak, dyrektor wydziału kultury, powiedział w jednym z wywiadów, że Poznań trzeba przewietrzyć. Jak myślicie, skąd taki wniosek?

Anna Czaban: Nie wiem, co pan dyrektor miał na myśli, pragnąc przewietrzyć Poznań, czy mówiąc, że jest w nim duszno. Myślę, że przewietrzenie (w negatywnym tego słowa znaczeniu) już nastąpiło, wskutek nieudanej polityki kulturalnej miasta. Wiele ciekawych inicjatyw odpłynęło do Warszawy, nie znajdując tu przyjaznej atmosfery do rozwoju. Miejsca tego, niestety, nie zajęły nowe, świeże podmioty.

Karolina Sikorska: To było ze strony dyrektora trochę aroganckie. Choć wydaje mi się , że wynikało też z jego krótkiego pobytu w Poznaniu i nieznajomości środowiska kultury. Druga sprawa, uważam, że dyrektor nie rozpoznał jeszcze wówczas całej sieci uwikłań i zależności, jakie panują w urzędzie miasta i sam nie był ich do końca świadomy. W każdym razie ja tak nie oceniam Poznania. Spotykam tu wielu ludzi, którzy chcą działać, mają ogromny potencjał. Nam udało się doprowadzić do zaniechania dwóch bardzo złych decyzji - likwidacji instytucji kultury i wybrania dyrektora bez konkursu. To nasze dwa duże sukcesy, nie tylko Arsenału, ale też bardzo dużej części środowiska kulturalnego. W tym czasie odbyła się też wielka impreza - 8. Biennale Fotografii, robiliśmy liczne spotkania edukacyjne, wystawy, publikacje - a pracowaliśmy przecież bez jednego, kluczowego pracownika - dyrektora. Wkład zespołu w funkcjonowanie galerii jest więc ogromny, pokazuje, jak ci ludzie są zaangażowani, mimo że zarabiają po niecałe dwa tysiące złotych na rękę. I pokazuje, jak silne i prężne może być środowisko kultury, a mieszkańcy Poznania potrafią się zbuntować, słysząc niedorzeczne pomysły.
Chyba całkiem nieźle radziliście sobie bez dyrektora. Moglibyście tak pracować?

Karolina Sikorska: Podczas spotkania z prezydentem i nowym dyrektorem, gdy skończyła się część dla dziennikarzy, prezydent Grobelny powiedział, że chciałby, żeby teraz zaczęło się dziać dobrze. Zwróciłam uwagę, że to nie jest tak, że działo się źle. Uważam, że przez ostatnie pół roku Arsenał działał znakomicie. Kiedy nie było nad nami dyrektora, takiego oficjalnego, realizującego dosyć tradycyjny, patriarchalny model zarządzania, polegający na wydawaniu rozkazów, to działaliśmy kolektywnie. Reprezentowałam Arsenał jako osoba wyznaczona do tego formalnie, ale większość decyzji podejmowaliśmy wspólnie. Prezydent Jaworski powiedział, że w Poznaniu jest mizeria dotycząca dofinansowań innych instytucji kultury i organizacji pozarządowych przez ministerstwo kultury i że my wypadliśmy na tym tle znakomicie. A pisaliśmy te wnioski w listopadzie, w okresie tzw. bezkrólewia.

Anna Czaban: Już od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pomysł instytucji bez dyrektora (podobne pojawiają się w Zamku Ujazdowskim w Warszawie). Myślę, że to świetne rozwiązanie. Działanie kolektywne, oparte z jednej strony na autonomii, z drugiej na negocjowaniu stanowisk. Zamiast dyrektora, znamionującego układ hierarchiczny, wydającego polecenia i decydującego za wszystkich, lider, potrafiący wykorzystać potencjał zespołu. Myślę, że w ten sposób działaliśmy podczas ostatnich siedmiu miesięcy. Była to dla nas sytuacja bardzo naturalna, która jeszcze bardziej wzmocniła poczucie misji, towarzyszącej pracy w instytucji kultury, o czym wspomniała Karolina.

Piotr Bernatowicz mówi, że nie chce narzucać swojej wizji i nie chce prowadzić galerii zorientowanej politycznie. Otrzymaliście grant "W stronę instytucji krytycznej". Czy nie jest jednak tak, że krytyka instytucjonalna podejmuje pewne zagadnienia polityczne?

Karolina Sikorska: Podczas spotkania z nowym dyrektorem i prezydentem, wyraziłam opinię, że władzę trzeba krytykować, inaczej pogrążyłaby się w stagnacji, a my nie mielibyśmy na nic wpływu. Mówiąc o tym projekcie, podkreśliłam, że ma na celu krytykę całego otoczenia społecznego instytucji, także władzy. Ten projekt będzie się też opierał na przepracowywaniu naszej ostatniej, siedmiomiesięcznej sytuacji. Nie zakładam, że nowy dyrektor nie będzie się na to zgadzał lub że może mu się to nie podobać. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia. Projekt docenili eksperci z ministerstwa kultury, więc chyba zapowiada się dobrze. Będziemy go realizować zgodnie z wnioskiem.

Karolina, Twój start w konkursie na dyrektora budził pewne wątpliwości. Dlaczego w nim startowałaś?

Karolina Sikorska: Uważałam, że to jest mój obowiązek. Właśnie dlatego, że moim zdaniem Arsenał dobrze działał kolektywnie. Jako, że ja reprezentowałam zespół, dlatego ja w nim wystartowałam. Nie łudziłam się, że wygram. Wiedziałam, że moje szanse są nikłe. Moja koncepcja "W stronę instytucji współpracującej" nie spotkała się z zainteresowaniem, choć myślę, że tu bardziej chodziło o moją osobę i o to, że miasto już wreszcie chciało postawić na swoim.
Socjolog Marek Krajewski powiedział na ostatniej dyskusji w Arsenale, że władzy nie chodzi o rozgrywki polityczne, ale po prostu o spokój. Powołując nowego dyrektora, Ryszard Grobelny powiedział, że oczekuje spokoju. Zgadzacie się z tym, że nie chodzi o politykę?

Karolina Sikorska: Gdyby chcieli mieć spokój, to wybraliby dyrektora w pierwszym konkursie i nie byłoby całej tej hecy. Marek Krajewski forsował taką tezę, oczywiście uproszczę ją trochę, która brzmi tak: świat jest zbyt złożony, by go ogarnąć, rodzi problemy i w tej sytuacji ludzie dążą do tego, by było prościej i spokojniej. Uważam, że w przypadku Arsenału jego diagnoza jest błędna albo nie całkiem prawdziwa. Jeżeli słyszę od komisji konkursowej pytanie, "czy rozumiem coś w duchu liberalnym, czy postmarksistowskim", albo jeżeli mówi mi się, że "będę robić skandaliczne, genderowe wystawy", to czy to nie jest upolitycznianie dyskusji lub obrad komisji? Prezydent Grobelny uważnie mi się przyglądał, gdy mówiłam, że zdaję sobie sprawę z tego, że nasze działania były dla nich niewygodne. I pewnie to, że ja i ten zespół jesteśmy niewygodni, było jednym z argumentów decyzji, żebym to nie ja kierowała tą instytucją. Nie przyjmuję wszystkich informacji za pewnik, tylko sprawdzam, dociekam i widzę też często ich ideologiczne podłoże. Uważam też, że wielką zaletą naszych działań było to, że się nie zidentyfikowaliśmy z żadną partią polityczną. Działaliśmy cały czas odrębnie, społecznie, tak jak działają przynajmniej niektóre organizacje pozarządowe. Walczyliśmy o sprawę, a nie pod jakimś sztandarem, choć próbowano nam nadać różne etykiety. Dlatego uważam, że były to rozgrywki polityczne. A teraz na pewno zależy im na spokoju, bo zbliżają się wybory.

Można mówić o happy endzie? Niby jest nowy dyrektor, ale chyba czujemy wszyscy, że jest trochę dziwnie. Było warto robić to całe zamieszanie?

Anna Czaban: To nie my zrobiliśmy to zamieszanie. A moją pierwszą reakcją było stanąć w obronie Arsenału i nie doprowadzić do jego likwidacji. Oczywiście, że było warto. Prezydent Grobelny po całej tej batalii zapewnia swoje wsparcie dla galerii w tej formie prawnej, w jakiej udało nam się ją zachować, czyli instytucji. Ba, przekonuje, że to najwłaściwsza jej formuła. Co do nowego dyrektora, jako członkini komisji konkursowej miałam duże zastrzeżenia wobec koncepcji programowo-organizacyjnej tego kandydata, jak zresztą i do sposobu przeprowadzania procedury konkursowej. Mam tylko nadzieję, że nowy dyrektor spróbuje utożsamić się z galerią i jej zespołem, broniąc jej interesów i mając na uwadze jej ostatnią historię. Liczę też na to, że będzie on w stanie krytykować błędne decyzje i pomysły magistratu i będzie potrafił - tak jak my - stanąć w obronie Arsenału. Wszak instytucja kultury ma swoją ustawową autonomię.

Magdalena Popławska: Ostatnio na spotkaniu poświęconym promocji książki "Koszmar partycypacji" padło określenie definiujące prawdziwą partycypację. To uczestniczenie w podejmowaniu decyzji wtedy, kiedy nikt cię o to nie prosi. To też wiedza, jakimi narzędziami się posłużyć, by twój głos był słyszalny. Często zabieraliśmy głos nieproszeni, z własnej woli, chcąc pobudzić dyskusję. To się udało. Ta dyskusja o roli publicznych instytucji kultury cały czas się toczy i to nie jest jej koniec. Ma swoje wzloty i upadki, natężenie większe i mniejsze, ale uważam, że należy ją kontynuować.

Mam nadzieję, że związkowa działalność będzie nas dalej integrowała. Będziemy opracowywać wspólnie z innymi instytucjami broszurę o zarobkach. Nadal będziemy chodzili na rady miasta czy komisje kultury. Coraz lepiej orientujemy się w naszych uprawnieniach. Uważam, że jednym z ogromnych problemów są niskie wynagrodzenia i brak odpowiednich kryteriów oceny naszej pracy. Chcemy jednak wypowiadać się nie tylko na temat zarobków, ale też zmian, które będą wprowadzane w instytucji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski